Debel staje się powoli polską specjalnością. Śladami pary Mariusz Fyrstenberg/Marcin Matkowski poszedł duet Klaudia Jans/Alicja Rosolska, który zwyciężył w grze podwójnej turnieju tenisowego ITF Women's Circuit Gdynia Cup (w puli 10 tysięcy dolarów). W finale polski duet (nr 3) pokonał na kortach gdyńskiej Arki parę... polsko-łotewską Monika Schneider/Irina Kuzmina 7:5, 6:2.
19-letnia
Klaudia Jans po raz kolejny udowodniła, że gdy na placu gry znajdują się cztery zawodniczki, to ona jest postacią wiodącą. Po raz drugi za partnerkę wzięła sobie
Alicję Rosolską i wynik wskazuje, że było to posunięcie trafione. W prażącym słońcu i przy suchym wietrze para ta ograła
Monikę Schnieder i Irinę Kuzminę 7:5, 6:2. Wydawało się, że sprawa będzie łatwiejsza, gdyż w pierwszym secie ubrane w czerwone koszulki oraz białe czapeczki Jans i Rosolska prowadziły 4:0 i 5:1. Szybko zrobiło się jednak 5:5, po tym jak Jans, stojąc przy siatce trafiała w jej oczka, a Rosolska, próbując returnu uderzała piłkę ramą. - To była wina wiatru. Znosił ją i ciężko było trafić - narzekała 18-latka. W drugim secie mecz miał już jednostronny charakter. Od stanu 3:2 (break polsko-łotewskiej pary) Jans i jej partnerka rządziły na korcie.
- Może nie jestem liderką naszego dwuosobowego zespołu, ale jestem bardziej zdecydowana - mówiła Klaudia dopingowana z trybun przez rodzinę i liczne grono znajomych. Zwycięskie panny mogły sobie z radością podziękować za grę.
Zupełnie odmienne nastroje panowały po drugiej stronie kortu. Tam Schneider i Kuzmina długo siedziały na ławce ze zwieszonymi głowami. Nie tylko z powodu rozpaczy nad finałową porażką. Obie pochylały się nad telefonami komórkowymi i słały kolejne SMS-y do rodzin z nie najlepszą wiadomością.
- Do tyłu - rzucił też krótko do słuchawki Łukasz, brat Moniki.
- Było słońce i to najważniejsze, bo ja słońce uwielbiam. Przegrałyśmy przez początek pierwszego seta, to była zupełna beznadzieja - tłumaczyła zawodniczka, która jutro skończy 20 lat.
Wszystkie uczestniczki otrzymały okazałe puchary. Jans z Rosolską pofolgowały sobie na tyle, że do zdjęć pozowały z założonymi na głowy pokrywkami błyszczących i ciężkich nagród. Triumfatorki miały sie z czego cieszyć. Prócz pucharków otrzymały po 6 punktów do deblowej klasyfikacji WTA oraz po 318 dolarów.
W singlu emocje skończyły się dla nas na fazie ćwierćfinałów. W finale zwyciężyła Austriaczka
Daniela Kix, która po jednym z najładniejszych i najbardziej dramatycznych meczów turnieju pokonała
Katerinę Bondarenko 5:7, 7:5, 6:3. Mecz trwał aż 2 godziny i 20 minut. Ukrainka (nr 4), która w piątek obchodziła 17. urodziny (jedna z najmłodszych zawodniczek imprezy), w pierwszym secie przegrywała już 2:5, a mimo to potrafiła wygrać 7:5. W drugim prowadziła z kolei 4:2, by przegrać. Triumfująca zawodniczka z Grazu w nagrodę otrzymała 6 "oczek" do klasyfikacji WTA Tour oraz 1568 doolarów. Co ciekawe, aż do meczu finałowego obie zawodniczki nie straciły choćby seta (Kix - 20 gemów, - Bondarenko - 21).
- To był jeden z moich trudniejszych meczów w karierze. Rywalka grała bardzo silnie, więc starałam się grać płasko każdą piłkę. To było ryzykowne, ale się opłaciło - zauważyła 19-letnia blondynka.