To oczywiste, że Litwini byli bardziej wymagającym przeciwnikiem niźli Maltańczycy (4:0 w czwartek), ale przynajmniej dzięki temu, mogliśmy obejrzeć choć namiastkę futbolu. Właściwie, gdyby wynik był wyższy, bardziej odpowiedni wakacyjnym gierkom, np. 6:2, bylibyśmy nawet zadowoleni.
0:1
Gedgaudas (5), 1:1
RASIAK (8), 2:1
MILA (11), 3:1
JELEŃ (50-głową).
Sędzia:
Attard (Malta). Widzów 100.
POLSKA: Szamotulski (46 Kuszczak) - Wasilewski, Głowacki, Kowalczyk (63 Stasiak), Adamski (46 Baszczyński) - Piechniak (76 Surma), Mila (63 Burkhardt), Rachwał
Ż (46 Bieniuk), Radzewicz (76 Madej) - Rasiak (46 Niedzielan), Sikora (46 Jeleń). TRENER: Janas.
LITWA: V. Żutautas - Sanajevas, Mikuckis (31 Majus
Ż), Alunderis, Gedgaudas (73 Savenas) - Żvirgżdauskas, Cesnauskas, Butranevicius (64 Kucys), Danilevicius - Tomasauskas (59 Velicka), Grigalevicius (46 Barievicius). TRENER: Liubinskas.
Kadra
Pawła Janasa skończyła rok na liczbie 10 zwycięstw w 15 spotkaniach. Całkiem nieźle. Żeby jeszcze selekcjoner, już z rocznym stażem, zechciał przedstawić przed kamerami trochę więcej niż kilka nic nie znaczących wniosków. Litwini, jak biało-czerwoni, grali w składzie dalekim od najsilniejszego. W ekipie
Algimantasa Liubinskasa znalazł się grający ongiś w Polsce
Żvirgżdauskas (obecnie Halmstads), choć w awizowanej kadrze byli również inni starzy znajomi, zarabiający teraz w Rosji
Radżius i
Poskus oraz na co dzień występujący w lidze maltańskiej
Vencevicius.
Gra nie zaczęła się po naszej myśli. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego futbolówka wyszła poza "16". Jeden z Litwinów wycofał do
Gedgaudasa i pomocnik FBK Kowno silnie strzelił. U schyłku roku
Szamotulski przepuszcza każdy groźniejszy strzał z dystansu, więc pewnie mało kto był zdziwiony, że piłka ugrzęzła w siatce. Inna sprawa, że chyba zdobywcy gola musieli być zdziwieni. Cieszyli się jak na mundialu, a potem nic więcej ciekawego nie pokazali.
Po dwóch minutach mecz rozpoczynał się od nowa.
Rasiak wyrównał naprawdę ładnym i sprytnym uderzeniem w górny róg bramki. Napastnik Groclinu przytomnie wykończył akcję, którą powinien zamienić na gola już
Sikora, świetnie wypuszczony przez
Milę. Minęły następne trzy minuty, szczerze mówiąc obserwowaliśmy kopaninę, którą postanowił przerwać Rasiak. Strzelił z ponad 20 m, piłka odbiła od jednego z obrońców i bardzo szczęśliwie wpadła pod nogi rozpędzonego "Rogera". W sytuacji sam na sam były lechista strzelił jak należało i już prowadziliśmy. Generalnie grodziszczanie znowu byli najlepsi. Rasiak jeszcze trafił w słupek, Mila bez kompleksów rozgrywał co się dało. Ten chłopak nie zna słowa "stop". Po przerwie
Piechniak, ich kolega klubowy, asystował przy bramce
Jelenia, na którego z kolei Groclin ma chrapkę. Tylko
Niedzielan jakoś tak wypadł blado.