- Czym są dzisiaj dwie struktury, które pan reprezentuje?- Jednością! Jeśli ktoś mówi, że są dwie Arki, to jest w błędzie. Mamy jedną Arkę, której celem jest futbol na wysokim poziomie.
- Jak zamierzacie go zrealizować?- To dłuższa historia, która wymaga wstępu. W październiku '98, kiedy spółka HTM nie była w stanie udźwignąć ciężaru sekcji, reaktywowaliśmy stowarzyszenie MGKS. Od marca '99 pomagał nam, i to bardzo,
Ryszard Krauze. Przypomnę, że Jacek Dziubiński zostawił klub bez zawodników. Za wszystkich musieliśmy zapłacić. Piłkarze wracali ze spółki do stowarzyszenia dosłownie za pięć dwunasta. Ostatnio jeszcze raz wyściskałem
Henryka Klocka, ponieważ pomoc prezesa okręgu była ogromna. Od samego początku przewidywaliśmy założenie przedsiębiorstwa, czyli sportowej spółki akcyjnej. To podstawa sukcesu. Nie do załatwienia z dnia na dzień. Musieliśmy przecież okrzepnąć jako MGKS, odbudować wizerunek Arki, przyciągnąć doń ludzi. Idealnym instrumentem było 70-lecie klubu i dwudziesta rocznica triumfu w Pucharze Polski. Przy Ejsmonda wystąpili sami mistrzowie Polski, piłkarze Wisły. Gdynia zobaczyła, że znowu coś się dzieje. A krakowianie byli zachwyceni, gdy ulokowaliśmy ich w hotelu ze schodami do morza i zorganizowaliśmy wycieczkę na Hel okrętem wojennym!
- Kiedy zapadła decyzja o powołaniu spółki?- Gdy doszliśmy do wniosku, że sytuacja wygląda nieźle. Wypracowaliśmy ją chodząc od drzwi do drzwi. Lubię powtarzać do znudzenia, iż warunkiem sukcesu jest zgranie trzech elementów, organizacji, finansów i szkolenia. Brakuje jednego z nich i piłki nie ma... Napisaliśmy więc pismo do Ryszarda Krauze. To było zaproszenie. Trzy strony. Odpowiedź nadeszła po dziesięciu dniach. Szalenie sympatyczna w swej treści. Szef Prokomu przyjął zaproszenie. Ujęło go, że niczego nie żądaliśmy. Pisaliśmy tylko, jak zamierzamy awansować do ekstraklasy. Pan Krauze natychmiast wyznaczył Annę Stopkę do organizacji spółki. To niesamowita postać. Jej inwencja, podparta współpracą z prawnikami, zdumiała mnie.
- Minął rok, a MGKS wciąż nie jest udziałowcem SSA!- Bo początkowo nie mógł. Nie pozwalała na to procedura. Nie mieliśmy czego wnieść do kapitału założycielskiego. Dlatego właśnie Prokom, przy skromnym udziale osób fizycznych, jest prawie stuprocentowym właścicielem spółki. To jednak zmieni się za chwilę. Jest już gotowa wycena piłkarzy, którą zleciliśmy Henrykowi Losce, menedżerowi FIFA. To bardzo skomplikowany proces, wymagany przez sąd, który na tej podstawie przyjmie nasze udziały. I to właśnie będzie zapowiadana emisja B. Wejdziemy do spółki aportem w postaci grupy zawodników. Proszę sobie wyobrazić, że do wyceny potrzebne są wiek piłkarza, liczba rozegranych przezeń spotkań oraz liczba widzów, którzy go oglądali! Każdą wycenę mamy podaną na oficjalnym formularzu z nagłówkiem FIFA.
- Ma też być emisja C akcji...- Emisję B przeznaczono wyłącznie dla MGKS. Prawie równoczesna emisja C jest otwarta dla firm i zwykłych kibiców. W ich efekcie kapitał spółki ma wzrosnąć z miliona złotych do dwóch.
- Ile akcji przypadnie stowarzyszeniu?- Od 25 do 30 procent.
- Mamy więc organizację i finanse. Co ze szkoleniem?- Od tej pory każdy najstarszy rocznik młodzieży, którą szkolimy w MGKS, będzie przechodzić - za darmo! - pod skrzydła SSA. Tak właśnie stało się z drużyną Tomasza Wrońskiego. Dlatego nikt nie ma prawa mówić, że są dwie Arki! Stosowna umowa już jest gotowa. Zwracam uwagę na wielce utalentowanego Bigosińskiego.
- Kolenda nie jest gorszy.- Niestety, tego chłopca zatrzymał pan Dziubiński...
- Panuje powszechne mniemanie, iż Prokom pomaga Arce, ponieważ zależało mu na waszym byłym stadionie.- Słyszałem to setki razy. Nie zamierzałem jednak wyjaśniać tego każdemu z osobna. Po trzykroć mówię: to bzdura. Mówili mi, Prokom zabrał stadion, da wam grosze, a potem się ulotni. Oczywiście, Prokom ma prawo do własnej strategii operowania udziałami, może dla przykładu odsprzedać innej firmie 20 procent, ale ja mam absolutne zaufanie względem intencji sponsora strategicznego. W przemówieniu na 70-lecie klubu powiedziałem coś takiego: "Twórcą sukcesu będzie potencjał intelektualny Gdyni, twórcą sukcesu będzie gospodarka Gdyni".
- Czy będzie Arka Prokom?- Jeszcze nie wiem, lecz uważam, że to układ korzystny dla obu stron. Proszę pamiętać, iż teraz będziemy grać w Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu, Krakowie...
- Jak z dystansu ocenia pan utratę stadionu?- Ubolewałem, że nie był on już własnością Arki. Taki los stadionu był nieunikniony. Całe szczęście, iż trafił on w ręce Prokomu. Przy okazji zdradzę przekonanie co do pewnych, nieujawnionych jeszcze planów prezydenta
Wojciecha Szczurka względem stadionu GOSiR. Oj, kibice się zdziwią...
- Ekstraklasa za trzy lata. Ludzie pytają nas, z czym do gości.- Jeśli chcą się śmiać, proszę bardzo.
- Beniaminek II ligi ma ciężkie życie.- Proszę się nie obawiać, nikt w klubie nie załamie rąk, jeśli zespół będzie walczyć o utrzymanie. Nie zrezygnuję z realizacji planu, bo nie robię tego dla siebie. Ani z pobudek politycznych, ani finansowych. Ja mam dobrą pracę. Jestem w Arce od 1953 roku. Kocham ten klub.
- Pięknie pan mówi, ale ludzie plotą swoje. Czy Arka będzie mieć pieniądze na i dla piłkarzy?- To niepoważne pytanie. Jak mogłoby być inaczej?
- To odruch obronny przed kolejnym rozczarowaniem... Przewodniczącym Rady Nadzorczej jest Andrzej Karnabal.
- Szef Chipolbroku przebywa obecnie w Chinach. Kontaktuję się z nim codziennie. Żeby nikt nie miał wątpliwości, to mój przyjaciel z tego samego rocznika studiów. Mówimy tym samym językiem.
- Pańskie zaangażowanie przy pozyskaniu Tomasza Untona wywołało pewne zamieszanie wewnątrz spółki.- Andrzej Czyżniewski nie jest sam w spółce. Rada Nadzorcza ma obowiązek inspirować, kontrolować i koordynować pracę zarządu. Czyżniewski nie pytał mnie, gdy załatwiał transfer Faltyńskiego, Sikorskiego, Andruszki i Prochenki. Ja w mojej firmie trzęsę się przed każdym posiedzeniem Rady Nadzorczej.
- Prorokujemy zmiany w spółce.- To nie temat na dziś.
- Jednak kwestia szkoleniowca z pewnością tak.- Gwarantuję, że nazwisko nowego szkoleniowca poznacie przed startem przygotowań do nowego sezonu. Mówiąc to nie wykluczam, iż podam nazwisko Mieczysława Gierszewskiego. Prawdą jest, że rozmawiam z innymi trenerami, ba, szkoleniowcy z całej Polski dzwonią do nas. Gierszewskiemu skończył się kontrakt, więc chyba mam prawo rozejrzeć się. Dostrzegłem, że "Głos" stoi za Gierszewskim, dlatego nie zamierzam ukrywać zamiarów co do jego osoby. Otóż mam jedną wątpliwość: wymagam całkowitego zaangażowania w sprawy Arki, a tymczasem Mietek prowadzi juniorów Bałtyku. Ostatnio pojechał na konferencję szkoleniową do Katowic i nie było go na treningu. To mi nie odpowiada.
- Wybaczy pan, ale to wygląda na ultimatum. Gierszewski nie porzuci wychowanków w ostatnim roku.- Daję słowo, że nie mam złych intencji. Gierszewski, z którym jestem przecież w dobrej komitywie, musi się zdeklarować.
Rozmawiał: Stanisław Rajewicz
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
