• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zakupy to nie alibi. Rozmowa z Andrzejem Drużkowskim.

17 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Po wygranej 32:23 w Gdańsku z Natą AZS AWF Andrzej Drużkowski mógł się czuć jak w domu. Do szkoleniowca piłkarek ręcznych Monteksu Lublin podchodziło wiele osób z gratulacjami, była też okazja do odnowienia starych przyjaźni. Nieprzypadkowo zatem jedno ze zgrupowań przed startem w Lidze Mistrzów najlepsza polska drużyna wyznaczyła sobie we Władysławowie.

- Rzeczywiście lubię grać na Wybrzeżu. Może nie wszyscy pamiętają, albo nie chcą pamiętać, ale to ja wprowadziłem Elbląg do pierwszej ligi - podkreślił trener, zanim przystąpił do oceny spotkania liderek z trzecią drużyną ekstraklasy. - Mecz miał kilka przedziałów. Graliśmy bardzo dobry szczypiorniak na zmianę z dużą liczbą zgubionych piłek. To skutego tego, że nie jesteśmy jeszcze przygotowani do gry na najwyższych obrotach. Od 10 do 19 grudnia trenujemy we Władysławowie, aby najwyższa forma przyszła na Ligę Mistrzów.

- Czyli polska liga to zło konieczne?


- Na pewno nie lekceważymy żadnego rywala. Tym bardziej nie ośmielilibyśmy się nie doceniać Naty. Gdańskowi po raz drugi udało się poczynić udany zaciąg. Po utalentowanych zawodniczkach z Polski teraz skupiono tutaj najlepsze szczypiornistki z regionu. Przy odpowiedniej pracy powinno to przynieść dobre rezultaty. Życzę powodzenia.

- Jeden pomorski brylant porwał pan do Lublina. Co więcej, Dorota Malczewska znalazła w Monteksie bratnią duszę w Agnieszce Wolskiej, która z AKS Gdynia wyemigrowała rok wcześniej.

- Dorota to bardzo dobra dziewczyna. Ma takie same walory jak Wioletta Luberecka, a ponadto ma nad nią tę przewagę, że dysponuje lepszymi warunkami fizycznymi. Sądzę, że Malczewska i Wolska są takimi samymi perełkami jak w Gdańsku Saczuk czy Tomaszewicz. Widzę je w roli kadrowiczek na igrzyskach olimpijskich w Atenach w 2004 roku. Jednak nie chciałbym, aby powstało wrażenie, że Montex tylko kupuje. Tak twierdzą tylko ci, którzy starają się znaleźć alibi dla własnej nieudolności. Montex i Drużkowski przede wszystkim szkolą. Dlatego jako drugiej polskiej drużynie w grach zespołowych, po siatkarzach Płomienia Milowice, udało nam się zdobyć jeden z europejskich pucharów.

- Zamierzaliście pójść za ciosem i z dobrej strony pokazać się w tegorocznym Superpucharze. Ostatecznie na turniej z udziałem czterech najlepszych zespołów kontynentu nie pojechaliście. Dlaczego?

- Nazywałem rzeczy po imieniu, za co byłem karany. Teraz powiem zatem tylko tyle, że nie mamy odpowiedniego przebicia. Możne federacje są w stanie nas wyeliminować z gry nawet wbrew regulaminowi, jak to miało miejsce przy Superpucharze.

- Nie pozostaje nic innego jak udowodnić swoją wartość w Lidze Mistrzów. Jednak tym razem najwyraźniej nie mieliście sprzymierzeńca w... losie.

- Rzeczywiście. Trafiliśmy do najsilniejszej spośród czterech grup. Tym wszystkim, którzy interesują się piłką ręczną, Krimu Lublana, Komety Skopje czy AKVA Wołgograd nie trzeba bliżej przedstawiać.

- Jaki jest cel Monteksu?

- Chciałbym wyjść z grupy.

- A potem?

- Graliśmy w Niemczech, Danii, Norwegii. Sądzę, że mam dobre rozeznanie sił w klubowej piłce europejskiej. Moim zdaniem, bez względu na to, które dwie drużyny wyjdą z naszej grupy, to one następnie zagrają ze sobą w finale. Ponadto bardzo ważny będzie dla nas czerwiec. Reprezentacja Polski zagra play off o awans do mistrzostw Europy. Chciałbym abyśmy awansowali do turnieju finałowego, gdyż w kadrze jest aż 10 lublinianek.

Rozmawiał: Jacek Główczyński





Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane