Kaszubię jednak można ograć! Lider przegrał w Malborku (0:2). Po raz ostatni przydarzyło mu się to 2 czerwca w Koszalinie, na pożegnanie III ligi. Drugi w tabeli Nordcoop wygrał w Człuchowie (2:0), więc zmniejszył stratę do 9 punktów.
- Nasz sukces niech będzie drogowskazem dla innych. Kaszubia ma dobry zespół, jednak nie na tyle, aby przeszła ligę bez porażki - cieszył się
Lech Strembski, trener malborczyków, którzy już drugi sezon plasują się na trzecim miejscu. Bractwo doczekało się młodej, niezłej drużyny, ale bez pieniędzy wyżej nie podskoczy.
- Jeśli nie ma kasy, a wiadomo że nie ma, chłopaków jest w stanie zmobilizować tylko mocny przeciwnik, z nazwiskami - kontynuował Strembski.
- Mazurek do spółki z Rzążewskim poradzili sobie z groźnym Kugielem, nie popełnialiśmy błędów w tyłach. I w 78 minucie, po prostopadłym zagraniu Ratajczyka, Honory wyjechał sam na sam. Po chwili Mazurek, jak to zwykle przy stałych fragmentach, dostawił nogę i stało się. Fakt, że wytrzymaliśmy trudy gry, a mam w składzie dziesięciu studentów, jest dowodem, że dobrze pracujemy. Kaszubia to w końcu półprofesjonalny klub.Robert Kugiel nie wpisał się na listę strzelców, nie zdobył gola również
Andrzej Borowski, ale za to obudził się
Piotr Wiśniewski, który powetował sobie pauzę (trzy kolejki) za czerwoną kartkę w meczu z Bałtykiem. 21-letni napastnik Wierzycy zdobył w Gniewinie pięć goli! To rekord sezonu. Do tej pory Piotr (4 gole z Piastem) dzielił się nim właśnie z Borowskim (4 gole z Pogonią). Młody snajper znakomicie współpracował z
Michałem Paszkowskim. Byli nie do zatrzymania i w pewnym sensie pognębili
Jerzego Detlaffa, który wczoraj - po dwui-półrocznej pracy - zrezygnował z posady trenera Stolema. W tym sezonie to dopiero piąty klub (wcześniej Wisła, Olimpia, Wierzyca, Nordcoop), w którym doszło do takiej zmiany, aczkolwiek nie było jeszcze wiadomo, kto zastąpi Detlaffa.
Gniewinianie zaczęli wiosnę na 7. miejscu, aby po czterech grach bez punktu (bramki 2-15) spaść na 15., spadkową pozycję. Szczególnie bolesne były trzy porażki u siebie. Strata dwóch czołowych postaci, które wolały grać klasę niżej (
Mariusz Kalamaszek w Bytowie, a
Tomasz Świtała w Mrzezinie), ma więc poważne skutki.
- Czerwone kartki Orczyka i Pleśniara w środowym spotkaniu z Kaszubią oraz kontuzja Krauzego rozbiły mi zespół. Nasza młodzież jest jeszcze zbyt słaba, aby dorównywać czwartoligowcom - mówił szkoleniowiec, niechętnie sięgający do innych spraw.
- Ja bym takich zawodników jak Kalamaszek nie puszczał. Starałem się, aby drużyna była bardziej środowiskowa - bo kiedyś była trójmiejska - jednak o dobrych pomocników nie jest łatwo. Gdy na treningi nie przychodzi nawet połowa z 18-osobowej kadry, nie można liczyć na punkty...Objawieniem ostatniego tygodnia jest
Michał Frącek. Ten były koszykarz w ubiegłym roku przyszedł na trening Pogoni za namową kolegi,
Mariusza Władyki. Potrenował, aż przekonał do siebie
Andrzeja Brendlera, który wiosną zaczął wstawiać go do składu. 21-letni zawodnik zrewanżował się bramkami, które przesądzały o bezcennych zwycięstwach nad Jantarem (1:0) i Pomezanią (1:0). Ważne zwycięstwa odnosiła również Wisła. Jej kibice prawie 10 miesięcy czekali na sukces na własnym boisku. Nagle doczekali się dwóch. Przeciwko Chojniczance (5:0) nie wystąpił
Piotr Pustkowski, bohater gry z Jantarem (3:2), w której zdobył gola na wagę 3 punktów w 85 min z rzutu wolnego. W sobotę nie mógł zagrać, ponieważ jego pracodawca, zarazem właściciel karty, pokłócił się z działaczami klubu i po złości wysłał chłopaka do roboty.