• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Listkiewicz za sterem

Kryst.
13 grudnia 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Niespodzianki nie było, bo być nie mogło. Nie mający kontrkandydanta Michał Listkiewicz po raz drugi z rzędu został wybrany na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Funkcję tę powierzyło mu odbywające się sobotę w warszawskim hotelu Sheraton Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze PZPN.

Mandaty na zjazd miało 211 delegatów. Do Warszawy na wybory przybyło 203 przedstawicieli środowisk piłkarskich. W głosowaniu jawnym na Listkiewicza głosowało 192 wyborców, trzech było przeciw, dwóch wstrzymało się od głosu. Sześciu delegatów nie głosowało w ogóle. Przy okazji wybrano komisje, 13 osobom przyznano tytuły członków honorowych PZPN, tradycyjnie nadano kilka odznaczeń.

Jeszcze przed oddaniem głosów stary-nowy prezes bił się w piersi. - Nie chcę szerzyć propagandy sukcesu, bo lista niepowodzeń także jest długa - przyznał. - Było wiele decyzji, które mogłyby być inne, gdyby udało się cofnąć czas - mówił. Gdy jednak Leszek Saks, przewodniczący komisji skrutacyjnej, ogłaszał wyniki głosowania, Listkiewicz uśmiechał się pod nosem. - Takiego wyniku się nie spodziewałem. To dobrze, że byli tacy, którzy głosowali przeciw lub wstrzymali się. To jest sygnał, że nad wieloma sprawami trzeba jeszcze ciężko popracować - zauważył szef związku.

Jednym z trzech delegatów, którzy byli przeciwni kandydaturze Listkiewicza, jest Stanisław Łopociński, członek ustępującego zarządu PZPN z Dolnego Śląska. Wpływ na jego decyzję miały zarzuty co do prawidłowości przekształcenia Okręgowego Związku Piłki Nożnej we Wrocławiu w Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. - Sąd uznał, że przekształcenie odbyło się z ewidentnym naruszeniem prawa, a wewnętrzne postępowanie związkowe nie doprowadziło do wskazania winnych. A przecież właśnie prezes Listkiewicz nadzoruje i kieruje pracą związku - twierdził Łopociński.

Listkiewicz, już jako prezes związku wybrany na następną kadencję, skorzystał ze statutowych uprawnień i zgłosił pięciu kandydatów do nowego zarządu. Byli to czterej dotychczasowi wiceprezesi PZPN: Eugeniusz Kolator, Henryk Apostel, Eugeniusz Nowak i Stefan Antkowiak oraz Grzegorz Lato, przewodniczący Klubu Wybitnego Reprezentanta. Kandydatury tej piątki zostały przyjęte jednogłośnie. Listkiewicz, który od 28 czerwca 1999 roku pełni funkcję prezesa PZPN jest 23. w historii szefem największego związku sportowego w Polsce. - Myślę, że nawet gdyby był jakiś kontrkandydat, to jakimś rzutem na taśmę i tak bym wygrał. Ta sytuacja przypomina trochę sędziowanie meczów. Zupełnie inaczej sędziuje się przy pełnych trybunach, gdy grają dwie równorzędne drużyny, a inaczej gdy przyjeżdża tylko jeden zespół, trzeba odczekać 15 minut i odgwizdać walkowera - podsumował udaną dla siebie sobotę.

Nie mogło być inaczej, skoro nawet Jan Tomaszewski, największy oponent "Listka", wskazywał na niego jako prezesa związku. - Wolę mniejsze zło - ocenił.

Obradujący odrzucili wniosek Legii Warszawa o zwrócenie jes tytułu mistrzowskiego zabranego w 1993 roku za wynikowe szwindle.



Sonda Głosu
Małe kroki Listkiewicza
Ponowny wybór Michała Listkiewicza na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej jest różnie komentowany. Z jednej strony związkowi szefuje człowiek znający problemy PZPN jak własną kieszeń (nomen omen), znany na europejskich salonach gracz. Z drugiej strony - wygrywa wybory, mając za rywala jedynie własny cień, a w jeszcze głębszym tle chociażby niewyjaśnioną do dzisiaj chaferę barażową. Co o tym wyborze sądzą nasi eksperci?

Michał Globisz: - Wybór Listkiewicza jest przedłużeniem sytuacji, jaka była do tej pory. Fakt, że nie było konkurentów też o czymś świadczy. Nie było ludzi, którzy staraliby się wnieść do polskiej piłki nożnej coś nowego. Każdy kto wystartowałby do tego pojedynku, wiedziałby, że go przegra. Wymieniano Engela, Piechniczka, Strejlaua. Ale nikt nie chciał ponosić porażki i przyznawać się, że jego program przegrywa. Poza tym Michał jest doskonałym politykiem, dyplomatą, ma układy w UEFA, gdzie jest przewodniczącym jednej z komisji. To jest jeden jego z poważniejszych atutów. Jednym z najważniejszych plusów jego poprzedniej kadencji było powstanie młodzieżowych szkół piłkarskich. Ostatnie wyniki reprezentacji także wpłynęły na jego korzyść. Jestem za.

Piotr Rzepka: - Wybór Listkiewicza oznacza, że z naszą piłką nie jest za ciekawie. Reprezentacja zrobiła kilka fajnych wyników, jednak to, co pokazały nasze kluby w europejskich pucharach, woła o pomstę do nieba. A przecież jest to wykładnik pracy ludzi PZPN. Zdziwiło mnie to, że nie było kontrakandydanta dla Listkiewicza. Przecież było tyle głosów o powstawaniu różnych obozów. Wszystko jednak wskazuje na to, że niektórzy poszli w stronę indywidualnych korzyści. Przeraża mnie to, że nie ma osoby, która mogłaby być szefem związku. Z drugiej jednak strony, Listkiewicz ma jakieś doświadczenie. Jest znany w strukturach światowej piłki nożnej.

Jarosław Kotas: - Inaczej być nie mogło. Miałem kontakt z Jasiem Tomaszewskim w Widzewie Łódź, który ostatnio sam w "Przeglądzie Sportowym" powiedział, że woli Listkiewicza, bo gorszego zła już nie będzie. Z drugiej strony może będzie lepiej. Każdy się wymądrza, ale to nie jest łatwa posada. Za kadencji Listkiewicza byliśmy na mistrzostwach świata, związek zmusił kluby do walki o licencje, ustawiania jupiterów. Nie jestem taki anty... Raczej jestem po jego stronie. Wiem, jak związek działał za kadencji poprzednich prezesów. To był horror. A Listkiewicz małymi krokami idzie do przodu.
Głos WybrzeżaKryst.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane