• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Odcięte od Aten

Jacek Główczyński
19 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Pełne optymizmu wyjeżdżały na mistrzostwa świata do Lizbony gdańskie floreciski. W turnieju drużynowym podopieczne Tadeusza Pagińskiego zapowiadały walkę o najcenniejszy z medali. Mocny cios otrzymały zanim wyszły na plansze. Międzynarodowa federacja zdecydowała, że w programie olimpijskim w Atenach zamiast turnieju drużynowego florecistek odbędą się zawody indywidualne szablistek.

Jak pamiętamy, FIE kilkakrotnie zmieniała decyzję w tej sprawie. Najpierw miały być koedukacyjne drużyny, a następnie zdecydowano się skreślić turnieje drużynowe szablistów i florecistek. Doprowadziło to do bojkotu kilku zawodów Pucharu Świata. Przed spotkaniem w Lizbonie Ralf Bissdorf, znakomity florecista niemiecki, rozesłał do zawodników ankietę, w której do wyboru był jeden z pięciu wariantów programu na Ateny.

- 61 procent ankietowanych opowiedziało się, aby nic nie zmieniać w stosunku do Sydney. Jednak FIE nie przychyliła się do tej sugestii. Prezes Lisiecki wrócił tak wściekły z kongresu, że przemówił dopiero po kilku godzinach. Do trenera Pagińskiego w ogóle nie ryzykowałem podchodzić. FIE, stosunkiem głosów 59:23, podjęła decyzję o skreśleniu z Aten żeńskiego floretu. Tę decyzję musi jeszcze zaakceptować MKOl., ale przy takim wyniku głosowania będzie to raczej formalność - komentuje z Lizbony specjalnie dla "Głosu" Stanisław Szymański, trener męskiej reprezentacji Polski i Sietom AZS AWF Gdańsk we florecie.

Miejmy nadzieje, że decyzje FIE nie podetną skrzydeł Polkom, które we wtorek w Portugalii stoczą walkę o indywidualne medale.

- Na igrzyskach, gdy wychodziłam do walki z Vezzali, byłam przekonana, że przegram. Minęły dwa lata i sądzę, że z każdą zawodniczką jestem w stanie wygrać. Pewności dodały mi dwa złote medale z mistrzostw Europy. Mam nadzieje, że sprawdzi się prawo serii. W Moskwie przed mistrzostwami walczyłam bardzo dobrze i na mistrzostwach też nie zawiodłam. A w Portugalii przed dwoma laty zostałam indywidualną mistrzynią Europy, a drużynowo byłyśmy na trzecim miejscu. Nic bym nie miała przeciwko temu, aby powtórzyć osiągnięcie indywidualne, a zespołowo też przesunąć się na najwyższy stopień podium - mówi Sylwia Gruchała.

Anna Rybicka na mistrzostwa świata wraca po czteroletniej przerwie. Mimo to została kapitanem drużyny.

- Ta funkcja spadła na mnie, gdyż jestem najstarsza, ale na pewno nie najlepsza. Sprowadza się do ustalania taktyki, choć w tym względzie jest u nas pełna demokracja i każdy w drużynie ma prawo głosu. Nie ukrywam, że mam spory apetyt na ten medal, ale nie chciałabym składać deklaracji, aby się później nie przeliczyć - dyplomatycznie mówi "Ryba".

Nie ma takich obiekcji Magdalena Mroczkiewicz. Zresztą akademiczka była zawsze znana z niesamowitej ambicji i stawiania sobie bardzo wysoko poprzeczki.

- Jedziemy walczyć o złoto drużynowo. Nawet spotkanie z Włoszkami nas nie przeraża. Indywidualnie zostanę zwolniona z eliminacji. To dobrze. Walki do pięciu trafień są nieco inne. Oczywiście tego dnia nie będę odpoczywać. Przyjdę do hali i postaram się pomóc koleżankom - zapewnia "Mrówka".

Magda ma co prawda 17 numer rozstawienia, a z eliminacji zwolnionych jest 16 zawodniczek, ale przed startem było wiadomo, że dwie zawodniczki wyżej klasyfikowane od Polki do Lizbony nie przyjadą.

- W tej drużynie drzemią olbrzymie możliwości. Jednak nie jest to sprint, w którym wiadomo, że zawodnik biegając 11 sekund nie wygra z tym, co czyni to sekundę szybciej. Szermierka to sport walki, w którym wydarzyć się może wszystko. A w naszych dziewczynach widzę chęć odniesienia zwycięstwa, wręcz powtórzenia Moskwy, gdzie w mistrzostwach Europy mieliśmy dwa złote medale. Indywidualnie czołówka jest bardzo szeroka, około 30 zawodniczek. Do turnieju drużynowego przystąpimy dopiero z siódmym numerem, gdyż były kontuzje w naszych szeregach i bojkot kilku zawodów. To oznacza, że w walce o "8" zmierzymy się z USA bądź Austrią, a przed półfinałem przyjdzie skrzyżować klingi z Rosją bądź Włochami. Zdajemy sobie sprawę z klasy tych zespołów, ale nie mamy też powodów do kapitulacji, gdyż z każdym z nich wygrywaliśmy - przypomina fechtmistrz Tadeusz Pagiński.

Przypomnijmy, że polskie florecistki w 1999 roku w Seulu drużynowo zdobyły srebrny medal miststrzostw świata (Gruchała, Mroczkiewicz, Barbara Wolnicka, Alicja Kryczało), a rok wcześniej miały brąz (Rybicka, Gruchała, Mroczkiewicz, Wolnicka). Indywidualnie jeszcze żadna Polka nie stała na mistrzowskim podium.

W Lizbonie poza trójką gdańszczanek w reprezentacji znalazła się Małgorzata Wojtkowiak (Warta Poznań).

Opinie (2)

  • Kto za tym stoi?

    Jak mozna cos takiego zrobic? Dlaczego Federacja nie liczy sie z glosem zawodnikow? 61 procent to jednak zdecydowana wiekszosc. Ciekawe komu zalezy na takich zmianach i w jaki sposob to osiagnieto?
    Mimo to trzeba jeszcze walczyc i bojkotowac zawody. Walczyc o mozliwosc wystapienia na Olmpiadzie polskich florecistek i ... kolejny medal.

    • 0 0

  • no to kicha

    A czy tak naprawdę to komuś(poza polskimi szermierzami) w Polsce to przeszkadza?
    Nie wydaje mi się aby naród był zainteresowany kolejnymi medalami w tak niepopularnej dyscyplinie jakim jest floret.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane