- 1 Ulewa i tylko 8 biegów na żużlu (242 opinie) LIVE!
- 2 Lechia. Kolejne daty świętowania awansu (111 opinii)
- 3 Lechia rozbita. Zmiana lidera (22 opinie)
- 4 Jak Arka zastąpi kontuzjowanego Gojnego? (83 opinie)
- 5 Trefl o krok od awansu do półfinału (13 opinii)
- 6 Arka narzeka. Trener: Sędzia fatalny (101 opinii)
Trener Lechii o meczu z Juventusem
Lechia Gdańsk
Lechia - Juventus trzydzieści lat później.
Zebraliśmy wspomnienia osób, które pamiętają słynny mecz sprzed 30 lat.
"Gdybyśmy przy prowadzeniu 2:1 cofnęli się, zamurowali własną bramkę - to może udałoby się w Gdańsku zremisować z Juventusem Turyn. Ale to nie leżało w naszej naturze. Nie mogłem chłopakom odbierać radości gry, bo my wtedy zawsze chcieliśmy grać ofensywnie. Dlatego z żalem obserwuje pojawiające się obecnie głosy, które próbują umniejszyć nasze sukcesy z początku lat 80-tych. To krzywdzące szczególnie dla ludzi, którzy te wyniki współtworzyli. Nas wówczas nie interesowała ani polityka, ani pozaboiskowe układy" - mówi nam Jerzy Jastrzębowski, trener Lechii, która dokładnie 30 lat temu pod jego wodzą, na stadionie przy ul. Traugutta, w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów przegrana z wielokrotnym mistrzem Włoch 2:3.
SPRAWDŹ, DLACZEGO MECZ LECHIA - JUVENTUS MÓGŁ SIĘ NIE ODBYĆ?!
Z perspektywy czasu żałuję, że wówczas nie przywiązywaliśmy wagi do gromadzenia pamiątek. Został mi tylko różaniec otrzymany od papieża. Były jeszcze gazety włoskie ze sprawozdaniami po naszym występie w Turynie, ale przekazałem je do Muzeum Lechii. Nie wiem, co się stało z piłką, którą rozgrywaliśmy mecz w Gdańsku. Piłkarze na koszulki na pewno wymieniali się z zawodnikami z Juventusu.
Życie porozrzucało chłopaków po wielu zakątkach nie tylko Polski. Jurek Kruszczyński mieszka w Szwecji, Zbyszek Kowalski w Niemczech, Maciek Kamiński we Francji, Darek Wójtowicz i Jacek Grembocki są ligowymi trenerami... Ciężko było tak zgrać terminy, aby wszystkich zgromadzić w jednym miejscu z okazji jakieś rocznicy. Właściwie odbył się tylko jeden taki mecz wspomnień na 28. rocznicę.
Z perspektywy ostatnich lat z żalem patrzę na pojawiające się głosy, które szukają pozaboiskowych sensacji i próbują pomniejszać sukcesy Lechii początku lat 80-tych. Oczywiście dużo więcej jest tych pozytywnych. Jednak boli, że kwestionowana jest sportowa droga do Pucharu Polski. Jeśli "załatwiliśmy" sobie to trofeum, to pewnie też z UEFA się dogadaliśmy, aby przydzieliła nam Juventus?!
To smutne i bolesne, gdyż próbuje się uderzyć w wyniki bardzo młodych ludzi, którymi wtedy byliśmy. Piłkarze w większości wchodzili dopiero w dorosły futbol, a i ja wraz z Józiem Gładyszem na trenerskiej ławce byliśmy dopiero 30-latkami.
Nas wtedy nie interesowała ani polityka, ani pozaboiskowe układy. Chcieliśmy grać, wygrywać i cieszyć się piłką nożną. Późniejsze kariery: Grembockiego, Wójtowicza czy Kruszczyńskiego są dowodem na to, że nie marnowaliśmy czasu na treningach.
Trudno przenosić to co było 30 lat na obecne standardy futbolu. Jednak myślę, że co najmniej z czterech piłkarzy z tamtej Lechii z powodzeniem mogłoby być silnymi punktami obecnej drużyny ligowej.
Lech Kulwicki miał cechy i aktualnie pożądane u stoperów: dobry przegląd pola, umiejętność ustawienia się i wyprowadzenia piłki.
Wójtowicz miał zmysł do rozgrywania, potrafił w drugiej linii zdobyć się na niekonwencjonalne zagrania.
Grembocki był ogromnym talentem, niesłychanie mocny od strony mentalnej, u mnie grał jako prawy pomocnik, a potem, także w reprezentacji Polski spełnił się jako prawy obrońca.
