Aby lato nie zastało piłkarzy ręcznych w halach, po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej startem reprezentacji Polski w mistrzostwach świata trzeba nadrabiać zaległości. W ekstraklasie w ciągu tygodnia trzeba gać trzykrotnie. MMTS Kwidzyn wystąpi dziś w Głogowie, a DGT Wybrzeże Gdańsk wybiera się do Płocka.
Podopieczni
Daniela Waszkiewicza w poniedziałek i wtorek trenowali we własnej hali, choć nie jest wykluczone, że mecz z Chrobrym Głogów, podobnie jak z AZS AWF Warszawa, w najbliższą niedzielę odbędzie się nie przy ul. Zawodników, lecz przy ul. Kołobrzeskiej.
- Do Płocka jedziemy autokarem w dniu meczu. Zdolny do gry powinien być poturbowany w ostatnim spotkaniu Paweł Wita. Chyba jeszcze kilka dni będzie pauzował Marcin Siódmiak. Marcin Markuszewski dostanie wolne z uwagi na egzamin na politechnice - mówi
Michał Gołuński, kierownik DGT Wybrzeża.
Mecz z mistrzami Polski nigdy nie należał do przyjemności, ale dzisiaj tym bardziej trzeba przygotować się na ostrą konfrontację. Wisła przystąpi zapewne do gry rozjuszona po remisie w Kwidzynie. Wszak
Bogdana Kowalczyka, który po raz drugi poprowadzi płocczan w ekstraklasie, nie zatrudniono po to, by gubił punkty.
Zgoła odmienne nastroje panują w Kwidzynie. Kibice się cieszą, że ich pupile urwali punkt... reprezentacji Polski. I trudno się dziwić, gdyż z siedmiu kadrowiczów z mistrzostw świata, przeciwko MMTS nie mógł wystąpić tylko kontuzjowany Damian Drobik.
- Gdyby nie Sławomir Szmal, który jest najlepszym bramkarzem w Polsce i na pewno mieści się w najlepszej piątce w tym fachu w Europie, wygralibyśmy z Wisłą - zapewnia
Roman Makul, trener MMTS.
- Remis też jest naszym sukcesem. Ale nie było czasu na świętowanie. W niedzielę zebrałem zespół na treningu. Mecz z Chrobrym jest dla nas bardzo ważny. Dlatego jedziemy w przededniu spotkania, a w środę, w Głogowie mamy zaplanowany jeszcze jedne zajęcia. Jeśli wygramy to spotkanie, to później powinniśmy pójść już siłą rozpędu i nikt nie przeszkodzi nam w awansie do finałowej szóstki.Choć szkoleniowiec nie chce przyznać tytułu bohatera meczu z Wisłą
Markowi Boneczce, który zdobył w sobotnim meczu dwie ostatnie bramki, gdyż "wcześniej zawodnicy orali na parkiecie", zapytaliśmy kapitana MMTS jakie to uczucie przyczynić się do niespodzianki. Tym bardziej, że nie tak dawno Bogdan Zajączkowski nie widział dla niego miejsca w kadrze.
- Selekcjoner zapowiadał się na mecz, ale nie dojechał. Jednak nie chciałem mu nic udowadniać. W ostatnich dwóch minutach nie mieliśmy nic do stracenia. Mogły być, jak to się mówi, albo rybki albo... akwarium. Nawet nie wiem, komu zabrałem piłkę, gdy zdobywałem bramkę na 24:25. Potem idealnie podał mi ją Adam Wolański - mówi kwidzyński kołowy.