- 1 Arka: odwołanie od kartki, kontuzjowani walczą (50 opinii)
- 2 Kapić chce i zasłużył, by zostać w Lechii (50 opinii)
- 3 Solidny Iversen, zapracowany Brennan (15 opinii)
- 4 Gedania wyszarpała zwycięstwo (9 opinii)
- 5 Święto gimnastyki. Ponad 20 krajów
- 6 Lechia gotowa na fetę i inne scenariusze (143 opinie)
Rozmowa z Karoliną Chlewińską, brązową medalistką
Karolina Chlewińska powróciła do młodzieżowych mistrzostw świata po dwuletniej przerwie. Poprzednio dwukrotnie startowała jako kadetka. We włoskiej Trapani zadebiutowała w kategorii juniorek. Tym większą radość sprawił 20-letniej podopiecznej Longina Szmita brązowy medal. Do pełni szczęścia zabrakło gdańskiej florecistce krążka z turnieju drużynowego. Polki uplasowały się na czwartej pozycji.
- Co prawda, wygrałaś ostatnie zawody Pucharu Świata w Walkirch, ale mistrzowskiego medalu bardziej oczekiwaliśmy od Katarzyny Kryczało. Lubisz startować, gdy nie na tobie ogniskuje się uwaga?
- Coś w tym musi być. Gdy debiutowałam jako kadetka, zajęłam 14. miejsce. Rok później jechałam na Węgry z medalowymi nadziejami, ale skończyło się przegraną walką już w 1/32 finału. Teraz nikt nie wywierał na mnie presji i udało się zdobyć medal. To moje największe osiągnięcie. Wcześniej na międzynarodowej arenie miałam tylko brąz w drużynie z mistrzostw Europy juniorek.
- Czy droga na podium była trudna?
- W eliminacjach przegrałam tylko jedną walkę, zresztą z bardzo dobrą znajomą, dziewczyną z Wenezueli, która na co dzień trenuje w Gdańsku. W pucharowej drabince wszystkie walki miałam raczej wyrównane. Gdy w ćwierćfinale los skojarzył mnie z Rosjanką, nie wierzyłam, że uda mi się przejść tę rywalkę.
- Przegrana, i to wyraźna, przyszła dopiero w półfinale. Czyżby zdobycie medalu tak cię zdekoncentrowało, czy też może zabrakło ci sił?
- Może sił, może umiejętności? Nie wiedziałam, co mam robić na planszy. Trudność polegała na tym, że Azjatki nie jeżdżą na zawody Pucharu Świata, a zatem nie ma kiedy rozszyfrować ich stylu walki. Poprzednio z zawodniczką z tego kontynentu walczyłam tylko raz. Było to trzy lata temu w mistrzostwach świata kadetek. Przegrałam z reprezentantką Japonii.
- Przed wyjazdem do Włoch Longin Szmit typował, że będzie na pewno jeden medal i był skłonny dawać wam więcej szans w turnieju drużynowym niż indywidualnym. Dlaczego zawiodłyście trenera?
- Także dla nas czwarte miejsce było sporym zawodem. Najłatwiej byłoby wszystko zrzucić na zawodniczkę spoza Gdańska, czyli Joannę Bórkowską, która nie miała najlepszego dnia. Jednak żadna z nas nie może mieć czystego sumienia. Jeśli jeszcze można wytłumaczyć porażkę w półfinale z Rosją, to meczu o trzecie miejsce z Amerykankami nie powinnybyłyśmy przegrać. Rywalki był od nas teoretycznie słabsze i należało już w pierwszych walkach zdobyć przewagę, aby odebrać im ochotę do walki. Szkoda, że nie udało mi się w przedostatnim pojedynku utrzymać przewagi. Przegrałam 1:4 i rywalki wyrównały na 36:36. W ostatniej walce nie powiodło się Kasi Kryczało, która przegrała dwoma trafieniami.
- Startem we Włoszech zakończyłaś występy w gronie juniorek. Czy zamierzasz podjąć walkę z seniorkami?
- Liczę, że ten medal będzie dobrą przepustką do starszej kategorii, może kilka spraw mi ułatwi.
- A czy sport nie będzie kolidował z nauką. Jak na florecistkę, wybrałaś nietypową uczelnię?
- Rzeczywiście studiuję w Akademii Morskiej, a moją specjalizacją jest biznes elektroniczny. Mam nadzieję, że uda mi się pogodzić obie sprawy.
Karolina Chlewińska powróciła do młodzieżowych mistrzostw świata po dwuletniej przerwie. Poprzednio dwukrotnie startowała jako kadetka. We włoskiej Trapani zadebiutowała w kategorii juniorek. Tym większą radość sprawił 20-letniej podopiecznej Longina Szmita brązowy medal. Do pełni szczęścia zabrakło gdańskiej florecistce krążka z turnieju drużynowego. Polki uplasowały się na czwartej pozycji.
