- 1 Jak bardzo Arka skomplikowała sobie życie? (94 opinie)
- 2 Lechia w ekstraklasie już w sobotę? (73 opinie)
- 3 Trener siatkarzy w szczerym wywiadzie (8 opinii)
- 4 Dramatyczna sytuacja w juniorskiej piłce (10 opinii)
- 5 Żużel: awizowane składy, treningi i starty (160 opinii)
- 6 Większa przewaga Lechii nad wiceliderem (186 opinii) LIVE!
Piotr Dworakowski o regatach w Kielu.
26 czerwca 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
Po pechowych regatach w Gdyni pojechaliśmy ścigać się na Kieler Woche. Do portu w Kielu przybyliśmy we wtorek rano i po sklarowaniu sprzętu zeszliśmy na krótki trening. Później zgłoszenia (oczywiście skasowali nas równo - 170DM), ale ku naszemu zaskoczeniu nie było żadnych pomiarów żagli, pieczątek, numerów na łódki, dostaliśmy tylko czapeczki i stos papierów (najlepsze w tym wszystkim było to, że każda osoba z obsługi, zapytana o miejsce pomiarów, odsyłała nas w inne miejsce, a ostatecznie nikt nam nie powiedział, czy w ogóle są jakieś pomiary).
Pierwszy dzień regat, godzina 9:00, a my już w piankach gotowi do zejścia (ktoś później fajnie powiedział: przecież to niehumanitarne). Start około 11 (jeżeli kogoś dziwi co się działo między 9 a 11, to większość czasu zajęło dopłynięcie na start - tradycja regat w Kielu) i trzy wyścigi przy słabym wietrze. Byliśmy miło zaskoczeni kiedy okazało się, że nawet przy takich warunkach możemy dobrze popłynąć.
Drugi dzień był baaardzo długi, tradycyjnie - 9 w pianki, dobra godzina płynięcia na start (taki krótki czas wynikał z tego, że płynęliśmy z wiatrem) i... koniec wiatru. Po dłuuugim oczekiwaniu o godz. 15 przyszedł wiatr i rozegrano dwa wyścigi. Piankę zdjąłem koło
19, no a jeszcze trzeba było sobie przygotować posiłek.
Trzeciego dnia oczywiście tak samo, tylko, że dodatkowo prześladował nas pech. W pierwszym wyścigu po górnej boi zaplątał się nam fał spinakera, no i lekko oddaliliśmy się od peletonu. Drugi wyścig - falstart na czarnej fladze (godzinka czekania), no a w trzecim biegu zamiast na zewnętrzną trasę, popłynęliśmy na wewnętrzną. I takim to sposobem zakwalifikowaliśmy się do srebrnej grupy.
Czwartego dnia, ścigając się już w swojej grupie, poszło nam nieźle, pomijając jeden falstart (no, ale każdemu się może zdarzyć).
Ostatniego dnia regat, po bardzo zaciętej walce, finiszowaliśmy na 4 i 6 pozycji, dzięki czemu w srebrnej grupie zajęliśmy 5 miejsce (ogólnie 45). Na mecie byliśmy z przodu, ale w porcie jedni z ostatnich, bo nawet nasz ponton z PZŻ nie mógł nas zholować (i znowu pytanie, na co idą składki do PZŻ?). Na lądzie spakowaliśmy się na przyczepę i wyruszyliśmy w drogę do domu.
Podsumowując, imprezę należy uznać za udaną. Organizacja regat - bardzo dobra, warunki pogodowe - dobre (oczywiście jak na Kiel - mało padało), klimat regat - surowy (nie to co regaty w Gdyni), chociaż dużo się w porcie działo, ja to odebrałem bardziej jako uciechę dla osób starszych (koncerty rock"n"roll itp.), a nie zawodników.
Osobiście z wyjazdu jestem zadowolony, z miejsca również, gdyż regaty w Kielu należą do jednych z trudniejszych w sezonie.
specjalnie dla sport.trojmiasto.pl:
Piotr Dworakowski
http://www.sails.pl
Pierwszy dzień regat, godzina 9:00, a my już w piankach gotowi do zejścia (ktoś później fajnie powiedział: przecież to niehumanitarne). Start około 11 (jeżeli kogoś dziwi co się działo między 9 a 11, to większość czasu zajęło dopłynięcie na start - tradycja regat w Kielu) i trzy wyścigi przy słabym wietrze. Byliśmy miło zaskoczeni kiedy okazało się, że nawet przy takich warunkach możemy dobrze popłynąć.
Drugi dzień był baaardzo długi, tradycyjnie - 9 w pianki, dobra godzina płynięcia na start (taki krótki czas wynikał z tego, że płynęliśmy z wiatrem) i... koniec wiatru. Po dłuuugim oczekiwaniu o godz. 15 przyszedł wiatr i rozegrano dwa wyścigi. Piankę zdjąłem koło
19, no a jeszcze trzeba było sobie przygotować posiłek.
Trzeciego dnia oczywiście tak samo, tylko, że dodatkowo prześladował nas pech. W pierwszym wyścigu po górnej boi zaplątał się nam fał spinakera, no i lekko oddaliliśmy się od peletonu. Drugi wyścig - falstart na czarnej fladze (godzinka czekania), no a w trzecim biegu zamiast na zewnętrzną trasę, popłynęliśmy na wewnętrzną. I takim to sposobem zakwalifikowaliśmy się do srebrnej grupy.
Czwartego dnia, ścigając się już w swojej grupie, poszło nam nieźle, pomijając jeden falstart (no, ale każdemu się może zdarzyć).
Ostatniego dnia regat, po bardzo zaciętej walce, finiszowaliśmy na 4 i 6 pozycji, dzięki czemu w srebrnej grupie zajęliśmy 5 miejsce (ogólnie 45). Na mecie byliśmy z przodu, ale w porcie jedni z ostatnich, bo nawet nasz ponton z PZŻ nie mógł nas zholować (i znowu pytanie, na co idą składki do PZŻ?). Na lądzie spakowaliśmy się na przyczepę i wyruszyliśmy w drogę do domu.
Podsumowując, imprezę należy uznać za udaną. Organizacja regat - bardzo dobra, warunki pogodowe - dobre (oczywiście jak na Kiel - mało padało), klimat regat - surowy (nie to co regaty w Gdyni), chociaż dużo się w porcie działo, ja to odebrałem bardziej jako uciechę dla osób starszych (koncerty rock"n"roll itp.), a nie zawodników.
Osobiście z wyjazdu jestem zadowolony, z miejsca również, gdyż regaty w Kielu należą do jednych z trudniejszych w sezonie.
specjalnie dla sport.trojmiasto.pl:
Piotr Dworakowski
http://www.sails.pl
Opinie (1)
-
2001-06-26 21:15
Przynudnawe Kieler Woche
Tak, racja. Te regaty są rzeczywiście przynudnawe na starcie.... ale potem jest całkiem fajnie. Pozdrowienia dla ekipy POL-507... sport.trojmiasto.pl - byliście i jesteście najlepsi... tak trzymać!
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.