• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Karnabal i Boba na ostatniej rundzie

T.Ł.
19 października 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Nawet ciemności zapadające nad warszawskim lotniskiem Bemowo nie zdołały ukryć przed oczami kibiców radości na twarzach Stefana Karnabala i Bartłomieja Boby, wjeżdżających na metę ostatniej w tym sezonie rundy mistrzostw Polski. Załoga Zespołu Rajdowego Warta S.A. ukończyła trudny Rajd Warszawski na bardzo dobrej, piątej pozycji w klasyfikacji generalnej. Oznaczało to również piątą lokatę w grupie N. Po raz trzeci z rzędu.

Na rampie, w blaskach fleszy fotoreporterów, dokonało się symboliczne podsumowanie debiutanckiego sezonu w mitsubishi lancerze: kierowca, pilot, mechanicy - wszyscy spisali się na piątkę. Jako jedyni w grupie N ukończyli wszystkie tegoroczne rajdy, i to na punktowanych miejscach.

Karnabal i Boba rozpoczęli jazdę po mazowieckich szutrach, przetykanych asfaltowymi łącznikami, mając w pamięci bardzo udany występ w Rajdzie Kormoran. Pełna koncentracja od pierwszych kilometrów zaowocowała piątą lokatą w generalce po przejechaniu dwóch początkowych odcinków specjalnych. Kolejne próby, zamykające całą pętlę, nie były już tak pomyślne, co spowodowało spadek o jedno miejsce w klasyfikacji.

- Trasa w okolicach Płońska jest bardzo ciekawa - mówił w parku serwisowym Stefan Karnabal. - Lubię duże prędkości i tu właśnie mamy takie odcinki, fragmentami przypominające wręcz szutrowe autostrady. Jedyny mankament to taki, że długie proste nie są najlepszym testem na maksymalne prędkości naszego auta starszej generacji.

Szukanie ekwiwalentu dla brakujących pod maską koni mechanicznych oraz zmagania z zawieszeniem, zwłaszcza tylnym, zaowocowały w oczach kibiców efektowną jazdą, niekoniecznie jak po sznurku. Załoga Warty S.A. nie ustrzegła się przetestowania płotu we wsi na 7 OS-ie. Drobne błędy w zapadającym zmierzchu i padającym deszczu spowodowały, że Karnabal i Boba zakończyli pierwszy dzień Rajdu Warszawskiego na 7 pozycji. Wyprzedził ich o 0,4 sekundy Zbigniew Staniszewski, kolega i rywal z Automobilklubu Olsztyńskiego.

Tak zaciekły pojedynek musiał wzbudzić spore namiętności w obu obozach. Sobotni poranek w sąsiadujących boksach strefy serwisowej upłynął pod znakiem dyskretnego zaglądania w oczy konkurentowi i szukania ewentualnego drżenia rąk mechaników. Mocniejszym uderzeniem na inauguracyjnym OS-ie popisał się Karnabal i do odrobienia pozostało mu tylko 0,1 sekundy.

- Szykowałem się na kolejną próbę nerwów, niestety Zbyszka z dalszej walki wyeliminowała awaria techniczna. Bardzo mu współczuję, ale to już jest taki sport. Sami przeżyliśmy chwile niepewności po tym, jak kończąc bardzo udany przejazd "superoesu" Rutki skrzywiliśmy wahacz i pozostało nam czekać na wyrok mechaników. Na szczęście to nie był dla nich duży problem. - podsumował ten fragment rajdu Stefan Karnabal.

W końcówce wszystko wydawało się być ułożone, jednak kłopoty Tomasza Kuchara z autem przesunęły sopocko-krakowski duet na piąte miejsce w "generalce". Zarówno ten wynik, jak i jazda we wcześniejszych rundach mistrzostw Polski oraz udany debiut w mistrzostwach świata napawają optymizmem przed kolejnym sezonem. Wielka w tym zasługa zarówno głównego sponsora Zespołu - TUiR Warta S.A, jak i wspierających załogę firm: Hempel, Stena Line, Hydromechanika oraz PHU Zdunek.

- Wykonaliśmy ciężką pracę, która przyniosła dobre owoce. Najważniejsze to opracować plan rywalizacji w całym sezonie i potem się go trzymać - podsumował Bartłomiej Boba. - Mój kierowca zrobił bardzo szybkie postępy i od połowy sezonu wszystko szło znakomicie. Brakuje mu naprawdę niewiele, by osiągnąć maksimum. Procentują ukończone wszystkie rajdy i przejechane na nich kilometry.

- Rzeczywiście, patrzymy optymistycznie w przyszłość
- dodał Stefan Karnabal. - Są jeszcze rezerwy w samej jeździe, która nie zawsze jest perfekcyjna w moim wykonaniu. Trzeba być jednak realistą do pełnej walki o czołowe lokaty potrzebujemy auta nowszej generacji.
Głos WybrzeżaT.Ł.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane