Na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego gra się w tenisa, ale nie tylko. Po boiskach klubu przy ulicy Ceynowy biegają już tylko najlepsi zawodnicy i zawodniczki uczestniczący w 43. Miedzynarodowych Mistrzostwach Polski (w puli 12,5 tysiąca dolarów). Ci, którzy przegrali - nie wybierają się jednak do domów.
Scenek rodzajowych na trybunach nie brakuje. W trakcie meczu można robić wszystko. Są zatem czytelnicy prasy, piknikujący (lody, kanapki), słuchający muzyki, kłócące się małżeństwa (najświeży przykład: żona zarzuca mężowi że nie zabrał psa na wakacje) oraz opalający się. Jednym z nich był wczoraj 62-letni
Bronisław Zgrzyński, który już w pierwszej rundzie uległ Niemcowi
Lotharowi Nitschke 3:6, 2:6.
- Słoneczko ładnie praży. Nie używam żadnych olejków, czy oliwek - opowiadał prezentujący swą opaleniznę mieszkaniec Strzelec Opolskich, który próbował przy okazji obejrzeć mecz mikstów.
Najważniejsi są jednak grający. W grupie powyżej 50 lat wśród kobiet, jak co roku nie do pokonania dla rywalek jest wiecznie uśmiechnięta
Danuta Szwaj z Gliwic.
- Ja pana znam, ale gdzie mam pana włożyć? - zaczęła z uśmiechem na ustach tenisistka.
- Jak tu się nie cieszyć skoro wygrywam mecz za meczem, a dystans między mną, a rywalkami się nie zmniejsza - mówiła ślązaczka, dopiero od trzech lat mieszkająca w Polsce. Wcześniej, przez 15 lat przebywała w Niemczech. Szwaj jest profesjonalistką. Prowadzi na co dzień szkółkę tenisową, więc okazji do treningu ma sporo. Dalej gra także
Teddy Krawczyk, który w ćwierćfinale grupy do 60 lat ograł gdynianina
Marka Kędzierskiego 7:5, 6:1. Teraz jego rywalem będzie słynny Austriak
Mark Limbeck. Faworytem tej grupy jest jednak oczywiście
Stanisław Labanauskas, który pewnie pokonał
Juliusza Kaczmarka z Gdyni 6:4, 6:0. Szanse na zwycięstwo miał także
Roman Prystrom. Miał - gdyż wczoraj obowiązki wezwały adwokata z powrotem do Jeleniej Góry.
Nawet ci, którzy przegrywają swe mecze są zadowoleni. 59-letni
Andrzej Rybak ze Świnoujścia pokonał w pierwszym meczu
Andrzeja Bartkowiaka 6:4, 6:1, później zaś uległ Amerykaninowi
Chaunceyowi Steele (nr 6 na świecie) 1:6, 2:6.
Jestem stolarzem. W tenisa gram dopiero od pięciu lat, a przekonał mnie do niego 12-letni syn - mówił Rybak.
- Stolarkę z tenisem łączy tylko jedna rzecz. Pieniądze. Na stolarce się je zarabia, a w tenisie wydaje - twierdził.
Z zupełnie innego powodu w biały sport zaangażował się
Marian Lewandowski z Warszawy.
- Tenis mnie rajcuje - opowiadał 60-latek.
- A to wszystko przez Martinę Navratilovą. Zobaczyłem tę dziewczynkę (Navratilova ma 46 lat - przyp. aut.)
w takiej ładnej spódniczce i spodobało mi się - zwierzał się wydawca kolorowych pism.
- Postanowiłem pójść w tym kierunku. O, żeby mnie pan źle nie zrozumiał! Nie noszę spódniczek, tylko gram w tenisa - zakończył pan Marian, który co prawda przegrał pierwszy pojedynek, jednak miał zamiar pokazać swój potencjał. Gdy w czasie rozmowy, podczas turnieju pocieszenia, na "jego" kort weszli inni zawodnicy, tylko krzyknął: "Teraz to jest moje boisko. Nieee? Co, będziemy się bić?" Do rękoczynów an szczęście nie doszło.
- Tylko tak ich postraszyłem - zakończył dziarski tenisista.