Będą mieli o czym myśleć polscy piłkarze ręczni i ich trener Bogdan Zajączkowski we Władysławowie podczas zgrupowania przed finałami mistrzostw Europy. Po ostatnich meczach towarzyskich we Francji i Hiszpanii podstawową cechą biało-czerwonych jest... nieobliczalność i niestabilność formy. Po starciach jak równy z równym z mistrzami świata oraz złotymi i srebrnymi medalistami igrzysk olimpijskich, przychodzą porażki z egzotycznymi rywalami, za jakich w dalszym ciągu uchodzą w tej dyscyplinie Japonia czy Tunezja.
Po trzech przegranych we Francji (dwukrotnie z gospodarzami oraz z Japonią) Polacy przenieśli się do Alicante, gdzie uczestniczyli w trzydniowym turnieju międzynarodowym imienia Domingo Barcenasa.
Na pierwszy ogień poszli mistrzowie olimpijscy z Sydney - Rosjanie. W pierwszej połowie wszystko toczyło się zgodnie z planem. "Sborna" wygrała ją 12:8. Jednak po zmianie stron do frontalnego ataku ruszyli biało-czerwoni. Skuteczny był
Marcin Lijewski (7 bramek), do kontr biegali skrzydłowi:
Piotr Obrusiewicz (5) i
Leszek Starczan (4), a także pomorscy szczypiorniści -
Marcin Pilch i
Piotr Frelek, którzy zdobyli po jednej bramce. I doszło do sensacji. Polska wygrała 25:22!
W sobotę zespół Zajączkowskiego napsuł sporo krwi faworyzowanym gospodarzom. Hiszpanie, którzy w pierwszym meczu ograli Tunezję 23:18, zmontowali najsilniejszy skład. Jednak przy większej dozie odporności psychicznej to nasza reprezentacja zeszłaby z parkietu jako zwycięzca.
- Mecz był bardzo wyrównany. W pewnym monecie udało nam się uzyskać cztery bramki przewagi. Niestety, zemściły się na nas aż cztery rzuty karne, których nie wykorzystaliśmy - relacjonował z Hiszpanii
Roman Ratyński, kierwonik polskiego zespołu.
Ostatecznie gospodarze wygrali 21:20 (11:12). Po cztery bramki zdobyli Frelek i Starczan, a Pilch ponownie zapisał jedno trafienie.
Przed ostatnią kolejką Polacy mieli jeszcze szanse na wygranie całego turnieju, ale aby o tym myśleć, musieli pokonać Tunezję. Niestety, sprawili srogi zawód, schodząc z parkietu z wynikiem 22:23 (9:10). Tym razem w naszych szeregach najskuteczniejszy był
Rafał Kuptel (5 bramek). Dwa razy na listę strzelców wpisał się Pilch, a raz Frelek.