- 1 Lechia nie dostała licencji, ma ją Arka (112 opinii)
- 2 Żużel odwołany 5 minut przed startem (67 opinii)
- 3 Lechia nie kalkuluje. Chce wygrać z Wisłą (48 opinii)
- 4 Ile kosztuje gra w piłkarskiej B Klasie? (19 opinii)
- 5 Lechia zmienia plany na derby Trójmiasta (114 opinii)
- 6 Trefl rośnie w siłę. Awansuje już w piątek? (3 opinie)
Żużel w błocie i bez gogli
Energa Wybrzeże - żużel
- Gorszy tor od tego pod koniec meczu widziałem chyba tylko w telewizji. Szacunek dla moich kolegów i dla rywali, że udało nam się rozegrać dwanaście wyścigów - mówi Troy Batchelor po niedzielnym zwycięstwie żużlowców Zdunek Wybrzeża nad Unią Tarnów 40:32 w pierwszym półfinale Nice 1. Ligi. Australijczyk aż w dwóch wyścigach musiał zrzucać gogle. - Po jednym okrążeniu były tak zachlapane, że nic nie widziałem - wyjaśnia "Batch". - Końcówka spotkania to była loteria Szkoda, że finał ligi jest rozgrywany w takich warunkach. Wszyscy chcielibyśmy oglądać walkę z rywalami, a nie z mazią i wodą - twierdzi zawodnik Unii Jakub Jamróg.
WYBRZEŻE - UNIA 40:32. RELACJA, ZDJĘCIA. WYSTAW OCENY ŻUŻLOWCOM
Niestety, padający przez całe spotkanie deszcz pogarszał stan toru z wyścigu na wyścig. Udało się jednak rozegrać dwanaście odsłon potrzebnych do tego, aby wynik spotkania został zaliczony.
- Nie było sugestii ani z naszej strony, ani ze strony rywali, aby wcześniej przerywać zawody. Umówiliśmy się, że priorytetem będzie rozegranie dwunastu wyścigów, aby wynik spotkania został uznany. Chciałem podziękować Unii Tarnów za sportową postawę - podkreśla trener gospodarzy Mirosław Kowalik.
To co działo się w ostatnich wyścigach najlepiej obrazowało zachowanie Troya Batchelora. Australijczyk swoje dwa ostatnie wyścigi kończył w niepełnym ekwipunku. Na dystansie zrzucał gogle na tor. Takie postępowanie na żużlowych zawodach w ostatnich dekadach to niezwykła rzadkość po tym, gdy wprowadzono na rynek specjalne zrzutki oraz przewijane taśmy, które zawodnicy mogą regulować jedną dłonią w trakcie wyścigu. Zawodnik goniący rywala jest narażony na błotniste szpryce spod jego kół. W tym wypadku problemu nie ma jedynie ten, który jedzie na prowadzeniu.
- Gorszy tor od tego, po którym jeździliśmy pod koniec meczu widziałem chyba tylko w telewizji. Deszcz padał przez cały mecz i było coraz gorzej. Z czasem czułem się jakbym jeździł na lodzie, było tak ślisko. Sam tor nie był jeszcze aż takim problemem. W dwóch wyścigach zrzucałem gogle, bo po jednym okrążeniu były tak zachlapane błotem, że nie widziałem absolutnie nic. Miałem wprawdzie zrzutki na goglach, ale w tak ekstremalnych warunkach nie wystarczyły. Jestem zaskoczony, że udało nam się rozegrać aż dwanaście wyścigów. Wielki szacunek zarówno dla moich kolegów z drużyny jak i dla rywali - wyjaśnia Troy.
"Batch" był jedynym zawodnikiem, który zdecydował się na tak niebezpieczny manewr. Bez gogli wyścig jedenasty kończył też Jakub Jamróg, ale nie kontynuował już ścigania. Zamiast tego wymachiwał w stronę sędziego zawodów pokazując zabłocone gogle i dając do zrozumienia, co myśli o kontynuowaniu zawodów. Udało się jednak rozegrać jeszcze jeden wyścig.
- Na początku zawodów była walka z rywalami, potem już tylko walka z torem. Ostatnie wyścigi to była loteria, trzeba było nastawić się na start. Później ciężko było coś zrobić na dystansie. Szkoda, że finał ligi jest rozgrywany w takich warunkach. Wszyscy chcielibyśmy oglądać walkę z rywalami, a nie z mazią i wodą - mówi Jamróg.
Zawodnikiem, który paradoksalnie radził sobie w niedzielę z każdym kolejnym startem był Mikkel Bech. Ominął go jednak wyścig w czwartej serii startów przypadający na 13. bieg, którego już nie rozegrano.
- Szczerze mówiąc ja nie miałem problemu z tym, aby dojechać zawody do końca. Mam doświadczenie z błotnistymi torami i wiedziałem jak poustawiać sprzęt. Z drugiej strony to dobrze, że przerwano mecz. Nie chciałbym stawać pod taśmą z kimś kto nie jest przekonany, że poradzi sobie w tych warunkach. To rzeczywiście byłoby niebezpieczne - uważa Duńczyk.
Całe szczęście, że nie licząc wypadku Oskara Fajfera już w pierwszym wyścigu, obyło się bez poważniejszych kraks. Zawodnik Wybrzeża nie mógł kontynuować zawodów, ale badania wykazały, że nie doznał żadnych złamań. Zawodnik narzeka na uraz kolana oraz barku, ale dzięki zabiegom rehabilitacyjnym ma być gotowy na rewanż, który w niedzielę o godz. 14:30 odbędzie się w Tarnowie.
Kluby sportowe
Opinie (42) 10 zablokowanych
-
2017-09-12 12:27
Jazda bez gogli powinna być zabroniona
Prawda jest też taka że za jazdę bez ekwipunku powinno być wykluczenie z wyścigu - przepisy nie powinny pozwalać na to że zawodnik który zdecyduje się na nieracjonalnie wysokie ryzyko kontuzji oka, zyskuje przewagę nad jadącymi w ekwipunku.
Przyzwolenie na takie numery za chwile skończy się tym że komuś tam wyjdzie że lepiej jechać bez pancerza, kasku i rękawic bo cośtam i będzie nakręcanie ryzyka.
Po to jest ekwipunek że każdy ma taki sam i koniec - sport polega na walce na torze w obrębie określonych reguł, a nie bezsensownym ryzykowaniu ciężką kontuzją.
Oczywiście w tych warunkach dawało to sporą przewagę, ale za chwilę okaże się że jak chcesz myśleć o dobrym wyniku to musisz zrzucać gogle.
Są zrywki i to wystarczy - każdy zawodnik powinien jechać tak na ile warunki pozwalają.- 2 4
-
2017-09-13 08:41
Nie wygracie dwumeczu
Tarnów nigdy nie zapomni ślepego Dzikowskiego w 1988 w Rybniku.
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.