Wojciech Nowiński przed sześcioma laty doprowadził młodzieżową reprezentację Polski do czwartego miejsca na mistrzostwach świata. Nic zatem dziwnego, że to do niego trafiła oferta pracy z biało-czerwonymi, skoro turniej finałowy o mistrzostwo Europy odbędzie sie w naszym kraju. Gdański szkoleniowiec objął stanowisko w grudniu 2001 roku.
- Po objęciu reprezentacji postawił pan na ewolucję czy rewolucję w składzie?
- Czasu nie było zbyt wiele, a zatem musiałem pozostawić trzon reprezentacji. Oparłem się na wychowankach SMS Gdańsk. Po meczach sparingowych z Danią, Norwegią, Rosją i Niemcami wyselekcjonowałem grupę 21 zawodników, z którymi 1 lipca w Wągrowcu przystąpiłem do ostatniego etapu przygotowań. W mistrzostwach zagra 16 z nich.
- Czy nie obawia się pan, że wynik reprezentacji będzie wykorzystywany jako argument "za" lub "przeciw" zasadności działalności Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku?
- To byłaby niedorzeczność. Obecnie wiele ośrodków wymiera, a nawet silne klubu mają coraz mniej środków na szkolenie młodzieży. SMS jest niezbędna. Postawa jej wychowanków na mistrzostwach będzie już nie tylko pochodną pracy w szkole. Musimy pamiętać, że ci zawodnicy przez ostatni rok byli w zespołach ekstraklasy, i niestety, z małymi wyjątkami, grzali ławę.
- Gdy dodamy do tego, że ta grupa przegrała ubiegłoroczne eliminacje do mistrzostw Europy, to trzeba zapytać, na czym opiera się wiara w to, że Polska w Gdańsku zdobędzie medal.
- Znam te oczekiwania, które głównie wypływają ze związku. Wolę raczej mowić o tym, że powalczymy o miejsce w pierwszej piątce, a zatem pozycję, która zapewni nam prawo startu w przyszłorocznych finałach mistrzostw świata. Sam nie wiem, jak zachowa się drużyna, która dotychczas grała 2-, 3-dniowe turnieje, w imprezie, gdzie formę trzeba utrzymać przez ponad tydzień.
- Zwykło się mawiać, że dobra drużyna turniejowa to taka, która z meczu na mecz gra coraz lepiej. A wy chyba na początku zawodów musicie osiągnąć najwyższą dyspozycję?
- Rzeczywiście teoretycznie najtrudniejszych rywali - Rumunię i Rosję - będziemy mieli na początku. Powiem szczerze, że ostatnie przygotowania koncentrowały się na tych zespołach. Jeśli wygramy, to będziemy też w gazie na innych, drużyna zyska na pewności...
- Każdy trener stoi przed dyelematem: dostosować taktykę do zawodników, którymi dysponuje, czy też nakłonić zespół do swojej wizji gry. Jak pan rozwiązał ten dylemat?
- Nie ulega wątpliwości, że od czołowych zespołów odbiegamy wyszkoleniem technicznym i nie czas teraz na szczegółową analizę, dlaczego tak się dzieje. Musiałem uporządkować grę, przygotować taką taktykę, aby dać tym chłopcom, Który w pojedynkach jeden na jeden są słabsi od rywali, oręż do ręki. Największy postęp widzę w grze obronnej. Sporo pracowaliśmy też nad wariantami gry w liczebnej przewadze i osłabieniu.
- Czy jest pan przekonany, że w reprezentacji znaleźli się wszyscy najlepsi?
- Tak, wszyscy najlepsi, gdyż w danej chwili są w pełni sił. Podczas selekcji byłem otwarty na propozycje. To ja wprowadziłem do reprezentacji Waszkiewicza, Janiszewskiego, Żółtaka, Swierada czy Lijewskiego.
- Ten ostatni jest młodszym bratem Marcina, jednego z filarów drużyny, z którą w mistrzostwach świata zajął pan czwarte miejsce. Na czyją korzyść wypada porównanie tamtej z obecną reprezentacją?
- Wówczas bazowałem na zawodnikach rocznika 1976-77. Lijewski, Wleklak, Kuptel, Jurasik, Wuszter czy Szmal, są teraz podstawowymi zawodnikami seniorskiej reprezentacji. Jednak już wtedy byli to chłopcy doświadczeni, którzy mieli za sobą 1-2 sezony gry w ekstraklasie. Obecni kadrowicze mają na pewno lepsze warunki fizyczne, ale są mniej ograni. W ostatnim sezonie regularnie grali tylko: Jurkiewicz, Bielecki, Kuchczyński i Waszkiewicz.
- Mówił pan niedawno, że szykują się mistrzostwa niespodzianek. Czyli medal Polaków też można będzie tak potraktować??
- Tak, gdyż nie należymy do grona faworytów. Inna sprawa, że ta grupa wydatnie zmalała, gdyż wielu możnych przepadło w eliminacjach. Generalnie w odwrocie znalazła się Europa zachodnia. Sądzę, że w turnieju finałowym nastąpi ciąg dalszy zaskakujących wyników. Chyba żadna drużyna nie uniknie wzlotów i upadków. Dlatego należy walczyć ze wszystkich sił o każdy punkt.