• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

DGT AZS AWFiS - MMTS Kwidzyn

Jacek Główczyński
12 listopada 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Piłkarze ręczni DGT AZS AWFiS Gdańsk nie mieli zbyt dużo czasu na rozpamiętywanie tego, co stało się w derbach. Trzy dni później grali następny mecz. W Kwidzynie na refleksje jest aż tydzień, ale radość miesza się z szacowaniem... strat zdrowotnych. Na urazy narzeka aż trzech zawodników: Denis Iwlew, Bartosz Janiszewski i Andrzej Balmas.

W pierwszej połowie pomorskich derbów szczypiornistom DGT AZS AWFiS, którzy musieli sobie radzić bez trzech kontuzjowanych (Bartosz Walasek, Daniel Żółtak, Mariusz Gujski), udawało się utrzymać przewagę. Ograniczyli bowiem siłę ognia pierwszej linii rywali. Piotr Frelek, Marek Boneczko i Denis Iwlew przed przerwą rzucili z gry tylko po jednej bramce.

- W szatni było gorąco. Mogliśmy mieć pretensje tylko do siebie. Tym bardziej, że mecz był przeciętny. W drugiej połowie częściej trafialiśmy, ale była to zasługa całego zespołu. Skrzydłowi czy kołowi muszą bowiem otrzymać dobre podanie - przyznaje Frelek, który był najaktywniejszym zawodnikiem w kwidzyńskiej drużynie na początku i na końcu drugiej połowy. Nie zawahał się rzucać karnego, choć był wcześniej faulowany, a i w ostatnim ataku piłka trafiła do niego. Rzucił w poprzeczkę.

- Są dwie szkoły. Pierwsza zakłada, że poszkodowany nie wykonuje karnych. U nas obowiązuje ta druga. Karne zaczyna Iwlew. Jeśli nie trafi, przychodzi kolej na mnie, i nie ma znaczenie, czy ktoś był wcześniej faulowany czy nie. A gdy jesteśmy przy końcówce, to jestem przekonany, że przy ostatnim rzucie byłem faulowany. Gdyby sędziowie zagwizdali karnego, nie byłoby tych niezdrowych emocji - dodaje kwidzyński skrzydłowy.

"Niezdrowe emocje" to powstrzymanie przez Adama Wolańskiego szarżującego Mieszko Nyćkowiaka oraz przepychanki, w których wzięli udział niemal wszyscy zawodnicy chwilę później. Ostatecznie obyło się bez dyskwalifikacji. Szanse na tytuł bohatera derbów otrzymali Artur Gawlik i Mateusz Jachlewski. Wykorzystał ją ten pierwszy.

- W Wielkopolsce liczyły się Metalplast Oborniki i Grunwald Poznań, ale gdy grałem w tym pierwszym zespole to ani razu nie było derbów. Z tą atmosferą zapoznałem się dopiero w Pomorskiem. Nie czuję się bohaterem. Zrobiłem tylko to, co do mnie należało. Jachlewskiego widziałem chyba drugi albo trzeci raz w życiu. Nie wiedziałem jak rzuca. Zresztą przy karnym nie ma wielkiej filozofii. Bramkarz nie ma zbyt wielkich szans. Musi jedynie zamknąć jeden z dwóch kierunków. Postawiłem na dół i właśnie tam trafiła piłka - wyjaśnia tajniki sukcesu Gawlik.

- Sprawiedliwość jest na świecie. Karnego nie powinno być - dodał Marek Boneczko. - Stawiałem na nasze dwubramkowe zwycięstwo i byłoby tak, gdyby Frelek trafił. Zasłużyliśmy na wygraną, chociaż gdańszczanom muszę oddać, że bardzo dobrze bronili, a przed przerwą zaskoczyli nas nieco kontrami.

Nieoczekiwanie z czwartą drużyną od końca w tabeli, czwarty zespół, licząc od początku zestawienia, stracił sporo krwi. A będzie ona potrzebna już w sobotę, gdy przy ul. Mickiewicza stawi się Warszawianka. To będzie gra pretendentów do medali.

- Jeszcze nie ma najgorszego, czyli decyzji, że ktoś dołączy do wykluczonego z gry od początku sezonu Darka Kawczyńskiego. Nos Balmasa w derbach rzeczywiście został złamany, ale na szczęście nie doszło do przemieszczenia. Po gdańskim meczu na uraz kolana narzeka Iwlew. Na razie nie trenuje. Na ostatnim treningu kontuzji nabawił się Janiszewski - mówi Robert Majdziński, menedżer MMTS.

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane