• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przesiadka do Stara

Jacek Główczyński
12 sierpnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Mateuszem Kusznierewiczem

Mateusz Kusznierewicz zapewne na długo zapamięta tegoroczne wakacje na Wybrzeżu. W lipcu jako pierwszy żeglarz został uhonorowany we Władysławowie w Alei Gwiazd, a w sobotę świętował zwycięstwo w Idea Gdynia Sailing Days. Oprócz czeku na 1600 euro zawodnik YKP Warszawa na wodach Zatoki Gdańskiej zdobył także tytuł mistrza Polski w klasie Finn. To jego dziesiąte złoto w karierze i dziewiąte z rzędu.

- Czy kolejny tytuł może być jeszcze powodem do radości?
- Ależ tak! Cieszę się nie tylko z medali, ze zwycięstw, ale z każdego dnia, który spędzam w łódce na wodzie.
- Gdy Kusznierewicz w mistrzostwach Europy był drugi, a Wacław Szukiel - szósty, wydawało się, że w krajowym championacie będziemy świadkami walki dwóch niemal równorzędnych rywali. Ale znów wygrałeś pewnie, a do ostatniego wyścigu nawet nie musiałeś się fatygować...
- Tylko na pozór to złoto przyszło mi łatwo. Walka była zacięta. Wackowi zresztą udało się wygrać trzy biegi.
- Sporo mówi się o teamie polskich finnistów. Czy na wspólnych treningach z braćmi Szukielami możesz coś zyskać, czy tylko jest to okazja dla olsztynian, by podciągnąć się u boku mistrza?
- Na pewno łatwiej zanotować postęp, gdy zajmowało się dotychczas dwudzieste miejsca w mistrzowskich regatach. Wówczas awans do czołówki od razu widać. W moim przypadku o zdecydowany krok do przodu jest trudniej.
- Po co zatem jeść tę żabę?
- Bo treningi w grupie to zawsze dodatkowy bodziec do pracy. Wszędzie tam, gdzie się spotykamy, robimy wszystko razem. Zajęcia opracowuje Tomek Rumszewicz. Często wymieniamy się sprzętem, masztami... Anglicy, Francuzi czy Duńczycy ćwiczą tak od dawna. W Polsce takich grup jest mało. Najbardziej znana i zgrana to ekipa windsurfingu w klasie Mistral, którą prowadzi Paweł Kowalski.
- Organizatorzy Idea Gdynia Sailing Days nęcili do startu w regatach wysoką pulą nagród. Ostatecznie złapali tylko jednego mistrza olimpijskiego - Kusznierewicza. Zresztą trudno uznać to za ich sukces, gdyż przyjeżdżasz na te regaty od początku. Co trzeba zrobić, aby do tej rywalizacji przekonać mistrzów zagranicznych?
- Ciężko powiedzieć... Regaty są dobrze zorganizowane. 50 tysięcy euro to naprawdę duży magnes. Mało jest miejsc, gdzie żeglarze w klasach olimpijskich mogą zarobić więcej. Skoro nie przyjeżdżają, to może trzeba zacząć wysyłać zaproszenia imienne...
- Z Gdyni przemieszczasz się na regaty przedolimpijskie do Aten. Z jakimi nadziejami?
- Będą to na pewno ciekawe regaty, ale ważniejsze od wyników będzie w nich rozpoznanie akwenu. Startem docelowym w tym sezonie są dla mnie wrześniowe mistrzostwa świata.
- Co już wiesz o olimpijskich wodach. Mogą ci za rok sprzyjać czy nie?
- Zapowiada się bardzo ciężka walka o medale na igrzyskach. Tamtejsze wiatry są bowiem bardzo zmienne. Ale ja z Aten mam bardzo dobre wspomnienia. Na mistrzostwach świata w 1998 roku byłem pierwszy, a przed rokiem w tej samej rangi imprezie zająłem drugie miejsce.
- Czy to prawda, że w Atenach pożegnasz się z Finnem?
- Tak. Będą to moje trzecie igrzyska w tej klasie. Uznałem, że czas na zmiany.
- Podążysz - śladami Karola Jabłońskiego - do zawodowego jachtingu czy też pozostaniesz w olimpijskiej rodzinie, ale w innej klasie?
- W przeszłości wielu zawodników z Finna przesiadało się na większą łódkę. Wybierali klasę Star i na ogół pływali tam z sukcesami. Zamierzam uczynić podobnie.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane