• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Turyn. Zimne łydki

Jacek Główczyński
12 lutego 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Rozmowa z fechmistrzem Tadeuszem Pagińskim

Wprawdzie Turyn to nie Neapol, i w styczniu temparatura musi być tam niższa niż w wakacyjnych miesiącach, ale żeby z miasta fiata wracać ze wspomnieniem zimna! A właśnie to uczucie, poza oczywistym żalem po dwóch przegranych finałach, towarzyszy Tadeuszowi Pagińskiemu, szkoleniowcowi reprezentacji Polski i Sietom AZS AWF Gdańsk, po występie jego podopiecznych w Klubowym Pucharze Europy i zawodach Pucharu Świata.

- Nie pamiętam takich zawodów, z których aż cztery zawodniczki wywieziono z planszy na wózkach z kontuzjami. Urazów nabawiły się: Magdalena Mroczkiewicz i Anna Janas, Laura Badea z Rumunii oraz reprezentantka gospodarzy, Margherita Grambassi. Moim zdaniem, winna za taki stan rzeczy jest... posadzka hali. Od marmurowo-granitowych płyt ciągnęło chłodem. Stojąc przy planszy, ubrany w kurtkę, odczuwałem, że jest mi zimno nie tyle w stopy, co w łydki. A zawodniczki były przecież znacznie lżej ubrane - podkreśla akademicki fechtmistrz.
- Był to pierwszy start na międzynarodowej arenie w tym roku. Czy od ostatnich mistrzostw świata coś zmieniło się w czołówce?
- Stawiły się wszystkie najlepsze z wyjątkiem Sabine Bau. Nie wiem, co dzieje się z doświadczoną Niemką. W Turynie faworytki zawiodły. Aktualne mistrzynie świata i igrzysk olimpijskich w ogóle nie weszły do "16".
- Czyli Sylwia Gruchała, najlepsza z Polek w turnieju indywidualnym, znalazła się w dobrym towarzystwie...
- Jednak w niczym to jej nie tłumaczy. W tym turnieju walczyła fatalnie.
- W turniejach drużynowych dwukrotnie było drugie miejsce. Cieszą pana takie rozstrzygnięcia czy smucą?
- Wynik na pewno jest znakomity. Gdyby przed startem ktoś bez walki przyznał nam te miejsca, byłbym zadowolony. Jednak po turniejach nie będę ukrywał, że tak nie jest. W drodze do finału i do połowy meczów o pierwsze miejsce zawodniczki spisywały się znakomicie. W klubowych zmaganiach wygraliśmy z Francuzkami, a później ze Steuą Bukareszt, której skład jest równoznaczny z reprezentacją Rumunii. W Pucharze Świata wygraliśmy z mistrzyniami globu, Rosjankami i mistrzyniami olimpijskimi, za którymi była publiczność.
- W finale zabrakło koncentracji czy dało o sobie znać zmęczenie?
- Na pewno ciężkie wcześniejsze mecze, w których nie było większej różnicy niż 2-3 trafienia, dały o sobie znać, ale sił nie brakowało. W finale w obu przypadkach prowadziliśmy. Wszystko niweczyliśmy przez dwie fatalne walki. Myślę, że to brak koncentracji.
- Po Turynie nie będzie miał pan wiele czasu, aby coś w formie kadrowiczek poprawić.
- Rzeczywiście. Już 20 lutego wyruszamy do Azji. W Seulu walczyć będziemy indywidualnie i drużynowo, a w Szangahaju indywidualnie w kolejnych zawodach Pucharu Świata. Zabieram cztery zawodniczki: Gruchałę, Annę Rybicką, Małgorzatę Wojtkowiak i Katarzynę Kryczało. Ta ostatnia zastąpi Mroczkiewicz, która ma nogę w gipsie.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane