• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stałe fragmenty gry.

s.
2 stycznia 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 

Arka Gdynia

Z Januszem Kupcewiczem rozmawia Stanisław Rajewicz.

- Jak było naprawdę? Mógł pan zostać trenerem Arki, czy nie?


- Mogłem, ale nie chciałem, cytując klasyka. Prezes Milewski zaproponował mi posadę szkoleniowca krótko po rezygnacji trenera Pisarskiego. Odmówiłem bez chwili namysłu. To nie był dla mnie dobry moment. Wolę pomagać Arce jak do tej pory, lecz nie jest wykluczone, że w przyszłości poprowadzę żółto-niebieskich. Może po Marku Kuście, aczkolwiek życzę mojemu koledze, aby w maju zebrał pochwały za utrzymanie zespołu w II lidze i... pracował w Gdyni dalej.

- Ale nadstawia pan głowę...

- To samo można powiedzieć o prezesie. Wszyscy nadstawiamy, jednak tak naprawdę zaryzykowałbym, gdybym został trenerem. W razie sukcesu wszyscy całowaliby mnie w czółko, łyse zresztą, ale gdyby doszło do spadku...

- Proszę wybaczyć, bierzemy taki wariant pod uwagę.

- I słusznie, bo to tylko sport. Nawet jeśli dojdzie do degradacji, nie można dopuścić do kolejnego upadku klubu. Gdyby górę wzięła wersja pesymistyczna, należałoby szybko odbudować drużynę i korzystać z doświadczeń, których działacze Arki nie mieli w tym roku. Brak rozeznania mści się na nas do dzisiaj. Awans nie jest rzeczą trudną, co pokazują jesienne przypadki Lechii-Polonii.

- Z drużyny, która 22 lata temu sięgała po Puchar Polski, tylko pan pracuje dla dobra Arki, a i to od niedawna...

- Chciałbym, aby przy Olimpijskiej było tak jak w Wiśle bądź Lechu, albo w... Bayernie. Żeby ludzie, którzy ongiś na boisku tworzyli potęgę klubu, teraz również pracowali dla niego. Ze dwóch fachowców powinno przyjść. Wtedy nikomu już nie mogłoby przeszkadzać, że prezes nie jest człowiekiem futbolu.

- W tej chwili prezes Milewski znajduje pomocną dłoń u pana...

- Właśnie mamy za sobą luźną rozmowę na temat przedłużenia współpracy, bo umowa-zlecenie kończy się wraz z rokiem 2001. Nie ukrywam, chcę pomóc Arce.

- Jednak nie decyduje się pan wyjść na boisko, aby pokazać piłkarzom, jak bić rzuty wolne.

- Z moim brzuszkiem byłoby to trudne, a jeszcze piłka mogłaby mi zejść (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, zamierzam popracować z drużyną nad stałymi fragmentami, wykorzystać wiedzę chociażby z pracy z młodzieżówką, u boku Leszka Ćmikiewicza.

- Pańska podstawowa praca to jednak etat nauczyciela.

- I to już od pięciu lat. Jestem nauczycielem wuefu w gdyńskiej SP 10.

- Lubi pan młodzież?

- Lubię i mam wrażenie, że młodzież akceptuje i lubi mnie. Nie miałem kłopotów nawet z łysymi pałami, małymi bandziorami, dopóki były w SP siódme i ósme klasy. Dzieciaki oczywiście nie wiedzą, że grałem na mistrzostwach świata. No, chyba że im rodzice powiedzą. Obserwuję moich podopiecznych podczas zajęć SKS. Przez półtorej godziny wiele ich nie nauczę, ale grając w piłkę wyżywają się niesamowicie. Tymczasem rząd zabiera godzinę wuefu. Dla mnie to jest chore.

- Jakim cudem trafił pan do szkoły?

- W krytycznym momencie, gdy przeprowadziłem się z domu w Orłowie do mieszkania w centrum Gdyni, poprosiłem o pomoc wiceprezydenta Gdyni. Wkrótce otrzymałem oferty pracy z dwóch szkół. Nie życzę nikomu takich chwil, jakie przeżywałem w trakcie rozwodu. Z Orłowa, gdzie mogło dojść do niesympatycznych sytuacji, zabrałem trzy torby i telewizor. Właściwie zacząłem drugie życie, co po czterdziestce nie jest rzeczą prostą. W Saint-Etienne, gdzie spędziłem dwa lata, myślałem, że zarabiam tyle, że wystarczy do końca życia. Nie mogłem przewidzieć zapaści dolara i kłopotów z żoną.

- Sukcesy w Polsce, medal MŚ, pierwszoligowe kluby we Francji, Grecji i Turcji. I nic pan nie odłożył?

- Kiedyś miałem pogadankę z piłkarzami reprezentacji młodzieżowej. Poradziłem im, aby byli ostrożni, zadbali o swoją przyszłość, odłożyli na koncie mamy, taty, kogoś bliskiego - czego ja nie zrobiłem i pluję sobie w brodę - 10, 20, może 50 tysięcy dolarów. Kiedy człowiek jest młody i dużo zarabia, żyje z dnia na dzień. Nie należałem do ludzi, którzy chowali do skarpety, za granicę zabierałem całą rodzinę, a przecież nieporównywalnie taniej byłoby tam pojechać samemu. I choć w tej chwili borykam się z takimi samymi kłopotami jak przeciętny Polak, choć nie stać mnie na samochód, nie uważam, abym zmarnował to, co zarobiłem na boisku. Wszystko dawałem rodzinie, a dom z ogrodem w Orłowie nieopodal plaży, dom, o który wciąż walczę, jest naprawdę efektowny.

- Czegoś jeszcze pan żałuje?

- Że nie kontynuowałem nauki języków. Francuski nie jest łatwy, ale zaznajomiłem się z nim, turecki dla odmiany nie nastręczał tylu kłopotów i po roku wszystko rozumiałem. Gorzej było z rozmową. Greckiego nie uczyłem się, bo w Larissie trenerem był Strejlau, jego asystentem Czech, natomiast na boisku grałem obok Krzysztofa Adamczyka. Kiedy skończyłem grać, zadzwonił do mnie Romek Hurkowski z "Piłki Nożnej". Otrzymał sygnał o pracy w Tunezji. Warunkiem był płynny francuski. Dobra robota więc przepadła.

- Za granicą nie miał pan ponoć szczęścia do polskich szkoleniowców.

- Można tak powiedzieć. W Saint-Etienne podpisałem kontrakt na trzy lata, przez osiem miesięcy leczyłem kontuzję i w efekcie wyjechałem stamtąd szybciej. Na dzień dobry otrzymałem tam wielce znaczącą koszulkę z numerem 10, toteż ktoś mógł być rozczarowany. Dobrze mi znany z występów w reprezentacji trener Kasperczak, który zastąpił ojca słynnego Djorkaeffa, doszedł do wniosku, że nie ma sensu, abym grał w rezerwach. Zespół radził sobie dobrze, walczył o błyskawiczny powrót do Division 1, więc wniosek niby słuszny. Jednak mogłem liczyć, że rodak da mi szansę powrotu do formy. Z kolei po roku w Grecji odszedł trener Strejlau, a jego następcą był Gmoch, pamiętający mi komentarze po mundialu w Argentynie. I wróciłem do kraju. Sezon w Lechii i następnie sezon w Turcji, prawie na granicy z Syrią, w klubie Adanaspor. Było fajnie, tyle że na koniec kręgosłup dał mi tak do wiwatu, ze mogłem spać jedynie na podłodze. Ot, cała historia.

- Tyle doświadczeń to dużo nauki. Zmienił się pan przez te lata?

- Charakter na pewno pozostał ten sam. Nigdy nie byłem przebojowy i zawsze wierzyłem ludziom. To chyba nie jest dobra cecha, ale mam ją do dziś. Stąd właśnie pewne rozczarowania.

- Pańscy synowie nie robią kariery piłkarza, a przecież trenowali od małego.

- Obaj studiują w AWF. Sebastian, który ma 22 lata, w pewnym momencie podjął decyzję, że grać nie będzie. Miał zresztą kłopoty z kręgosłupem. Dziś pracuje z mamą w firmie ubezpieczeniowej. Z kolei młodszy o dwa lata Arkadiusz chce grać i latem, gdy otrzyma od KP Sopot wolną rękę, na co się umówiliśmy z klubem, zamierzam zorganizować mu testy może nawet w klubach I ligi. Nie w Arce, ponieważ sytuacja byłaby niezręczna. Niech spróbuje. Chociaż faktem jest, że będzie to ruch o dwa lata spóźniony. Kiedyś miał trafić do III-ligowej Arki.

