Na początku przyszłego roku w Portugalii odbędą się finały mistrzost świata piłkarzy ręcznych. Polacy w tej rangi imprezie wystąpią po ponaddziesięcioletniej przerwie. Nic zatem dziwnego, że Bogdan Zajączkowski zdecydował się na rekonensans. W Sao Joao da
Madeira jego podopieczni awansowali aż do finału międzynarodowego turnieju.
Do kadry nie trafił tym razem żaden zawodnik z pomorskiego klubu. O niedawnych sukcesach gdańskiego szczypiorniaka przypominają jedynie powołania dla Marcina Pilcha, Damiana Wleklaka, Marcina Lijewskiego i bardzo dobrze radzącego sobie w lidze szwedzkiej Dawida Nilssona.
Zawody w Portugalii Polacy rozpoczęli od wysokiej wygranej z Brazylią 27:20, choć do przerwy mieli niewielką przewagę 10:9. Spotkanie decydujące o awansie do półfinału było rewanżem za ubiegłoroczne eliminacje do finałów mistrzostw Europy. Wówczas Polacy wygrali dwumecz z Norwegami. W Portugali zadowolili się remisem 26:26 (16:13).
- Ten mecz mogliśmy zarówno wygrać jak i przegrać - ocenił trener
Zajączkowski.
- Jeszcze w ostatniej minucie prowadzili rywale 26:25. Gdyby nie częsta gra w osłabieniu z powodu aż osmiu kar, przy dwóch przeciwnika, mogliśmy zwyciężyć.W tym spotkaniu najskuteczniejszy w naszych szeregach był Lijewski, który zdobył 7 bramek.
W finale można było wyrównać ze Skandynawami rachunki, gdyż w półfinale wygrali oni z Portugalią 25;23, a Polska okazała się lepsza od Czechów 27:22.