• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Maciej Wierzbowski nasz reprezentant na MŚ

Stanisław Rajewicz
27 maja 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Dwudziestu trzech piłkarzy i on jeden. Zobaczymy ich na boisku podczas mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii. Gdy w środę rano, dziesięć godzin wcześniej niż reprezentacja, startował na mundial, nie wiedział nic poza tym, że po zbiórce w Seulu "wyląduje" gdzieś w Japonii. W sobotę dowiedział się więcej. Będzie biegać z chorągiewką wzdłuż linii bocznej podczas dwóch spotkań grupy E - Kamerunu z Arabią Saudyjską w Niigacie (6 czerwca) oraz Irlandii również z wicemistrzem Azji pięć dni później. To spotkanie odbędzie się w Jakohamie, czyli tam, gdzie dojdzie do gry o złoty medal. Potraktujmy to za dobry znak. Bo nie ma się co oszukiwać - Maciej Wierzbowski ma większe szanse na występ w finale niż polska "jedenastka".

Urodzony w Gdyni mieszkaniec Gdańska. Kibic Arki i Lechii. Pracownik naukowy Politechniki Gdańskiej. Na katedrze techniki cieplnej Wydziału Mechaniki pracuje od 1995 roku. Specjalista w dziedzinie termodynamiki. Eksperymentuje w celu zwiększenia wydajności wymienników ciepła. Teoretyk, praktyk, wykładowca. Nasz jedynak. Stąd pochodzi jeszcze Tomasz Wałdoch, który jednak od kilkunastu już lat jest tylko gościem w Trójmieście. Jedynego polskiego sędziego na mistrzostwach odwiedziliśmy tuż przed jego wyjazdem.
Kawalerka na jedenastym piętrze wieżowca na Morenie.

Mile kontrastująca z obskurną klatką schodową. Właściciel pewnie pakowałby się (na środku pokoju leżała duża, do połowy wypełniona butami walizka), gdyby nie goście i częste buczenie telefonu komórkowego. Wcześniej dzwonił m.in. Tomasz Zimoch z pierwszego programu Polskiego Radia. Krótko po reporterze "Głosu" wpadł rachmistrz od spisu powszechnego. Umówił się wcześniej, ale cierpliwie czekał na to aż będzie mógł zadać pytania. Atmosfera pośpiechu, ale nikt nie robił z tego problemu. Gospodarz Maciej, lat 31, od tygodnia doktor inżynier, tryskał humorem. - Redaktor Zimoch zapytał, jak władze miasta zareagowały na mój sukces - śmiał się. - Hm, he, no - jakoś nie miałem więcej do powiedzenia na ten temat... Przed życiową szansą nie było po nim znać niepotrzebnego napięcia ani zmęczenia treningiem, który zakończył na stadionie Lechii. - Teraz możemy jeszcze poplotkować w cztery oczy, bo tam nie będzie to możliwe. W każdej rozmowie sędziego z dziennikarzami ma uczestniczyć oficer prasowy FIFA. To taka cenzura związkowa, mająca zapobiec nieporozumieniom, z których często wynikają nieuzasadnione afery.

Podwójna nominacja Wierzbowskiego, najmłodszego europejskiego arbitra na mundialu (!), znaczy, że potwierdził zaufanie światowej centrali. Solidnie przygotował się do zadania. W Seulu jeszcze raz - bo był tam w marcu na pięciodniowym zgrupowaniu - przeszedł pozytywnie szczegółowe badania, a wyniki testów wydolnościowych musiały być zadowalające. - Dwa miesiące temu otrzymałem harmonogram treningów i sprzęt do kontroli na odległość - opowiadał. - Przed treningiem zakładałem specjalny pas na klatkę piersiową, również zegarek na dłoń i belgijski profesor, który odpowiada w FIFA za przygotowanie arbitrów, wiedział o mnie wszystko. Kiedy biegałem, jak intensywnie i z jakim skutkiem. Jakim cudem? Otóż ów czasomierz posiada niezwykłe funkcje. Przede wszystkim rejestruje pracę serca w trakcie wyznaczonego wysiłku. Oblicza nawet spalone kalorie. Komplet zapisanych w nim danych przesyłałem drogą elektroniczną. Wystarczyło połączyć zegarek z notebookiem poprzez port podczerwieni.

Wierzbowski ma w dorobku trzy poważne turnieje mistrzowskie - ME U-16 i mecz finałowy w Szkocji (1998), MME na Słowacji (2000) oraz MŚ U-20 w Argentynie (2001). Od 1998 roku systematycznie zbierał doświadczenia podczas meczów Ligi Mistrzów oraz eliminacji EURO 2000 i MŚ 2002. Jak na kogoś, kto sędziuje od kwietnia '90, dorobek to nie tyle znaczący, ile zdumiewający. Przez dwanaście lat doszedł na sam szczyt. Teraz, na arenie międzynarodowej, asystuje Jackowi Granatowi, często będąc nominowany imiennie. Poznaliśmy go jednak jako asystenta Ryszarda Wójcika, którego poznał w momencie bardzo szczęśliwym dla lidera polskich sędziów. Los chciał, że właśnie Wierzbowski poinformował Wójcika, iż pojedzie on - w zastępstwie kontuzjowanego Andersa Friska ze Szwecji - na Coupe du Monde we Francji. - Taką wiadomość podczas mistrzostw w Szkocji przekazał mi obserwator z Komisji Sędziowskiej UEFA...
Do tej chwili nasz bohater wspierał chorągiewką gdańskiego pierwszoligowca Andrzeja Czyżniewskiego, swojego nauczyciela. - Znam go od czasów, gdy na stadionie Arki bawił się kapslami w Wyścig Pokoju - wspomina "Czyżyk". - Wyjazd Maćka na finały MŚ to fakt doniosły. Gdyby nie był człowiekiem aż tak skromnym, jego nominacja miałaby znacznie większe odbicie w mediach. Mam przeczucie, że zajdzie daleko. Na tak wysokim szczeblu decydują jedynie umiejętności. Ocena obserwatorów zagranicznych ma inny charakter niż polskich. Nie jest zależna od układów. Wiem z doświadczenia, iż gdyby nie zależało to od FIFA, gdzieś po drodze na światowy top Maciej mógłby zostać skasowany.

Wierzbowski, zdaniem Czyżniewskiego, ma kluczową dla tej profesji zaletę. Nie wychodzi przed szereg. Prawdopodobnie to on był pierwszym, który zdolnemu młodzianowi wybił z głowy marzenia o gwizdku. - Fundamentem naszej współpracy była prawda. Powiedziałem mu, że jako sędzia główny dojdzie najwyżej do polskiej drugiej ligi. Szkoda więc fatygi. Charakter Macieja po prostu nie pasuje do tej roli. To człowiek szalenie dowcipny, inteligentny, wcale nie taki grzeczny, jak sprawia wrażenie, ale żeby zapanować nad tłumem rozeźlonych kibiców, aby zdzierżyć totalną krytykę, trzeba mieć "coś" jeszcze.

Sam zainteresowany twierdzi, iż w pierwszej kolejności brakuje mu czasu. Zdaje sobie sprawę, że w roli asystenta nie osiągnie nic więcej, że raczej nie pojedzie na następne, niemieckie MŚ, jednak równie dobrze wie, iż nie zdąży awansować do II ligi przed 35. rokiem życia. Tego wymagają przepisy. Dziś Wierzbowski jest głównym
zaledwie w IV lidze.

- Decyzją PZPN przed obecnym sezonem zostałem zdegradowany z trzeciej ligi. Mimo że w rankingu zajmowałem szóste miejsce pośród trzydziestu arbitrów. Jestem asystentem, toteż jako główny blokuję miejsce młodzieży. To stanowisko związku. Moje doświadczenie okazało się nieistotne. Oczywiście, mógłbym odrzucić chorągiewkę i próbować przebić się przez dwie ligi, jednak taki zamiar ma jeszcze wielu innych arbitrów. Od których trzeba być lepszym. To nie jest prosta rzecz. Zatem decyzji, o której kiedyś myślałem, nie będzie. Pozostanę przy linii bocznej.


Tymczasem najważniejsze jest, aby pozostał jak najdłużej w centrum wydarzeń. Pierwsze marzenie dotyczące finałów już mu się spełniło. W pierwszym spotkaniu będzie asystował Terje Hauge. Norweg jest jednym z czterech sprawiedliwych oddelegowanych do Japonii, z którymi pan Maciej pracował wcześniej. Drugie zawody poprowadzi Senegalczyk. Wierzymy, że Wierzbowski na gorąco opowie o tym Czytelnikom "Głosu". Obiecał dać sygnał.
Głos WybrzeżaStanisław Rajewicz

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane