Adam Deja o kibicach Arki Gdynia: Na ulicy życzą powodzenia, "nie jadą na nas"

- Każdy kibic jest wymagający. Jak nie idzie to wiadomo, że krzyczą z trybun. Jeżeli strzelamy bramki, to się cieszą i dopingują. Na ulicy nas poznają i podchodzą. Jednak nie ma czegoś takiego, że "jadą po nas". Bardziej życzą powodzenia - tak Adam Deja opisuje relacje piłkarzy Arki Gdynia z sympatykami żółto-niebieskich. Pomocnik obiecuje, że w niedzielę, w meczu z ŁKS Łódź przypomni o swoim atomowym uderzeniu, a drużyna od razu narzuci swój styl i przejmie inicjatywę.

Aleksandar Rogić apeluje do kibiców Arki Gdynia. Czy ma rację? - ankieta

Jacek Główczyński: Czy apel do kibiców trenera Aleksandara Rogicia zaskoczył pana?

Adam Deja: Trener po prostu jest takim człowiekiem, że dla niego trening jest najważniejszy. Dlatego chce, abyśmy to co pokazujemy na zajęciach, przenieśli na mecz.

Potrzebujecie takiej tarczy, która na siebie weźmie gromy i niezadowolenie kibiców?

Trudno powiedzieć. Trener broni nas. On w nas wierzy, my wierzymy w niego. To jego później rozliczają za to, co my pokazujemy na boisku. Mam nadzieję, że to wszystko przekujemy w dobrą grę.

Presja rzeczywiści bywa tak przygniatająca, że czasem nie pozwala wymienić dwóch celnych podań?

Nie. Nie ma co szukać usprawiedliwienia. Każdy z nas jest profesjonalistą. Tego się od nas wymaga, żebyśmy odcinali się od takich rzeczy. Ale też każdy z nas jest człowiekiem, który słyszy i nie jest to na pewno miłe. Myślę, że to ostatnie zwycięstwo nad Rakowem da nam dużego kopa i będziemy piąć się w górę w tabeli.

Trener wyliczył, że przy odpowiednim dopingu, Arka może być lepsza o 30-40 procent. Naprawdę aż o tyle?

No tak. Szczerze powiem, że na treningach wygląda to naprawdę dobrze. Teraz chodzi o to, aby formę z treningów przenieść na mecze.

Ale na treningach nie ma dopingu?

No nie ma...

Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN zmieniła karę dla Arki Gdynia, Klub zapłaci, ale wszyscy kibice mogą przyjść na mecz.

Czyli jednak może to ta presja i stres sprawiają, że przed kibicami nie pokazujecie tego, co potraficie?

Tak. Presja oraz miejsce w tabeli, które zajmujemy też robią swoje.

Nie potraficie wyrzucić z głów miejsca w tabeli?

Z tyłu głowy zawsze jest przed meczem, że teraz nie mamy już praktycznie marginesu błędu. Musimy punktować na każdym spotkaniu. W maju każdy teraz zdobyty punkt, może okazać się na wagę złota.

Sport zna wiele przykładów, nie tylko w piłce nożnej - mistrzów treningów, którzy na zawodach nigdy nie pokazali tego co trafią. Nie obawiacie się, że tak skończycie?

Ciężko mi powiedzieć. Każdy chciałby grać jak na treningu, ale przychodzi potem mecz i jest czasami inaczej.



Co pan myśli o dopingu na meczach Arki?

Każdy kibic jest wymagający. Jak nie idzie to wiadomo, że krzyczą z trybun. Jeżeli strzelamy bramki, to się cieszą i dopingują. W drugiej połowie bez ich pomocy też byśmy nie wygrali z Rakowem. Dla mnie zresztą to był pierwszy mecz w życiu z takim happy endem. Na pewno potrzebujemy wsparcia kibiców.

Po meczu w szatni rozmawiacie, co na wasz temat skandowali kibice?

Odcinamy się od tego wszystkiego. Przede wszystkim trzymamy się razem, wspieramy się wzajemnie. Po ostatnim meczu z pewnością w szatni jest więcej uśmiechu, ale i pewności siebie.

Douglas Bergqvist - wywiad ze szwedzkim obrońcą Arki Gdynia

Gdy spotykacie kibiców na ulicy, to krytykują was, czy może doradzają, jak macie grać, by było lepiej?

Oczywiście na ulicy nas poznają i podchodzą. Jednak nie ma czegoś takiego, że "jadą po nas". Bardziej życzą powodzenia.

Jak powinna prezentować się Arka, która zadowoli zarówno piłkarzy, trenera jak i kibiców?

Chcemy się długo utrzymywać przy piłce, bo nikt nie lubi biegać za nią. Wierzę, że w meczu z ŁKS od początku będziemy pchali grę do przodu i stworzymy dużo sytuacji podbramkowych.

Potem oceniają was za ładną grę czy głównie przez to, ile zdobędziecie punktów?

Trener chce tego, i tego. Jednak sytuacji, w której jesteśmy najważniejsze są punkty.

Trener Rogić mówi, że mecz z ŁKS będzie najtrudniejszym z dotychczasowych. Czy pan również tak sądzi?

Według mnie ŁKS to dobra drużyna, bo stara się grać w piłkę, a to jest rzadkość w ekstraklasie. Dlatego do tego spotkania podchodzimy z pewnością siebie, ale i pokorą oraz szacunkiem do rywala. Mają kilku dobrych piłkarzy. Wiemy, że będzie to trudny mecz. Chcemy od początku narzucić swój styl gry, przejąć inicjatywę i pewnie wygrać.

Czy pod nieobecność pauzującego za kartki Michała Nalepy i w związku z powrotem do kadry meczowej Davida Skhirtladze Arka może zagrać przeciwko ŁKS z dwoma napastnikami?

W meczu z ŁKS nie mamy czego bronić. Musimy od początku atakować. Myślę, że trener przeanalizował przeciwnika oraz przekaże nam takie wskazówki, dobierze takie ustawienie, żeby było dobrze.

Marko Vejinović już jakiś czas temu z pozycji numer 6 przesunięty został do przodu. W końcówce meczu z Rakowem na tę pozycję wszedł Michał Kopczyński. Czy to oznacza, że teraz i pan będzie ustawiany bardziej ofensywnie?

"Kopa" po ostatnim meczu ma małe problemy ze zdrowiem, więc nie wiem, jak będzie wyglądać ustawienie. Ja jeszcze w II lidze grałem na "10", a zatem i ta pozycja nie jest mi obca.

Michał Kopczyński: Chciałbym wnieść rozsądek i spokój do gry Arki Gdynia - wywiad

Zimą Arka zrezygnowała z Azera Busuladzicia, a postawiła na pana. Czy po tej decyzji ma pan poczucie większej piłkarskiej wartości?

Trudne pytanie. Nie chcę się do tego odnosić. Może powiem tak: Azer był w Gdyni pół roku, a ja jestem już drugi rok. To pokazuje, że nie jestem tu przez przypadek.

W meczu z Koroną Kielce, w który strzelił pan zresztą ostatniego gola w ekstraklasie, zachwycaliśmy się pańskimi atomowymi strzałami. Tylko, że od tego spotkania minęło pół roku, a pan nie rozwinął tych umiejętności, a wręcz je zatraca. Dlaczego?

Gdybym wiedział, to bym powiedział. Wiadomo każdy mecz jest inny, czasami w ogóle nie dochodzę do takich sytuacji i nie ma jak uderzyć. Oczywiście, że chcę obudzić to znów w sobie. Obiecuję, że w meczu z ŁKS coś uderzę z dystansu.

Może w miejsce Michała Nalepy podejdzie pan do strzału z rzutu wolnego?

Gdy są takie sytuacje z dalszej odległości, to jestem zawsze wyznaczony do strzelania. Natomiast, gdy stały fragment jest bliżej bramki, to poza Michałem do strzelania wytypowany jest jeszcze Marko Vejinović.

To nie pierwszy raz, gdy Arka Gdynia podniosła się z 0:2