• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ryzykuję najwięcej

Jacek Główczyński
29 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Mariuszem Pudzianowskim

Śpiewa kolendy, spełnia marzenia, ujawnia swoje wymiary, jest uwzględniany w przeróżnych plebiscytach, stawiany na jednej liści z Adamem Małyszem, Robertem Korzeniowskim, Otylią Jędrzejczak... Mariusz Pudzianowski staje się kolejnym mistrzem rozpoznawanym nie tylko przez fanów sportu. Stacje telewizyjne i kolorowe pisma zabijają się wręcz o dwukrotnego indywidualnego mistrza świata Strong Man. Mimo to kilka dni temu atleta z Białej Rawskiej postawił swoją sportową przyszłość na jednej szali. Związał się z organizacją, która nie przeprowadziła żadnych zawodów, a w dodatku nie jest uznawana przez władze międzynarodowej federacji! Czy IFSA zrezygnuje ze swojego championa?!

- Długo był pan neutralny w sporze, który zaistniał między Cezarym Wołodką i Rafałem Biernacikiem, uznawanymi przez IFSA za przedstawiciela Strong Man w Polsce, a wybrzeżowymi atletami Jarosławem Dymkiem i Piotrem Szymcem. Ostatecznie poparł pan tych drugich. Dlaczego?
- Jarek zapewnił mnie, że przeszło do niego 95 procent zawodników, którzy zajmują się to profesją. Z najlepszej 16 z nową firmą związało się aż 14. Z nową organizacją są także Browary Warka, główny sponsor w kraju, a to oznacza, że Dymek i Szymiec organizować będą zawody Pucharu Polski. Podpisując nowy kontrakt mam gwarancję startów w co najmniej ośmiu imprezach.
- Tylko w kraju?
- Tak. Jednak pamiętajmy, że nic nie mam przeciwko IFSA. Nadal chciałbym startować pod jej auspicjami w zawodach zagranicznych. Dziś nie ma w tej kwestii formalnych przeszkód. Nadal jestem mistrzem świata oraz Europy i jestem gotowy tych tytułów bronić.
- Złośliwi powiedzą, że ucieka pan przed kontrolami antydopingowymi, które zamierza wprowadzić ISAF...
- Nie boję się kontroli. Na mistrzostwach świata byłem badany trzy razy, zawsze ze skutkiem negatywnym.
- Dymek i Szymiec zostali zdyskwalifikowani przez ISAF. Czyli ta groźba wisi nad tymi, którzy się do nich przyłączą...
- Zdaję sobie z tego sprawę. Przecież ryzykuję najwięcej. Ale jaką miałem alternatywę? Skoro wszyscy najlepsi w kraju przechodzą do nowej organizacji, to zostając w starej z kim bym rywalizował? Strongmena nie da się wytrenować w ciągu kilku tygodni, a nawet roku. By dojść do tego co mamy, potrzebowaliśmy pięciu lat. Nie wolno tego przekreślić. Liczę, że te argumenty trafią do IFSA.
- Panowie Wołodko i Biernacik nie próbują o pana walczyć?
- Nie mają takiej możliwości, płacą za swoją nieudolność. Przed dwoma laty rozwiązali firmę, z którą byłem związany kontraktem, a gdy utworzyli nową, nie przenieśli na nią praw własności. Od tamtego czasu byłem wolnym strzelcem, nie musiałem nikogo pytać o zgodę na to, co mam robić, gdzie startować.
- W dużej mierze w sporcie wkracza pan w nieznane i to w momencie, gdy stał się pan osobą medialną. Nie obawia się pan, że grozi to utratą popularności?
- W Polsce na pewno nie stracę, bo wystartuje w takiej samej liczbie zawodów jak poprzednio. Zresztą popularność nie jest dla mnie celem samym w sobie. Przyznam się, że na początku, gdy zrobił się wokół mnie szum, było to nawet fajne, przyjemne. Teraz zaczyna czasami przeszkadzać.
- Dokonuje pan weryfikacji programów telewizyjnych i tytułów prasowych, w których się pan pojawia?
- Tak. Ponadto nie jestem skłonny do rozmawiania na każdy temat. Są pewne kwestie, których nie zamierzam zdradzać na użytek opinii publicznej.
- Jak przekonałby pan niezdecydowanych, że należy się panu miejsce w 10 najlepszych sportowców Polski minionego roku?
- Sama nominacja w tym plebiscycie jest dla mnie wielką rzeczą. Nie robię przymiarek do konkretnego miejsca. Z pokorą czekam na wyniki. Niech przemówią moje osiągnięcia.
- Kiedy będziemy mogli przy pana nazwisku napisać "reprezentant Polski w rugby"?
- Uważam, że nie można na wysokim poziomie uprawiać dwóch dyscyplin. Na kadrę rugby nie zdecydowałbym się z czystej uczciwości. Jest ona bowiem dla mnie rodzajem przygotowań do Strong Man, ma pomóc wytrenować szybkość, dynamikę... Nigdy nie mam dylematu: jechać na mecz czy na zawody. W rugby zagram tylko wtedy, gdy będę miał wolny weekend.
- Jakie życzenia na 2004 roku przyjmuje najchętniej Mariusz Pudzianowski?
- Braku kontuzji. O resztę sam zadbam.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane