• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z żeglarzem Jarosławem Kaczorowskim

16 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Jarosław Kaczorowski drugie święta Bożego Narodzenia spędzi z dala od domu. Przed rokiem gdyński żeglarz sposobił się do startu w okołoziemskich regatach The Race, które pokonał w niespełna 100 dni na pokładzie Warty-Polpharmy. A za niespełna dwa tygodnie wystartuje w ramach międzynarodowej załogi na Bols Sport w słynnej rywalizacji na trasie Sydney-Hobart. Do ujarzmienia będzie miał jacht klasy Maxi 80, mierzący 24 metry długości, 6 metrów szerokości, a po rozwinięciu spinakera dysponujący żaglami o powierzchni aż 550 metrów kwadratowych!

- Co znowu gna cię na wodę? - zapytaliśmy dwukrotnego mistrza świata w klasie Micro, który wczoraj startował z Warszawy do Australii.


- Na pewno chęć zdobycia kolejnych doświadczeń żeglarskich. Sydney-Hobart to obok regat Fastnet praktycznie jedyny klasyczny wyścig morski. Zafascynowałem się nim już przed wielu laty, gdy pisałem na jego temat artykuły do prasy. Zamarzyło mi się, aby kiedyś tam wystartować. Gdy pojawiła się okazja, nie mogłem się wycofać.

- Sydney-Hobart to legenda, ale nie tylko dobra...

- Zapewne masz na myśli wydarzenia sprzed trzech lat. Rzeczywiście utopiło się kilka jachtów, chyba pięciu żeglarzy zginęło... Jednak to jest ryzyko związane z żeglarstwem morskim. Takie regaty odbywają się niezależnie od siły wiatru. Dlatego trzeba solidnie się do nich przygotować, zarówno jeśli chodzi o sprzęt, jak i ludzi.

- Czy Bols Sport jest przygotowany do tego wyzwania?

- Łódka jest już w Australii. Z wieści, które docierały do Polski wynika, że jest odpowiednio przygotowana. Właśnie montowane jest dodatkowe wyposażenie, niezbędne w regatach oceanicznych.

- Gorzej może być z załogą. Chyba nie było regat, w których startowałaby ona w takim składzie, w jakim popłynie w Australii. Ile spędziłeś na Bolsie godzin?

- W ogóle nie pływałem na łódce.

- Czyli w ciemno wybierasz się na tak ciężki wyścig?!

- Uznano, że moje doświadczenie będzie przydatne. Ja też wierzę w swoje umiejętności. O niektórych żeglarzach, którzy znajdą się w 24-osobowej załodze słyszałem. Z Trójmiasta jest jeszcze tylko Mariusz Klupiński. Ponadto w Australii będzie czas na wspólne treningi.

- Jaki wynik sportowy zadowoli waszych sponsorów?

- O wynikowych przymiarkach będzie można mówić dopiero po opublikowaniu list startowych. Na razie nic nie wiem o konkurentach, o tym, do jakiej klasy zostaniemy zakwalifikowani i jaki obowiązywać będzie przelicznik.

- Czy wygranie regat Sydney-Hobart jest intratne?

- Jeśli chodzi o względy finansowe, to nie. Liczy się przede wszystkim prestiż. Nagrody, jeśli są, to symboliczne. Zwycięzca otrzymuje puchar, ale tylko na rok. Na stałe na trofeum tym zostaje wypisany zwycięzca.

- To może chciaż żeglarze mogą się tam dobrze "sprzedać"?

- Raczej nie. W żeglarstwie profesjonalnym raczej wszyscy się dobrze znają, a kontrakty są podpisywane na konkretne przedsięwzięcie. Zresztą ja nie muszę szukać pracy. Nadal jest członkiem The Race. W Sydney-Hobart płynę, bo uzyskałem pozwolenie od Romana Paszke.

- Spekuluje się, że już niebawem przesiądziecie się z Warty-Polpharmy na Club Med, czyli katamaran, który zwyciężył w The Race?

- Rozmowy są w toku.

Rozmawiał: Jacek Główczyński


Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane