Piotr Protasiewicz przeszedł do Torunia po zakończeniu ubiegłego sezonu. Na razie "PePe" nie zawodzi nowych pracodawców.
- Jesteście zdecydowanymi faworytami meczu z Lotosem...
- Każdy mecz wyjazdowy jest trudny. Na swoim torze zespół jest mocniejszy i jeździ lepiej. Dobrze pamiętam sytuację z Atlasem, który również miał bez problemów wygrać, a z trudem uratował remis. Wystąpimy bez Rickardssona i musimy być maksymalnie skoncentrowani. Nie możemy nikogo lekceważyć.
- Do tej pory omijały was poważniejsze kontuzje. Teraz urazu nabawił się Rickardsson. Dla was to chyba dobrze, że stało się to przed mecze z Lotosem, a nie jakimś trudniejszym rywalem?
- To prawda, że
Lotos nie jest najsilniejszym przeciwnikiem i powinniśmy wygrać nawet bez Szweda.
- Wbrew pozorom ten mecz jest równie ważny dla was.
- Dla nas każde spotkanie - od porażki na własnym torze z Częstochową - jest ważne. Przed sezonem kilka osób okrzyknęło nas mistrzami. Teraz z każdej porażki robi się duża sprawa. To jest tylko sport. Nie można przed rozpoczęciem sezonu założyć, kto jest mistrzem.
- W przegranych meczach najbardziej zawiedli wasi obcokrajowcy.
- Każdy ma prawo do słabszego dnia. Nie chciałbym nikogo oceniać, bo nie wypada i nie takie jest moje zadanie. Mnie również przydarzyła się wpadka w tym sezonie. Zawaliłem mecz we Wrocławiu. Pozostałe były udane.
- Gdański tor raczej ci odpowiada.
- To prawda, że w Gdańsku mi idzie. Trzeba jednak pamiętać, że każde zawody są inne. Przed meczem z Lotosem czekają mnie jeszcze zawody w Anglii.
- Dziękuję za rozmowę.