Do meczu z Metalplastem Oborniki piłkarze ręczni DGT Wybrzeża Gdańsk przystępowali z jednopunktową stratą do rywala. Po sześcidziesięciu minutach szalenie emocjonującej walki role się odwróciły.
Podopieczni Daniela Waszkiewicza wygrali na własnym parkiecie 23:22 (9:13) i przeskoczyli zespół Leszka Biernackiego w tabeli ekstraklasy.
WYBRZEŻE: Czoska, Świrkula - Żynda, Janusiewicz, Moszczyński 3, Pilch 1, Walasek 4, A. Siódmiak 2, Gujski 1, Chyżyński 1, M. Siódmiak, Kuchczyński 3, Wita 2, Waszkiewicz 6.
METALPLAST: Gawlik, Peda, Groth - Urbanowicz 3, Hildebrandt 1, Dmytruszyński 7, Bystram 5, Żelazek 2, Witaszak 2, Marciniak 2, Gryczka.Sędziowali: Adam i Andrzej Mikołajczakowie (Wrocław).Po raz drugi w tym sezonie w hali przy ul. Zawodników sympatyków miejscowych było więcej, ale to dobrze zorganizowana i wyposażona w odpowiedni sprzęt grupa z Oborników była głośniejsza. Jednak, jak to miało miejsce pod koniec września z fanclubem MMTS Kwidzyn, nie pomógł on przyjezdnym w zainkasowaniu choćby jednego punktu. Dlatego pod adresem sędziów znów słyszeliśmy inwektywy. Odciął się od nich trener Biernacki, choć jeszcze długo po meczu nie mógł opanować zdenerwowania.
- Nie mam pretensji do sędziów. Sami przegraliśmy to spotkanie. Tym bardziej szkoda, że dla nas był to pojedynek o cztery punkty, a dla GKS nawet o sześć - mówił szkoleniowiec Metalplastu rodem z... Gdańska.
Co więcej, okazało się, że przywiózł on na mecz nie czterech, a nawet pięciu zawodników z przeszłością w Wybrzeżu lub Spójni. Do Daniela Urbanowicza, Andrzeja Gryczki, Konrada Grotha i Andrzeja Bystrama dołączył Jakub Tomaszewski. Jednak ekskołowy Spójni ani na sekundę nie wyszedł na parkiet. Z tego kwintetu najwięcej krzywdy gospodarzom czynił Bystram, jakby biorąc rewanż za to, że przy Zawodników nie dostał szansy na grę w ekstraklasie. To leworęczny skrzydłowy wespół z Maciejem Dmytruszyńskim miał największe zasługi w tym, że w 17 minucie Metalplast prowadził 9:4.
Gra wyrównała się dopiero wtedy, gdy gdańszczanie oswoili się z myślą, że między słupkami nie mogą liczyć na pomoc Sebastiana Suchowicza, którego zmogła kontuzja i muszą sami przyłożyć się do gry w defensywie. Ponadto po przerwie zaczęli wreszcie rzucać celnie zawodnicy, których konto strzeleckie w pierwszej połowie pozostało czyste. Sygnał do odrabiania strat dał Damian Moszczyński, którego wsparł Artur Siódmiak. Później ciężar rzutowy przesunął się na prawe skrzydło, gdzie ze zmiennym szczęściem, ale z dobrą ręką do ważnych bramek grał
Bartosz Walasek oraz do rzutów karnych. Aż sześciokrotnie tego dnia egzekwował je
Michał Waszkiewicz, i nie pomylił się oni razu! To właśnie niespełna 20-letni syn trenera ustalił wynik spotkania. Co prawda, goście mieli jeszcze blisko 100 sekund na rozgrywanie piłki, ale dwa rzuty Dmytruszyńskiego obronił Michał Świrkula, a pozostałe próby, m.in. Urbanowicza, były przez gdańszczan blokowane.
Wcześniej do remisu (15:15) doprowadził
paweł Wita, a pierwsze od wyniku 1:0 prowadzenie (20:19) dał miejscowym Walasek. On też podwyższył na 21:19, a później musiał wyrównać na 22:22, przerywając serię trzech bramek z rzędu rywali.
- Nie mnie wypowiadać się o pieniądzach. Podczas meczu na pewno chłopcy o nich nie myślą. Pozostaje nam wierzyć, że i w tej kwestii będzie lepiej. Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że po dobrych występach w turniejach towarzyskich zagramy dzisiaj lepiej. Jednak najważniejsze jest zwycięstwo. Tym cennijesze, że zdobyte na rywalu, z którym bezpośrednio walczymy o miejsce w czołowej szóstce -
mówi trener Waszkiewicz.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
