• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Didenkow: Życie wywróciło mi się do góry nogami

Rafał Sumowski
21 grudnia 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł o klubie Sopocki Klub Lekkoatletyczny Cztery sztafety na Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Srebro na 4x400 m kobiet

Mateusz Didenkow w 2011 roku był siódmym tyczkarzem mistrzostw świata i wicemistrzem Uniwersjady. W sezonie olimpijskim lekkoatleta SKLA Sopot zamierzał uzyskać jeszcze lepsze wyniki. Jednak zamiast do Londynu trafił na stół operacyjny. Teraz 25-latka czeka żmudna rehabilitacja po zabiegu usunięcia guza piętowego.



Mateusz Didenkow Mateusz Didenkow
Poprzedni rok był dla Mateusza Didenkowa najlepszy w karierze. Sopocianin został wicemistrzem Uniwersjady w chińskim Shenzhen, uzyskując rekord życiowy - 5.75. Tę sama wysokość pokonał na mistrzostwach świata w Daegu, gdzie wywalczył siódmą pozycję. Sukcesy zaowocowały docenieniem tyczkarza na sopockiej gali sportu (przeczytaj relację z imprezy), na której uhonorowano go drugim miejscem w kategorii sportowca roku (wśród mężczyzn wyprzedził go tylko Przemysław Miarczyński).

Do kolejnego sezonu Mateusz przygotowywał się z myślą o igrzyskach olimpijskich w Londynie. Niestety, jeszcze w trakcie zgrupowania w RPA nasiliła się przewlekła kontuzja stopy, z którą startował przez cztery lata. Ból był tak silny, że zupełnie uniemożliwił Mateuszowi skakanie, a kolejne wizyty u lekarzy nie przynosiły pełnej diagnozy. W efekcie tyczkarz stracił cały miniony rok.

- Historia tych problemów jest bardzo długa. Ból ustępował i nawracał przez kilka sezonów. Robiłem sobie przerwy, przechodziłem różne zabiegi i operacje, ale nawet gdy ustanawiałem rekord życiowy w 2011 roku, musiałem startować na środkach przeciwbólowych. W końcu ból stał się nie do zniesienia. Konsultacje odbywałem w Monachium, w Gdańsku, a także u ortopedów z kliniki w Sztokholmie. Choć wcześniej o moje problemy podejrzewano ściegno Achillesa, w końcu rozpoznano guza piętowego - tłumaczy Mateusz.

Pierwotnie zabieg usunięcia guza miał odbyć się w Szwecji. U tyczkarza wykryto jednak, że jest nosicielem gronkowca złocistego i odmówiono mu przeprowadzenia operacji. Mateusz podjął leczenie, a zabieg, który ostatecznie przeprowadził dr Maciej Pawlak z trójmiejskiej kliniki Rehasport przebiegł pomyślnie. Oprócz guza usunięto mu zrosty po poprzednich operacjach.

- Czuję się bardzo dobrze, jak na razie nie sięgnąłem nawet po środki przeciwbólowe. Mam nadzieję, że to dobry znak, bo po poprzednich zabiegach czułem się nie najlepiej. Teraz czeka mnie rehabilitacja, standardowo sześć do ośmiu tygodni. Nauczony poprzednimi doświadczeniami na pewno nie będę się jednak spieszył.. Straciłem wystarczająco dużo czasu, by teraz cokolwiek ryzykować. Starty w sezonie halowym nie wchodzą grę - mówi Didenkow.

Jak przyznaje tyczkarz, roczna przerwa po bardzo udanym sezonie była dla niego prawdziwą gehenną. Trudno się dziwić, bowiem przyszła w momencie, gdy coraz śmielej pukał do drzwi światowej czołówki. Przez ciężkie chwile przejść pomogła mu rodzina i najbliżsi, a także trener Jacek Torliński.

- Powiedzieć, że czułem żal to mało. Całe życie wywróciło mi się do góry nogami. Wyjazd do Londynu to był dla mnie pewnik, tak naprawdę myślałem już o tym by wejść do finału i zaatakować czołowe pozycje. Niestety, z dnia na dzień straciłem wszystko na co pracowałem kilka lat. W pewnym momencie przyszło załamanie, nie wiedziałem co robić. Na szczęście byli przy mnie rodzice, moja dziewczyna oraz trener Torliński, który nie zapomniał o mnie nawet na chwilę - zdradza Mateusz.

Przypomnijmy, że w 2014 roku w Sopocie odbędą się halowe mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Dla 25-latka to dodatkowa motywacja by powrócić do szczytowej formy.

- Jeśli tylko zdrowie pozwoli, zrobię wszystko, żeby wystartować przed własną publicznością w Ergo Arenie i pokazać się z jak najlepszej strony. Nie chcę jednak robić nic na "wariata", rehabilitacja potrwa aż będę miał pewność, że wszystko jest dobrze. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem i wierzę, że zdołam odbudować formę. Póki co, liczę na to, że wkrótce założę adidasy i zacznę truchtać. To będzie dla mnie najlepszy prezent na nowy rok - kończy Didenkow.

Opinie (7)

  • głowa do góry...

    ...i szybkiego powrotu do formy

    • 13 0

  • Będzie dobrze!

    tak trzymaj a nawet ciśnij mocniej! ;)

    • 9 0

  • Powodzenia!

    Szybkiego powrotu do formy.

    • 6 0

  • a jak on tego gronkowca załapał ? a moze to tylko wymówka Szwedów?

    • 1 3

  • Kl gdynia ;)

    Wracaj do nas!!

    • 5 2

  • Trzymaj się chłopie

    Trzymaj się chłopie....Walcz o swoje!!

    • 5 0

  • Wracaj do zdrowia, Mateusz :)

    • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sopocki Klub Lekkoatletyczny

Sopocki Klub Lekkoatletyczny

Sopocki Klub Lekkoatletyczny jest klubem z ponad 50 - letnią tradycją. Wśród wielu utytułowanych wychowanków najbardziej znani to Elżbieta
Dunska -Krzesińska i Janusz Sidło.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane