Duży udział w utrzymaniu żużlowców gdańskiego Wybrzeża w ekstralidze miał Tomasz Cieślewicz. Wychowanek gnieźnieńskiego Startu był najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie trenera
Romualda Łosia w ostatnich meczach.
- Jak oceniasz miniony sezon?
- Mogę powiedzieć, że był dobry. W lidze, zwłaszcza w końcówce, jeździłem dobrze i zdobywałem sporo punktów.
- To był dla ciebie dziwny rok. Zacząłeś od zawieszenia, potem pojechałeś w kilku meczach, ponownie cię zawieszono i wróciłeś na końcówkę.
- Trudno mi wyjaśnić tę sprawę. Trzeba byłoby zapytać w klubie, dlaczego byłem zawieszany. Chciałem startować, ale władze Wybrzeża miały odmienne zdanie.
- Wynik Wybrzeża, biorąc pod uwagę sytuację w klubie, należy uznać za sukces. Przed sezonem wszyscy skazywali was na spadek.
- Jesień byłaby spokojniejsza, gdybyśmy byli lepiej przygotowani. W klubie na wszystko brakowało pieniędzy. Nie we wszystkich spotkaniach występowaliśmy w pełnym składzie. Kilka punktów uciekło i było nerwowo w końcówce. Sądzę, że gdybym wystąpił we wszystkich meczach, mogłoby być inaczej.
- Najlepsze wyniki osiągnąłeś pod koniec sezonu...
- Na początku rozgrywek na nic nie było pieniędzy i teraz też nie ma. Przed ostatnimi kolejkami i barażami trenerowi oraz kilku osobom, którym zależało na utrzymaniu w ekstralidze, udało się zdobyć środki na remont mojego silnika. To przełożyło się na wyniki na torze.
- Jaką miałeś motywację do wyjazdu na tor? Nikt nie może powiedzieć, że jeździłeś dla pieniędzy.
- Wiadomo było, jaka jest sytuacja w klubie. Startowałem, żeby się pokazać. Wyjeżdżałem na tor i walczyłem także dla kibiców, którzy nigdy nas nie opuścili. Chciałem również utrzymać Wybrzeże w ekstralidze.
- Można powiedzieć, że przynosisz szczęście Wybrzeżu. Dwa razy wywalczyłeś z gdańskim klubem awans, a teraz w znacznym stopniu przyczyniłeś się do wygrania baraży.
- Dobrze się czuję w Gdańsku, i to wszystko. Nie mogę narzekać na starty w Wybrzeżu. Czy przynoszę szczęście? Niech ocenią to kibice.
- Drużyna składała się z zawodników z róznych stron Polski. Jak czułeś się w tej ekipie?
- Między zawodnikami było wszystko w porządku. Nie mieliśmy żadnych zatargów. Trochę nieporozumień było z władzami klubu, ale nie potrafię wyjaśnić, dlaczego do nich dochodziło. O przyczyny moich zawieszeń trzeba zapytać prezydenta Majewskiego.
- Czy masz już plany na przyszły sezon?
- Na razie wszyscy czekamy na to, co wydarzy się w klubie. Na razie nikt nie wie, kto zostanie. Wszystko jest w rękach prezydenta Majewskiego. Chciałbym dalej jeździć w Wybrzeżu. Musi jednak poprawić się sytuacja. Na pewno nie będę jeździł na takich samych warunkach, jak w tym sezonie. Nie ma potrzeby dokonywania wielkich zmian w składzie. Z niewielkim wzmocnieniem może powalczyć o coś więcej.
- Wynik drużyny był dobry. Zabrakło twoich sukcesów indywidualnych.
- Przyczyna tkwi w sytuacji klubu. Nie miałem na czym startować.
- Kibice mówią, że Cieślewiczowie mają trudny charakter. W tym sporcie to chyba zaleta?
- Po prostu pokazaliśmy charakter. Jeździliśmy, bo chcieliśmy. Mogłem przecież w końcówce sezonu powiedzieć, że nie pojadę. Nie zrobiłem tego i wystąpiłem w ostatnich meczach.
- Dziękuję za rozmowę.