Nie było niespodzianek w jedenastj kolejce czwartej ligi, chociaż za taką można by uznać remis Olimpii Sztum z Wierzycą. Trzy prowadzące zespoły zgodnie strzeliły rywalom po trzy bramki.
Z prowadzacego tercetu najłatwiejszego rywala miało Powiśle. Do Dzierzgonia przyjechała Gedania.
- Mimo wszystko zespół zlekceważył drużynę gości - ocenił
Krzysztof Mamczarz, dyrektor Powiśla.
- Trzeba jednak również przyznać, że wielki dzień miał młody Czyżniewski. Gdyby nie on, Gedania wróciłaby do domu z bagażem o kilka bramek większym. Wyciągnął pięć piłek, które powinny wpaść do siatki. Po zmianie stron goście zdobyli bramkę, ale to tylko pobudziło mój zespół. Podkręciliśmy tempo i szybko odpowiedzieliśmy dwoma trafieniami. W końcówce mieliśmy miażdżącą przewagę.
- Gra była lepsza od wyniku - ocenił
Rafał Szyłański.
- Chyba zbyt szybko strzeliliśmy bramkę. Od razu zostaliśmy skontrowani i Powiśle objęło prowadzenie 2:1. Jestem zadowolony z postawy Maćka Czyżniewskiego. W debiucie wypadł bardzo dobrze. Liczę, że pomoże nam zdobyć kilka punktów jesienią. Ostatnio gramy lepiej, tylko nadal nie zdobywamy punktów - dodał trener Gedanii.
Ciekawie było w Tczewie, gdzie kibice zobaczyli siedem bramek.
- Do meczu przystąpiliśmy osłabieni, bez pięciu podstawowych graczy - wyznał
Roman Szlicht, trener Wisły.
- Musiałem wystawić młodzież, która w pierwszej połowie spała. Drugą odsłonę lepiej wytrzymaliśmy kondycyjnie. Mimo że Pomezania zajmuje dalsze miejsce, mecz nie był łatwy. Z nikim nie gra się łatwo - dodał szkoleniowiec tczewian.
Siedem bramek obejrzeli również kibice w Słupsku. W konfrontacji Gryfów silniejszy okazał się ten ze Słupska.
- Czerwona kartka dla Pomorskiego wybiła nas z rytmu - mówi
Dariusz German. - Na początku mieliśmy kilka okazji, gra się układała a Pomorski zrobił taki numer... Trzeba powiedzieć, że kartka była jak najbardziej słuszna. Dawid celowo kopnął rywala bez piłki. Zbierze się zarzą klubu i nałożymy na zawodnika karę, również w celach wychowawczych. Mimo to wytrzymaliśmy do przerwy. Szkoda tylko, że straciliśmy przed nią bramkę. W drugiej odsłonie opadliśmy z sił. Chcąc wyrównać odkryliśmy się, a gospodarze kontrowali - dodał szkoleniowiec Gryfa Wejherowo.
- Do przerwy wejherowianie mieli więcej z gry - przyznał
Tadeusz Żakieta, trener słupskiej drużyny.
- Goście byli częściej przy piłce. Na początku tak nas przycisnęli, że mieliśmy trudności z wyjściem z szenastki. Bramka na 1:0 ustawiła mecz. Może to dziwne, ale gdy czerwoną kartkę dostał Matuszewski i było dziesięciu na dziesięciu, zaczęliśmy grać lepiej. Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu, liczymy na co najmniej dwadzieścia punktów w rundzie jesiennej.
- Nie mamy monopolu na wygrywanie - mówi
Janusz Kupcewicz, trener Cartusii.
- Wszyscy się na nas nastawiają. Wygraną z Orlętami udowodniliśmy niektórym, że nie mowy o kryzysie. Po prostu zdarzają się nam słabsze mecze. Uważam, że Gedania i Lechia przed rokiem miały lepsze składy, a również się męczyły. Mamy problem z wykorzystywaniem sytuacji, ale to jest problem całej polskiej piłki. Zawodnikom brakuje również koncentracji. W przerwie mobilzowałem ich, by nie powtórzyła się sytuacja ze Sztumu - dodał szkoleniowiec lidera tabeli.