• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Karol Jabłoński mistrzem świata

jag.
5 lutego 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Karol Jabłoński po raz siódmy w karierze został bojerowym mistrzem świata! Najlepszy sportowiec Gdyni w minionym roku triumfował na amerykańskim jeziorze Champlain w miejscowości Valcour koło Plattsburgha. W pokonanym polu pozostawił 179 rywali z 11 państw. Medale przyznano po rozegraniu sześciu wyścigów.

Jabłoński objął prowadzenie już po pierwszym dniu rywalizacji, gdy w poszczególnych biegach zajmował: 2., 3. i 1. miejsce. Te ślizgi odbyły się przy silnym wietrze. Nazajutrz warunki się zmieniły. Wiatr osłabł, a ponadto często zmieniał kierunek. Nawet najlepsi nie uniknęli wpadek. Na szczęście każdy z żeglarzy z końcowej klasyfikacji mógł odliczyć sobie punkty za najsłabszy start. Dla Polaka kryzysowy był wyścig numer 4. Zajął dopiero dwunaste miejsce, ale najgorsze było to, że w czołówce uplasowali się jego najgroźniejsi rywale. Wygrał Bernd Zeiger (Niemcy), drugi był Thomas Karlsson (Szwecja), a czwarty - Ron Sherry (USA).

- Zrobiło się bardzo ciekawie. Kolejna wpadka mogła przekreślić moje szanse nie tylko na zwycięstwo, ale nawet na medal. Przed kolejnym biegiem było sporo nerwów, ale szybko się uspokoiłem. Bardzo dobrze wystartowałem, a metę osiągnąłem na trzeciej pozycji. W punktacji generalnej liderowałem wspólnie z Karlssonen, a Sherry i Zeiger tracili po pięć punktów - relacjonuje Karol Jabłoński.

W tym biegu przypomniał o sobie Michał Burczyński. Aktualny mistrz Polski i brązowy medalista mistrzostw świata sprzed roku, który po pierwszym dniu regat był dopiero na dziesiątej pozycji, tym razem finiszował na drugim miejscu. W ostatnim starcie był o "oczko" słabszy, co w klasyfikacji końcowej dało olsztynianinowi szóste miejsce.

- W finałowym biegu wszystko było możliwe, gdyż wiatr zupełnie osłabł, zrobiło się ciemno... Na górny znak wszedłem dopiero na 20. miejscu. Jako że prowadził Sherry, wydawało mi się, że mogę walczyć tylko o brąz. Na pierwszym kursie z wiatrem jako jedyny wykonałem zwrot przez rufę i pożeglowałem w zupełnie innym kierunku niż przeciwnicy. Można rzec, że była to pokerowa zagrywka, ale jakże dla mnie udana. Metę osiągnąłem jako drugi, tuż za Amerykaninem, a że Karlsson wycofał się z ostatniego wyścigu, byłem mistrzem świata! - cieszył się Jabłoński.

Przypomnijmy, że w bojerowej karierze Karol był już mistrzem świata w latach: 1992, 1995-97, 2000-01, a w 1993-94 i 2002 zdobywał srebro. Do tego dochodzi sześć medali z mistrzostw Europy: złote - 1992, 2001 i srebrne: 1996-97, 1999, 2002. Niespełna 41-letni zawodnik Bazy Mrągowo zimowe żeglarstwo z powodzeniem łączy ze startami w match-racingu. Pod koniec sierpnia ubiegłego roku wraz z załogą MK Cafe Sailing Team zdobył tytuł mistrza świata, a obecnie przewodzi w rankingu sterników Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej ISAF.

- Najważniejsze są przygotowania związane ze startem polskiej załogi w Pucharze Ameryki. Dlatego do bojera wsiadłem późno, dopiero na początku stycznia. Przed mistrzostwami świata startowałem tylko dwukrotnie i w obu imprezach zajmowałem... drugie miejsca - wyjaśnia Jabłoński.

Czołówka mistrzostw świata:
1. Jabłoński 11 punktów,
2. Karlsson 14,
3. Sherry 16,
4. Zeiger 20,
5. Thomas Lindgren (Szwecja) 26,
6. Burczyński 30.
Głos Wybrzeżajag.

Opinie (2)

  • Brawo

    Gratuluję.Z takim charakterem jest szansa na puchar America Cup,tylko te fundusze.......

    • 0 0

  • nie sądzę

    z takimi lepkimi rękoma to jest raczej szansa na kryminał :|

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane