Rozmowa z Patrykiem Kuchczyńskim
W Gdańsku spędził pięć lat. Wybrzeże leworęcznego skrzydłowego ściągnęło, gdy tylko skończył w Brodnicy szkołę podstawową. To przy ul. Zawodników pod okiem
Daniela Waszkiewicza talent Patryka Kuchczyńskiego dojrzał. Dzisiaj 20-latek może poszczycić się tytułem młodzieżowego mistrza Europy, debiutem w seniorskiej reprezentacji oraz angażem w drużynie mistrza Polski, Vive Kielce.
- Zawodnicza solidarność, która pozwoliła dotrwać wam do końca sezonu w Gdańsku, pękła. Dlaczego jako pierwszy ogłosiłeś, że odchodisz z Wybrzeża?
- Kielce nalegały na jak najszybszą odpowiedź. Czekały wszak na mnie od grudnia, kiedy po raz pierwszy otrzymałem ofertę z Vive. Zresztą kontrakt z mistrzem Polski dla każdego zawodnika jest wielkim wyróżnieniem.
- Gdy podobnie postąpią inni, w Gdańsku może nie być męskiej ekstraklasy!
- Żal mi opuszczać Gdańsk, zżyłem się z tym miastem. Ale odchodzę z czystym sumieniem. Umówiliśmy się, że dokończymy ligę, aby ci koledzy, którzy zdecydują się zostać w Gdańsku, nie musieli po wakacjach grać w II lidze. Ponadto moja decyzja nie ma żadnego przełożenia na postanowienia innych gdańszczan. O tym, czy zostaną czy nie, zadecydują oferty jakie otrzymają w Gdańsku i gdzie indziej.
- Czy w Kielcach będziesz jedynym gdańszczaninem? W kontekście Vive pojawiały się także nazwiska Waszkiewicz, Moszczyński...
- Trudno mi coś na tem temat powiedzieć. O trenerze nic nie wiem. Damian chyba od razu pojedzie do Niemiec. W Kielcach na jego pozycji nadal ma grać Karol Bielecki.
- Przechodzisz do Kielc jako skrzydłowy czy rozgrywający?
- Raczej skrzydłowy. Mam zapewnienie, że na tę pozycję poza mną nikt nie dojdzie. Pozostanie mi zatem tylko rywalizacja z Andrzejem Bystramem, który także pochodzi z Brodnicy, ale jest o trzy lata starszy.
- W Gdańsku grywałeś też jako rozgrywający. Wzmocniłeś się pod względem fizycznym. Nie korci cię, aby podążyć śladami Mariusza Jurasika, który w 2002 roku został uznany za najlepszego prawoskrzydłowego polskiej ekstraklasy, a teraz jest już najlepszym rozgrywającym po prawej stronie II linii?
- W Wybrzeżu byłem przesuwany na rozegranie, bo była taka potrzeba ze względu na szczupłość kadry. A co do muskulatury, to efekt mocnych przygotowań podczas poprzednich wakacji przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy.
- Zazwyczaj praca nad siłą zabija szybkość, a ta dla skrzydłowego powinna być podstawowym atutem...
- Rzeczywiście odczułem to. Liczę na to, że po zmianach w treningu wszystko wróci do normy.
- W tym roku jako mistrzowie Europy zagracie w finałach mistrzostw świata. Jednak nie możesz skupić się na przygotowaniach do tej imprezy. Powołał cię także selekcjoner pierwszej reprezentacji. Nie obawiasz się, że powtórzy się historia sprzed mistrzostw Europy? Że w przededniu najważniejszych meczów usłyszysz od trenera Bogdana Zajączkowskiego, że jesteś... za młody...
- I tak może się stać. Na pewno się nie obrażę. Zdaję sobie sprawę, że wciąż muszę podnosić swoje umiejętności, a zgrupowania z najlepszymi w kraju są ku temu najlepszą okazją.
- Z drugiej strony, drugi rok z rzędu nie masz co liczyć na wakacje. Czy młody organizm się nie zbuntuje?
- Na zgrupowaniach, a potem na mistrzostwach będę - z niewielkimi przerwami - do 7 września. Potem pojadę do Kielc i niemal od razu rozpocznie się liga. Takie obciążenia zapewne kiedyś odbiją się na zdrowiu. Ale co robić? Zdecydowałem się zostać profesjonalnym szczypiornistą i nie mogę narzekać.
- Życzę powodzenia w nowych barwach i na mistrzostwach świata.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że po wakacjach będę mógł przyjechać z Vive na mecz ekstraklasy do Gdańska.