- 1 Lechia dokonała "wymaganych płatności" (90 opinii) LIVE!
- 2 Arka nie będzie świętować w niedzielę (137 opinii)
- 3 Kibice Legii na KSW? Tajne ważenie (47 opinii)
- 4 Lechia nie dostała licencji, ma ją Arka (260 opinii)
- 5 Zaczęło się od beczki rumu (4 opinie)
- 6 Derby o finał, Lechia żegna kapitana (11 opinii)
Pojedynek na szczycie. Nata AZS AWF - Montex
13 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
Montex Lublin zweryfikuje medalowe aspiracje piłkarek ręcznych Naty AZS AWF Gdańsk. Siedmiokrotne mistrzynie Polski stawią się w hali widowiskowo-sportowej przy ul. Wiejskiej w sobotę o godzinie 17.00. Przypomnijmy, że zespół Andrzeja Drużkowskiego przewodzi ekstraklasie, a zajmujące trzecią pozycję w tabeli akademiczki tracą do niego trzy punkty.
Trudno być optymistą przed tą konfrontacją. Montex nie tylko jest niepokonany w tym sezonie, ale w ekstraklasie jeszcze nigdy nie oddał nawet punktu Nacie! Nawet w sezonie 1994/95, gdy akademiczki były rewelacyjnym beniaminkiem, a Montex dopiero sposobił się do objęcia krajowej supremacji, właśnie w Lublinie przerwana została zwycięska passa AZS AWF. Jerzy Ciepliński, który wówczas też był szkoleniowcem gdańszczanek, nie zamierza podważać klasy rywalek.
- Gdyby o kolejności decydowały mecze z Monteksem, które musielibyśmy grać tydzień po tygodniu, to na pewno nie mielibyśmy szans. Jednak rozgrywki ligowe rządzą się swoimi prawami. Gramy jedno spotkanie przed własną publicznością i trzeba w nim postawić wszystko na jedną kartkę. Przy maksymalnej mobilizacji, pełnym zaangażowaniu i woli walki przez pewne 60 minut, stać nas, jeśli nie na sprawienie niespodzianki, to przynajmniej prowadzenia wyrównanej gry - zapewnia trener Ciepliński.
W przededniu meczu największym zmartwieniem gdańszczanek są kontuzje. Pamiętamy, że ani razu w tym sezonie nie grały podstawowe zawodniczki: Beata Orzeszka i Monika Puczek. Przed tygodniem w Szczecinie pauzowała Agnieszka Truszyńska, a na domiar złego na dolegliwości kolana narzeka Karolina Tomaszewicz. Aż strach pomyśleć, co się wydarzy, jeśli i te dwie ostatnie będą musiały zająć miejsce na trybunach.
- Na razie nie rozważam takiej możliwości. Truszyńska co prawda w ostatnich dwóch tygodniach nie trenowała, ale wierzę, że przeciwko Monteksowi wyjdzie to gry. Sama jej obecność na parkiecie wiele znaczy. Jednak znam Agnieszkę i wiem, że jeśli rozpocznie grę, to da z siebie wszystko, zarówno w obronie, jak i w ataku. Co prawda, nie widziałem w tym sezonie lublinianek, ale dysponuję zapisem wideo ich meczów. Ponadto bardzo dobrze znam te zawodniczki, gdyż wiele z nich miałem przyjemność prowadzić w klubie bądź reprezentacji. To rywal bez słabych punktów. Musimy szczególnie uważać na Sabinę Soję, Izabelę Czapko i Wiolettę Luberecką, a także pamiętać, że każda inna lublinianka może przejąć z powodzeniem ciężar gry na... siebie. Musimy konsekwentnie realizować przedmeczową taktykę, a szczególnie unikać rzutów z nieprzygotowanych pozycji - mówi gdański szkoleniowiec.
Jak to często bywa przy okazji gry zespołowej, nie zabraknie "smaczków" personalnych. Ciepliński pracował, a Truszyńska i Galina Łotariewa grały w Monteksie. W odwrotną stronę powędrowała Marina Chatkowa, dla której w Gdańsku zabrakło miejsca, gdy zespół objął... Ciepliński. Ponadto jest wiele wątków elbląskich, skąd wywodzą się m.in. trener Drużkowski, Luberecka czy Czapko. Wreszcie z uwagą śledzić będziemy występ Doroty Malczewskiej i Agnieszki Wolskiej, które do Lublina przeniosły się z AKS Gdynia.
- Moja praca czy też występy Gali i Agnieszki w Lublinie, to już historia, która gdzieś jest tylko we wspomnieniach. Chatkowa sama meczu też nie wygra, tym bardziej że w bramce Monteksu jest jeszcze Magda Chemicz. A co do gdynianek, to oczywiście jest żal, że nie są u nas. Taki był ich wybór. Życzę im, aby wiodło im się jak najlepiej, ale może niekoniecznie w... sobotę - przekonuje trener Ciepliński.
Jacek GŁówczyński
Trudno być optymistą przed tą konfrontacją. Montex nie tylko jest niepokonany w tym sezonie, ale w ekstraklasie jeszcze nigdy nie oddał nawet punktu Nacie! Nawet w sezonie 1994/95, gdy akademiczki były rewelacyjnym beniaminkiem, a Montex dopiero sposobił się do objęcia krajowej supremacji, właśnie w Lublinie przerwana została zwycięska passa AZS AWF. Jerzy Ciepliński, który wówczas też był szkoleniowcem gdańszczanek, nie zamierza podważać klasy rywalek.
- Gdyby o kolejności decydowały mecze z Monteksem, które musielibyśmy grać tydzień po tygodniu, to na pewno nie mielibyśmy szans. Jednak rozgrywki ligowe rządzą się swoimi prawami. Gramy jedno spotkanie przed własną publicznością i trzeba w nim postawić wszystko na jedną kartkę. Przy maksymalnej mobilizacji, pełnym zaangażowaniu i woli walki przez pewne 60 minut, stać nas, jeśli nie na sprawienie niespodzianki, to przynajmniej prowadzenia wyrównanej gry - zapewnia trener Ciepliński.
W przededniu meczu największym zmartwieniem gdańszczanek są kontuzje. Pamiętamy, że ani razu w tym sezonie nie grały podstawowe zawodniczki: Beata Orzeszka i Monika Puczek. Przed tygodniem w Szczecinie pauzowała Agnieszka Truszyńska, a na domiar złego na dolegliwości kolana narzeka Karolina Tomaszewicz. Aż strach pomyśleć, co się wydarzy, jeśli i te dwie ostatnie będą musiały zająć miejsce na trybunach.
- Na razie nie rozważam takiej możliwości. Truszyńska co prawda w ostatnich dwóch tygodniach nie trenowała, ale wierzę, że przeciwko Monteksowi wyjdzie to gry. Sama jej obecność na parkiecie wiele znaczy. Jednak znam Agnieszkę i wiem, że jeśli rozpocznie grę, to da z siebie wszystko, zarówno w obronie, jak i w ataku. Co prawda, nie widziałem w tym sezonie lublinianek, ale dysponuję zapisem wideo ich meczów. Ponadto bardzo dobrze znam te zawodniczki, gdyż wiele z nich miałem przyjemność prowadzić w klubie bądź reprezentacji. To rywal bez słabych punktów. Musimy szczególnie uważać na Sabinę Soję, Izabelę Czapko i Wiolettę Luberecką, a także pamiętać, że każda inna lublinianka może przejąć z powodzeniem ciężar gry na... siebie. Musimy konsekwentnie realizować przedmeczową taktykę, a szczególnie unikać rzutów z nieprzygotowanych pozycji - mówi gdański szkoleniowiec.
Jak to często bywa przy okazji gry zespołowej, nie zabraknie "smaczków" personalnych. Ciepliński pracował, a Truszyńska i Galina Łotariewa grały w Monteksie. W odwrotną stronę powędrowała Marina Chatkowa, dla której w Gdańsku zabrakło miejsca, gdy zespół objął... Ciepliński. Ponadto jest wiele wątków elbląskich, skąd wywodzą się m.in. trener Drużkowski, Luberecka czy Czapko. Wreszcie z uwagą śledzić będziemy występ Doroty Malczewskiej i Agnieszki Wolskiej, które do Lublina przeniosły się z AKS Gdynia.
- Moja praca czy też występy Gali i Agnieszki w Lublinie, to już historia, która gdzieś jest tylko we wspomnieniach. Chatkowa sama meczu też nie wygra, tym bardziej że w bramce Monteksu jest jeszcze Magda Chemicz. A co do gdynianek, to oczywiście jest żal, że nie są u nas. Taki był ich wybór. Życzę im, aby wiodło im się jak najlepiej, ale może niekoniecznie w... sobotę - przekonuje trener Ciepliński.
Jacek GŁówczyński
Kluby sportowe
Opinie (1)
-
2001-12-15 09:14
AGA i DORA liczymy na Was !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.