- Jak spędził pan święta?

- Od chwili przeprowadzki spędzałem z mamą. Tym razem mama, która jest chora, została w Olsztynie. Po raz pierwszy usiadłem do stołu wigilijnego w towarzystwie Ani i jej syna, Mateusza, z którymi mieszkam. W pierwszy dzień świąt byliśmy u jej rodziców, drugi spędziliśmy w domu, normalnie, przed telewizorem, bo ile można jeść.

- Rzeczywiście zaczyna pan drugie życie.

- Traktuję ten związek bardzo poważnie. I mnie, i Ani zależy na poczuciu stabilizacji.

- Sylwester?

- Mamy w planie domową imprezę, albo u znajomych w Gdyni, albo w Stężycy, dokąd często jeździmy. Od razu zaznaczam, nie jestem urodzonym tancerzem. Po drugim tańcu nogi mi sztywnieją i jest mi słabo. (śmiech)
Głos Wybrzeżas.

Kluby sportowe

Opinie (1)

  • Janusz

    Panie Januszu życzę Panu wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i oby ten Nowy Rok był dla Pana poczatkiem nowego...., zarówno w życiu osobistym jak i w ukochanej Arce! Bardzo się cieszę, że jest Pan znowu z Arką!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najbliższy mecz Arki

Podbeskidzie Bielsko-Biała
3 maja 2024, godz. 20:30
7% Podbeskidzie Bielsko-Biała
13% REMIS
80% ARKA Gdynia

Najlepiej oceniani

Najlepiej typujący wyniki Arki

Imię i nazwisko Typ. Pkt. Skuteczność
1 Mirosław Radka 32 62 62.5%
2 Sławek Surkont 33 56 57.6%
3 Mariusz Kamiński 33 55 54.5%
4 Marek Dąbrowski 33 55 54.5%
5 Izabela Dymkowska 32 54 56.3%

Tabela

Piłka nożna - I liga
Drużyny M Z R P Bilans Pkt.
1 Lechia Gdańsk 30 18 5 7 50:26 59
2 Arka Gdynia 30 17 7 6 50:31 58
3 GKS Tychy 30 16 3 11 40:34 51
4 GKS Katowice 30 14 8 8 51:31 50
5 Wisła Kraków 30 13 10 7 56:37 49
6 Motor Lublin 30 14 7 9 41:36 49
7 Wisła Płock 30 13 9 8 43:39 48
8 Odra Opole 30 13 7 10 36:30 46
9 Górnik Łęczna 30 11 13 6 30:26 46
10 Stal Rzeszów 30 12 6 12 45:47 42
11 Miedź Legnica 30 10 11 9 39:32 41
12 Znicz Pruszków 30 11 4 15 28:37 37
13 Bruk-Bet Termalica Nieciecza 30 8 10 12 43:45 34
14 Chrobry Głogów 30 9 7 14 30:47 34
15 Polonia Warszawa 30 7 9 14 36:44 30
16 Resovia 30 8 5 17 34:54 29
17 Podbeskidzie Bielsko-Biała 30 4 10 16 24:50 22
18 Zagłębie Sosnowiec 30 2 9 19 19:49 15
Każdy gra z każdym mecz i rewanż. Dwie najlepsze drużyny wywalczą bezpośredni awans do ekstraklasy. Zespoły z pozycji 3-6 zagrają w dwustopniowych barażach o jeszcze jedno miejsce premiowane awansem.
Natomiast trzy najsłabsze drużyny zostaną zdegradowane do II ligi.

Wyniki 30 kolejki

  • ARKA GDYNIA - Resovia 3:2 (2:1)
  • Stal Rzeszów - LECHIA GDAŃSK 4:2 (1:0)
  • Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:1 (2:1)
  • GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 2:0 (1:0)
  • Polonia Warszawa - GKS Katowice 1:2 (1:0)
  • Miedź Legnica - Znicz Pruszków 1:2 (0:0)
  • Górnik Łęczna - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1 (0:0)
  • Odra Opole - Motor Lublin 0:2 (0:2)
  • Chrobry Głogów - Wisła Płock 0:2 (0:1)

Ostatnie wyniki Arki

93% ARKA Gdynia
4% REMIS
3% Resovia
Znicz Pruszków
24 kwietnia 2024, godz. 18:00
5% Znicz Pruszków
9% REMIS
86% ARKA Gdynia

Relacje LIVE

Najczęściej czytane