Wreszcie Kruszczyński. Nie tylko był napastnikiem, którego piłka szukała w polu karnym, ale jak już go znalazła, to "Kruchy" jeszcze wiedział co z nią należy zrobić, jak skierować ją do siatki.
Jednak wtedy, choć zdawaliśmy sobie sprawę jak utalentowanych chłopaków mamy, staraliśmy się tonować nastroje, sprawić, aby po meczach z Juventusem szybko zeszli na ziemię. Nie mogli uwierzyć, że są mocni, aby nie osiedli na laurach i przez następne miesiące nie odcinali kuponów od tych meczów.
Powiedzieliśmy sobie: "To już historia". Życie biegło bowiem szybko i czekały nas przede wszystkim wyzwania na krajowym podwórku. W 1983 roku, w Pucharze Zdobywców Pucharów grała przecież II-ligowa Lechia. Naszym głównym celem było zdobycie awansu do ekstraklasy i na koniec sezonu to właśnie nam się udało.
Złośliwi mówią: "Juventus was zlekceważył, w rewanżu wystawił rezerwowy skład, dlatego uniknęliśmy pogromów" A ja mówię: "Daj Boże każdemu taki drugi skład". Przecież w Gdańsku grali mistrzowie świata na czele z Rossim, a ponadto Boniek i Platini!
O tym, że Juventus nas nie zlekceważył świadczy wynik z Turynu, bo przecież nie strzela się siedmiu goli na wstecznym biegu. Także w Gdańsku włoska drużyna nie mogła przegrać, bo mecz bezpośrednio transmitowała ich narodowa telewizja. Co to by było, gdyby taka drużyna doznała porażki z II-ligowcem z Polski?
Gdybyśmy przy prowadzeniu 2:1 cofnęli się, zamurowali własną bramkę to może udałoby się w Gdańsku zremisować. Ale to nie leżało w naszej naturze. Nie mogłem chłopakom odbierać radości gry, bo my wtedy zawsze chcieliśmy grać ofensywnie. I chyba dlatego ten mecz, choć przegrany - wspomina się do dzisiaj. Nie graliśmy o jak najniższą przegraną, a wyszliśmy na boisko, aby wygrać!
Szczerze mówiąc po meczu w Turynie było pewne zwątpienie. "Przegraliśmy 0:7, ludzie pomyślą, że to wstyd" - tak rozmawialiśmy między sobą. Jednak te obawy prysły już na lotnisku w Gdańsku. Ludzie przyszli nas witać entuzjastycznie, mimo że doznaliśmy porażki. Poczuliśmy, że dostaliśmy rozgrzeszenie, mamy znów białą kartkę w tej rywalizacji. To właśnie ci ludzie natchnęli nas znów do walki, pokazali nam, czego oczekują od nas w Gdańsku.
Wówczas dotarło też do nas to, że staliśmy się w pewnym stopniu oknem na świat. Tym bardziej poczuliśmy na sobie bagaż odpowiedzialności i oczekiwań. Wtedy naprawdę było niewiele rzeczy, którymi można było się szczycić.
Do meczu rewanżowego z Juventusem nie było nadzwyczajnych przygotowań. Trzy dni przed spotkaniem pojechaliśmy do Starogardu Gdańskiego, gdzie wówczas przygotowywaliśmy się także do spotkań ligowych. Zgodnie ze zwyczajem na stadion na Traugutta wróciliśmy 1,5 godziny przed meczem.
Gdy wyszliśmy na boisko, gdy zobaczyliśmy ten tłum ludzi, stadion wypełniony po brzegi, nic już nie trzeba było mówić. Na odprawie przedmeczowej wraz z Józiem Gładyszem staraliśmy się tonować nawet nastroje, aby chłopacy się nie "spalili", bo byli tak nabuzowani.
Ten tłum ludzi sprawił, że miało znaczenie tylko tu i teraz. Nie liczyło się to, że przegraliśmy 0:7 w Turynie i na awans nie mamy żadnych szans. Chcieliśmy pokazać na co nas stać, wygrać, a nie jak najmniej przegrać. Nie miało znaczenia, kto był po drugiej stronie boiska. Żadne gwiazdy przy takiej publiczności nie były nam straszne...
14.09.1983, godzina 20:30, Stadio Comunale
JUVENTUS TURYN - LECHIA GDAŃSK 7:0 (4:0)
Bramki: Domenico Penzo 24, 28, 60, 67, Michel Platini 18, 26, Paolo Rossi 75
JUVENTUS: Tacconi - Gentile, Scirea, Brio, Cabrini (30 Caricola), Tardelli, Bonini, Boniek, Platini (60 Lirioli), Rossi, Penzo
LECHIA: Fajfer - Kowalski, Kulwicki, Salach, Cybulski (70 Marchel), Grembocki (73 Józefowicz), Kowalczyk, Kamiński, Kruszczyński, Wójtowicz, Polak (50 Górski).
Sędzia: Nazare (Portugalia). Żółta kartka: Kowalski (Lechia). Widzów: Widzów: 40.000
28.09.1983, godzina 15:30, stadion przy ul. Traugutta
LECHIA GDAŃSK - JUVENTUS TURYN 2:3 (0:1)
Bramki: Marek Kowalczyk 51, Jerzy Kruszczyński 63 (karny) - Beniamino Vignola 18, Roberto Tavola 77, Zbigniew Boniek 83
LECHIA: Fajfer - Kowalski, Kulwicki, Salach, Malcher, Grembocki, Wójtowicz, Kamiński (86 Józefowicz), Kowalczyk, Polak (65 Raczyński), Kruszczyński
JUVENTUS: Tacconi - Caricola, Brio, Scirea, Cabrini (55 Tavola), Bonini, Prandelli (68 Platini), Vignola, Boniek, Rossi, Penzo
Sędzia: Keith Stuart-Hacket (Anglia), Widzów: 30.000
Osoba
Jerzy Jastrzębowski
Urodzony 14 stycznia 1951 roku w Gdańsku.
Piłkarz Lechii w latach 1967-74, grający na pozycji pomocnika. Następnie trener. Pierwszą drużynę Lechii prowadził aż trzykrotnie w latach: 1982-84, 1999-2000 (jako Lechię/Polonię) oraz 2003-04.
Największy sukces odniósł podczas pierwszej kadencji. W 1983 roku doprowadził gdańską drużynę do zdobycia Pucharu Polski oraz meczów w Pucharze Zdobywców Pucharów z Juventusem Turyn, a w 1984 roku wprowadził biało-zielonych do ekstraklasy. W ostatniej kadencji przy Traugutta dołożył swoją cegiełkę do marszu klubu z A klasy do ekstraklasy. Potem prowadził jeszcze oldbojów Lechii, m.in. w meczach Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim.
Ponadto był trenerem w następujących klubach: Gryfie Słupsk, Igloopolu Dębica, Arce Gdynia, Miedzi Legnica, Pegrotourze Dębica, Pomezanii Malbork, Polonia Gdańsk, Pomezanii, Jezioraku Iława, Sparcie Brodnica, Unii Tczew, Sparcie, Jezioraku, Bałtyku Gdynia, Orle Trąbki Wielkie, Kaszubii Kościerzyna, Cartusii, Gryfie Tczew, Stolemie Gniewino i Powiślu Dzierzgoń.
Jerzy Jastrzębowski - inne felietony:
- Jerzy Jastrzębowski: Lechia Gdańsk cieszy, ale będzie coraz trudniej (12 marca 2024)
- Lechia Gdańsk musi wzmocnić te pozycje. Jerzy Jastrzębowski ocenia (6 grudnia 2023)
- Jerzy Jastrzębowski o III lidze. "Gedania 1922 bliżej awansu, niż Bałtyk utrzymania" (18 maja 2023)
- Jerzy Jastrzębowski: Lechia Gdańsk musi pocierpieć do zimy. Potrzebne transfery (17 października 2022)
- Jerzy Jastrzębowski zna przyczynę, dlaczego Lechia Gdańsk przegrywa na wyjazdach? (5 kwietnia 2022)
Kluby sportowe
Opinie (61) ponad 10 zablokowanych
-
2013-09-28 12:54
.
większość z was nie rozumie o co tak naprawdę chodzi, o coś więcej niż sport...
- 29 1
-
2013-09-28 12:42
Drugoligowa Lechia skompromitowała Polskę przegrywając z Juventusem 0-7 ?
Trzeba być idiotą żeby walnąć takie zdanie i wspominając tamte lata.....
- 37 5
-
2013-09-28 12:31
do tych pierwszych postow
uderz w stol a nozyce same sie odezwa
tytulowe slowa jastrzebowskiego z dedykacja dla zawistnikow
Jastrzębowski: Nie umniejszajcie sukcesów!- 19 6
-
2013-09-28 12:28
A teraz?
Niestety Lechia będzie zbiliżać się do dna tabeli chyba, że wzmocni się prawdziwym napastnikiem, także ponocnikiem kierującym grą.
- 9 17
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.