- Co prawda, wygrałaś ostatnie zawody Pucharu Świata w Walkirch, ale mistrzowskiego medalu bardziej oczekiwaliśmy od Katarzyny Kryczało. Lubisz startować, gdy nie na tobie ogniskuje się uwaga?
- Coś w tym musi być. Gdy debiutowałam jako kadetka, zajęłam 14. miejsce. Rok później jechałam na Węgry z medalowymi nadziejami, ale skończyło się przegraną walką już w 1/32 finału. Teraz nikt nie wywierał na mnie presji i udało się zdobyć medal. To moje największe osiągnięcie. Wcześniej na międzynarodowej arenie miałam tylko brąz w drużynie z mistrzostw Europy juniorek.
- Czy droga na podium była trudna?
- W eliminacjach przegrałam tylko jedną walkę, zresztą z bardzo dobrą znajomą, dziewczyną z Wenezueli, która na co dzień trenuje w Gdańsku. W pucharowej drabince wszystkie walki miałam raczej wyrównane. Gdy w ćwierćfinale los skojarzył mnie z Rosjanką, nie wierzyłam, że uda mi się przejść tę rywalkę.
- Przegrana, i to wyraźna, przyszła dopiero w półfinale. Czyżby zdobycie medalu tak cię zdekoncentrowało, czy też może zabrakło ci sił?
- Może sił, może umiejętności? Nie wiedziałam, co mam robić na planszy. Trudność polegała na tym, że Azjatki nie jeżdżą na zawody Pucharu Świata, a zatem nie ma kiedy rozszyfrować ich stylu walki. Poprzednio z zawodniczką z tego kontynentu walczyłam tylko raz. Było to trzy lata temu w mistrzostwach świata kadetek. Przegrałam z reprezentantką Japonii.
- Przed wyjazdem do Włoch Longin Szmit typował, że będzie na pewno jeden medal i był skłonny dawać wam więcej szans w turnieju drużynowym niż indywidualnym. Dlaczego zawiodłyście trenera?
- Także dla nas czwarte miejsce było sporym zawodem. Najłatwiej byłoby wszystko zrzucić na zawodniczkę spoza Gdańska, czyli Joannę Bórkowską, która nie miała najlepszego dnia. Jednak żadna z nas nie może mieć czystego sumienia. Jeśli jeszcze można wytłumaczyć porażkę w półfinale z Rosją, to meczu o trzecie miejsce z Amerykankami nie powinnybyłyśmy przegrać. Rywalki był od nas teoretycznie słabsze i należało już w pierwszych walkach zdobyć przewagę, aby odebrać im ochotę do walki. Szkoda, że nie udało mi się w przedostatnim pojedynku utrzymać przewagi. Przegrałam 1:4 i rywalki wyrównały na 36:36. W ostatniej walce nie powiodło się Kasi Kryczało, która przegrała dwoma trafieniami.
- Startem we Włoszech zakończyłaś występy w gronie juniorek. Czy zamierzasz podjąć walkę z seniorkami?
- Liczę, że ten medal będzie dobrą przepustką do starszej kategorii, może kilka spraw mi ułatwi.
- A czy sport nie będzie kolidował z nauką. Jak na florecistkę, wybrałaś nietypową uczelnię?
- Rzeczywiście studiuję w Akademii Morskiej, a moją specjalizacją jest biznes elektroniczny. Mam nadzieję, że uda mi się pogodzić obie sprawy.
Wywiady
Opinie (6)
-
2003-04-16 11:56
brawo Karolina!!!
moje gratulecje, oby tak dalej
koleżanka z Alpatu i z biznesu elektronicznego- 0 0
-
2003-04-16 17:37
Brawo Karolina!!
Normalnie jestem miło zaskoczony Twoim medalem:)))
Chyba musimy się umówić na oblanie trzeciego miejsca;)- 0 0
-
2003-04-17 13:00
brawo karolina!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
gratulacje za zwycięstwo. miło mieć taką koleżankę.
- 0 0
-
2003-04-17 14:22
Brawo Karolina!!!
Pojechalas ze wszystkimi jak z dziecmi! Taki power przez caly turniej, nono, nie poznaje kolezanki ;)
Szkoda tylko tej druzynowki, co?- 0 0
-
2003-04-27 17:57
!!!
Gratulacje!!!
Trzymamy kciuki za za dalsze wygrane!!!!!!!!!!- 0 0
-
2003-05-06 20:39
chodzę już od 1 roku
lubie bujideb frew
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.