• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sietom Tour: O Bursztynowy Floret

Jacek Główczyński
20 maja 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Polskie florecistki nie miały sobie równych w drużynowym Pucharze Świata. Przed tygodniem triumfowały w Lipsku, podobnie jak w trzech poprzednich zawodach z tego cyklu. W czerwcu w Nowym Jorku odbiorą po raz pierwszy w historii trofeum za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Ale zanim ruszą za wielką wodę, w najbliższą niedzielę stawią się w Gdańsku. Faworytką zawodów Pucharu Polski Sietom Tour - IX Turnieju o Bursztynowy Floret jest jedyna polska olimpijka na Ateny w tej broni, Sylwia Gruchała.

- Czy przyzwyczaiłyście się do roli faworytek na światowych planszach?
- Nie ciąży nam ta etykietka, ale jak to zwykle w sporcie bywa, lepiej atakować niż utrzymywać to co się zdobyło. Nam też kolejne zwycięstwa przychodzą coraz trudniej. Rywalki się wściekają, nie godzą się na kolejne porażki i stawiają zaciekły opór. W naszej sytuacji najtrudniejsze jest utrzymanie ciągłej motywacji do wychodzenia na planszę i wygrywania.
- To chyba dobrze się stało, że dwa tygodnie wcześniej przegrałyście jedyny z 14 pucharowych meczów w tym sezonie?
- Rzeczywiście porażka w Marsylii z Węgierkami, która w tych zawodach zepchnęła nas na trzecie miejsce, sprawiła, że do Niemiec jechałyśmy głodne sukcesu. Coś miałyśmy rywalkom do udowodnienia.
- Sukcesy drużynowe zwłaszcza w kontekście czerwcowych mistrzostw świata cieszą, ale skoro tej konkurencji nie ma na igrzyskach, to z większym zainteresowaniem śledzi sie twoje indywidualne starty. Ostatnie bardzo dobre występy sprawiły, że podniosła się przed tobą poprzeczka oczekiwań. Piąte miejsce z Lipska nie wywołało euforii.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ja też zdążyłam się przyzwyczaić, że walczę znacznie dłużej niż do ćwierćfinałów, jak to miało miejsce w Niemczech. Nie ukrywam, że do Aten chcę jechać po medal, najlepiej złoty. Tam ma przyjść najwyższa forma. Teraz, po tych wszystkich wyjazdach, zgrupowaniach i startach, czuję się zmęczona.
- Czy to oznacza, że nie zobaczymy cię w niedzielę w Gdańsku? Wygraną w klasyfikacji generalnej Sietom Tour masz niemal w kieszeni.
- Nie odpuszczę tego startu, choć występy w Gdańsku są dla mnie zawsze trudniejsze niż w każdym innym miejscu na świecie. Tutaj przychodzą moi kibice, rodzina. Nie chcę nikogo zawieść. Fajnie byłoby, gdybym wygrała, ale nie zapominam, że jest to tylko kolejny sprawdzian, by nie powiedzieć trening przez igrzyskami.
- Jeśli nie Gruchała, to kto wygra w Gdańsku?
- Radziłabym zwrócić uwagę na moje młodsze koleżanki klubowe. Magda Knop, Kasia Kryczało, Joasia Bórkowska czy Karolina Chlewińska są w wysokiej formie i stać je na niespodzianki.
- Będzie im łatwiej, bo mistrzynie świata muszą ograniczyć trening, aby zagrać w telewizyjnych reklamówkach?
- Takie przesięwzięcia nie są realizowane kosztem treningu. Zresztą jeszcze nam bardzo daleko do dużej popularności. To, co robimy na rynku reklamy, to przede wszystkim promocja szermierki. Ale nie ukrywam, że jest mi miło, jeśli widzę swoją twarz na karcie kredytowej lub na bilboardzie, gdy jadę w stronę Gdyni.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane