• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z drugiej strony wyspy

Jacek Główczyński
30 lipca 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Norbertem Wilandtem, srebrnym medalistą

- Gdyby była olimpijska klasa trzyosobowa, synowie żeglowaliby razem. A tak, każdy z nich walczy na własny rachunek, na laserze. Sam jestem kapitanem jachtowym, często zabierałem synów na rejsy po Bałtyku, ale uznałem, że to zbyt statyczne dla nich. Stąd pomysł z żeglarstwem regatowym - mówi Waldemar Wilandt, ojciec młodzieżowego wicemistrza świata w klasie Laser. Oprócz 16-letniego Norberta, który właśnie przywiózł srebro z Madery, startują także jego bracia, 17-letni Konrad i 18-letni Artur. - Gdy byli młodsi to często przenosili rywalizację z wody do domu i trwała ona jeszcze długo po regatach - dodaje Tomasz Chamera, trener główny PZŻ.

- Dla nas twój tytuł w Portugalii to niespodzianka. A dla ciebie? - zapytaliśmy reprezentanta Zatoki Puck, ucznia II klasy tamtejszego Liceum Ogólnokształcącego.

- Na pewno też, chociaż jechałem tam z pewnymi nadziejami. Przede wszystkim byłem bardzo dobrze przygotowany. Gdy w połowie lipca zakwalifikowałem się do reprezentacji na te regaty, zdecydowałem się wzmocnić fizycznie. Poza pływaniem była siłownia i bieganie w terenie.
- Obserwując przebieg regat, można było dojść do wniosku, że światowa czołówka w tej kategorii wiekowej jest bardzo szeroka. Różnice punktowe długo były tak małe, że równie dobrze mogłeś wygrać, jak i wypaść z podium.
- Rzeczywiście. Okazało się, że wcale nie trzeba wygrywać pojedynczych wyścigów, bo najważniejsza jest równa forma, żeglowanie bez wpadek. W czołówce były duże przetasowania. Po pierwszym dniu byłem dopiero osiemnasty, a później zbliżyłem się nawet na punkty do prowadzącego Australijczyka. Generalnie nie miałem rozeznania co do sił. Dotychczas startowałem za granicą jedynie w seniorskich regatach o Puchar Świata i nie było tam wysokich lokat. Natomiast w młodzieżowych regatach o mistrzostwo Europy nie mogłem wystartować, byłem za... młody. Startują w nich zawodnicy od 17 do 21 roku życia.
- Czekają jeszcze dwa lata startów w mistrzostwach świata ISAF. To szczególnie cieszy Gdynię, w której najlepsi młodzieżowcy globu pojawią się za rok. Lubisz startować z etykietką faworyta?
- Nigdy wcześniej nim nie byłem! Nie mam nawet złota z mistrzostw Polski. W tym roku, zarówno wśród juniorów, jak i młodzieżowców, byłem drugi. Ale powinno być łatwiej. Nie będę musiał walczyć w kwalifikacjach do gdyńskich regat. Jako medaliście, miejsce w kolejnych mistrzostwach należy mi się z urzędu.
- Jaki wpływ na twoje wyniki ma akwen, na którym startujesz?
- Bardzo lubię startować w Pucku. W Gdyni jest już z tym gorzej. Natomiast na Maderze nigdy wcześniej nie pływałem. Wszyscy mówili, że będzie tam mocno i równo wiało. Lubię takie warunki. Jednak okazało się, że trasę ustawiono z drugiej strony wyspy, a tam wiatr był taki jak na jeziorze, na przykład w Kietrzu, czyli było go mało i kręcił.
- W młodzieżowych regatach w kraju w ciemno można obstawiać, że wygra Wilandt. Który z was jest najlepszy?
- Na podium są trzy miejsca. Dla każdego z nas starczy. Z przodu jest Artur, a ja z Konradem walczę o drugą pozycję. Zdarza się, że czasmi ustalamy wspólną taktykę. Ale to się dzieje zazwyczaj pod koniec regat, gdy sytuacja w tabeli jest wyklarowana i wiadomo, komu najbardziej należy pomóc.
- Nie przeraża was fakt, że liderem polskiego lasera jest Maciek Grabowski, wciąż młody, ale już utytułowany? Miejsce na igrzyskach olimpijskich jest tylko jedno.
- Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Trzeba wierzyć, że nasz dzień nadejdzie. Na razie Maciek góruje nad nami głównie techniką i doświadczeniem.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane