• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Może to jest tylko sen...

Jacek Główczyński
1 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Witoldem Jagłą

Witold Jagła po raz drugi został zwolniony ze stanowiska pierwszego szkoleniowca gdańskiej drużyny siatkarek. Przed trzema laty podziękowano mu na kilkanaście dni przed inauguracją sezonu, teraz musiał opuścić trenerską ławkę już po pierwszym ligowym meczu.

- Zaskoczony?
- Bardzo.
- Były oznaki, że tak to się może skończyć?
- Najwyraźniej byłem za mało spostrzegawczy, bo ich nie zauważyłem. Dopiero po wszystkim dowiedziałem się, że już w poprzednią niedzielę doszło do długiej rozmowy działaczy.
- Podziękowano panu w czwartek, gdy miał pan prawo oczekiwać gratulacji za pucharowe zwycięstwo w Częstochowie...
- Wróciliśmy o czwartej rano. Niewiele spałem. Dzielnie stawiłem się w klubie, aby wykonywać swoje obowiązki. Gdy usłyszałem od prezesa, że nie pracuję już z pierwszą drużyną, myślałem, że to żarty lub jeszcze się nie obudziłem i mam koszmarny sen.
- Czy przyznaje się pan do błędów?
- Przegrałem dopiero jeden mecz. Nie pamiętam, by w krajowej siatkówce zwolniono kogoś już po inauguracyjnej kolejce. Wydaje mi się, że przebrnąłem przez najtrudniejszy okres. Przed rokiem udało mi się utrzymać w ekstraklasie zespół, choć przed rozgrywkami doznał bardzo znaczącego osłabienia. Teraz były kolejne ubytki, a ponadto w okresie przygotowawczym musieliśmy pracować w zimnej hali.
- Prezes wyjaśnia, że tę decyzję podjął właściwie dla pana dobra. Jest pan przepracowany?
- Przyzwyczaiłem się do tego. Od lat krążę między szkołami i klubem, prowadząc różne zespoły. Wydawało mi się, że wszystko poukładałem należycie. Na mecze wyjazdowe z młodszymi rocznikami miała podróżować Agnieszka Lewandowska...
- Rozumiem, że gdyby prezes pozostawił panu wybór, z jakich obowiązków chce pan zrezygnować, to nie byłaby to pierwsza drużyna?
- Mam rodzinę, liczy się więc stabilizacja. Nie pomyślałbym o odpuszczeniu pracy w szkole. Z tego też powodu nigdy nie myślałem o zmianie barw klubowych, wyjeździe z Gdańska... Na gruncie sportowym prowadzenie zespołu ligowego jest zaszczytem. Obcując z seniorkami i przeciwnikami z najwyższej półki, trener zmuszony jest do ciągłych analiz, podpatrywania, a zatem szybciej się uczy i rozwija. Aczkolwiek niczego nie można ciągnąć w nieskończoność. Kiedyś musi pojawić się znużenie, wyczerpanie. Myślę, że po czterech latach dobrze jest zrobić sobie przerwę, zmienić otoczenie.
- W pana przypadku przygoda z seniorską siatkówką trwała najpierw dwa sezony, a teraz niewiele ponad sezon. Kiedy pojawi się następna szansa?
- Nie mam pojęcia. Jestem do dyspozycji.
- Może spróbuje pan w innym wybrzeżowym klubie?
- Chyba nie. Czuję się dobrze, jeśli mogę wylansować młode zawodniczki. W okolicznych zespołach są raczej dojrzałe siatkarki.
- Marka Mierzwińskiego chyba nie byłoby w Gedanii bez Witold Jagły?
- Rzeczywiście. Przed rokiem miałem dużą swobodę w dobieraniu współpracowników. Poleciłem Marka, bo zdobył z Piastem Szczecin dwa złote medale mistrzostw Polski juniorek.
- Współpracownik okazał się nielojalny?
- Absolutnie nie można tak stawiać sprawy. Życzę Markowi powodzenia, bo gdy drużyna będzie wygrywać, to i praca wykonana przeze mnie nie pójdzie na marne. Jestem skory do pomocy. Już mamy za sobą pierwsze luźne spotkanie. Nastąpiła jedna drobna zmiana w ustawieniu. Kuczyńska zamieniła się pozycją z Wiśniewską.

Kluby sportowe

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane