Rozmowa z Błażejem Jenkiem, nowym dyrektorem OSP
Lechia- Co robił pan do tej pory?
- Od trzech lat pracuję w firmie Morpak, w której jestem specjalistą do spraw marketingu.
- W tych trudnych czasach porzuca pan dobrą pracę?- Na pewno jest bardziej intratna, ale Lechii się nie odmawia.
- Starał się pan o posadę przy Traugutta?- Formalnie nie zabiegałem o nią, nie czyniłem żadnych ruchów w tym kierunku, ale gdy padło pytanie, czy byłbym gotów, odpowiedziałem twierdząco. Nie liczyłem jednak na angaż porównując swe doświadczenia sportowe z Andrzejem Czyżniewskim, którego nie tak dawno wymieniano w kontekście tej posady, czy też z Krzysztofem Szkodą. Oni pracowali z ligowymi zespołami. Gdzie mi do nich?
- Za co będzie odpowiadać nowy dyrektor? Wydaje się, że sporo do powiedzenia chcą mieć panowie Żubrys i Melaniuk, prezes i wiceprezes ośrodka.- Moja rola będzie zgoła odmienna od tej, jaką wykreował Marek Bąk, a i w stosunku do jego następcy, Krzysztofa Słabika, któremu nie po drodze było z Biznes Partner Klubem oraz częścią kibiców, mój kierunek będzie odwrotny. Zgodnie ze statutem, mam realizować zadanie nakreślane przez zarząd OSP. Żyję jednak nadzieją, że będziemy podążać tym samym torem.
- Lechia miała już kiedyś kibica-dyrektora i dobrze na tym nie wyszła...
- Można rzec, że Popielarz był zakładnikem fuzji, chciał dobrze dla klubu, ale nie zawsze mu wychodziło. Nie mógł też liczyć na poparcie tak szerokiej grupy ludzi, jaka dziś stoi za klubem. W ostatnim czasie doszło tutaj do ogromnych przeobrażeń. Kiedyś było nie do pomyślenia, aby zarząd angażował się w tak prozaiczne zadania jak organizacja spotkań ligowych.
- Zatem kto będzie stał za panem?- Oprócz członków zarządu, również wspomniany BPK, stowarzyszenie Biało-Zieloni, mająca wkrótce powstać Rada Sponsorów, kibice. Sukces klubu nie będzie tylko moją zasługą. Ani porażka wyłącznie winą dyrektora.
- Panuje podzielona opinia, kto za co odpowiada i komu dziękować za utrzymywanie lidera IV ligi.- I to się zmieni. Na przykład do tej pory OSP dbał o premie dla drużyny, a wątek stypendiów należał do BPK, chociaż wyjątkiem był Przemek Urbański, który otrzymywał pieniążki od stowarzyszenia. Pragniemy, aby od nowego roku bazą finansową na powrót stał się ośrodek. Chcemy ujednolicić system gratyfikacji, skonsolidować środki. Lechia jest jedna. Nie ma czegoś w rodzaju "to my - to oni."
- Dużo pracy przed panem?- Z pewnością więcej niż osiem godzin dziennie. Klub zatrudnia na etatach jedynie trenerów, magazyniera i zastępcę dyrektora, ale akurat Piotrek Wojdakowski złożył wymówienie. Księgowa czy masażysta pracują na umowę zlecenie bądź wystawiają faktury. Dużo jest do zrobienia. Trzeba przygotować i uruchomić mechanizm marketingu. W tej chwili mamy niby sezon ogórkowy, ale to właśnie najlepszy czas, na załatwienie wielu spraw, rozpoczynając od nowych strojów, by nie wspomnieć o zimowym obozie, który chyba jednak będzie dochodzeniowy. Za dużo mamy piłkarzy pracujących lub uczących się.
- Decyzje na dziś?- Takich nie będzie, bo najpierw muszę załatwić sprawy zawodowe w Morpaku. Nie mogę uciec, zostawić kolegów. Dopiero z końcem grudnia zacznę się wdrażać w nowe obowiązki.
- Czego panu życzyć? Awansu Lechii do III ligi, czy też umowy na czas nieokreślony od 1 kwietnia?- Sprawa awansu jest priorytetowa dla nas wszystkich, dyrektorem może być ktoś inny. Klub nie może sobie pozwolić na przestój w IV lidze. Awans jest kwestią być albo nie być dla Lechii, przynajmniej w krótkookresowej perspektywie. Pamiętam o Gedanii, także o zbrojącej się Olimpii Sztum. Nie powiem, że jesteśmy skazani na spadek, jednak nie uciekam przed wyzwaniami. Naszemu klubowi są po prostu pisane wysokie aspiracje.
star.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
