• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Audi Spring Battle

Atomic Sailing Team
2 kwietnia 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Audi Spring Battle, Berlin, 25-27.III.2005

Regaty miały grade 3 Pucharu Świata i zostały rozegrane prawie w centrum Berlina, na Arena Treptow. Ścigaliśmy się na łódkach typu Streamline (trzyosobowe, dwóch załogantów na trapezie). Naszą załogę stanowili: Marek Stańczyk, Maciek Kołosiński (obecnie członkowie YKP Gdynia) i Dominik Niśkiewicz.

W regatach wzięło udział 16 załóg z 6 państw, z zawodników najwyżej sklasyfikowany był Stefan Meister (23 w rankingu, znany nam z Mistrzostw Polski w Sopocie), oraz Maxim Taranow (26 w rankingu), pozostali zawodnicy również doskonale znali się na regatach meczowych.

W wyjeździe bardzo bardzo pomogła nam Samorząd Studentów naszej Uczelni (Politechnika Gdańska), za co bardzo im dziękujemy.


Dzień przed regatami, 24.III.2005
Na miejscu regat byliśmy punktualnie. Niestety wiatr nie dopisał - totalne 0 (za to temperatura dochodziła do 20 stopni). Akwen regat (rzeka) był ciekawy - szerokość 400 m z pomostem pośrodku (wzdłuż) akwenu, długość ok 500-600m. Na trening zeszliśmy ok 17, czasem wiało 0 a czasem 1. Początkowo mieliśmy totalnie drewniane ruchy ale z czasem się rozkręcaliśmy (było to nasze pierwsze pływanie w tym sezonie). Łódki były wymagające i żeby wykorzystać ich możliwości w 100% trzeba trochę opływania. Niemcom, którzy ze Streamline"ami mieli sporo do czynienia manewry wychodziły doskonale, jednak wiedzieliśmy że przy odpowiedniej koncentracji damy radę i my.

System regat: 16 zawodników podzielono na pary wg rankingu, my za pierwszego przeciwnika mieliśmy Erika Horscha, z którym dotychczas raz wygraliśmy i raz przegraliśmy. Pierwsze wyścigi odbywały się do jednego zwycięstwa - wygrani przechodzili dalej, przegrani mają dalej szansę na finał w II grupie -był to tak zwany system brazylijski.


I dzień regat, 25.III.2005
Dzisiaj czekaliśmy na naszą kolej, ale się nie doczekaliśmy. Zabrakło wiatru, tylko oglądaliśmy wyścigi innych załóg.

Wyścigi pokazały, że akwen jest nieprzewidywalny, kilka razy jacht, który wydawało się, że bezpiecznie prowadzi, "zaparkował" w dziurze bez wiatru i przegrał. Na szczęście organizatorzy nie zdecydowali się puszczać wyścigów przy zupełnym "zerze". Z podziwem oglądaliśmy załogę z Rosji, której skipperem był Maxim Taranow - żeglowali doskonale technicznie i tylko pomyłka sędziów odebrała im zwycięstwo z najlepszym sternikiem regat - Meister'em. Sędziowie nie uznali wykręcenia kary przez Rosjan, kiedy ci blokowali równocześnie Stefana Meistera - kara była wykręcona jak najbardziej prawidłowo i w bardzo widowiskowy sposób, ale sędziowie pomylili się, za co później gorąco przepraszali Rosjan, decyzji sędziów jednak nie można cofnać.


II dzień regat, 26.III.2005
Dzisiaj odbyły się nasze pierwsze wyścigi. Tak jak pisaliśmy wcześniej obowiązuje system brazylijski. Czyli wygrywający przechodzi dalej, przegrywający ma jeszcze jedną szansę, jak ją zmarnuje odpada z regat całkowicie (system KO). Pierwszą rundę wygrliśmy z Niemcem Sven Erik Horsch'em (104 w rankingu), drugą przegraliśmy w głupich okolicznościach z Niemcem Max Gurgel'em (młody, ale bardzo dobry żeglarz, dwukrotny meczowy mistrz juniorów Niemiec). Najpierw prowadziliśmy zdecydowanie ale mieliśmy problemy ze spinakerem i przegraliśmy. Lik spinakera wszedł bardzo wysoko w raksę foka, nie dało się go zrzucić, dopiero jak Maciek stanął na ramionach Dominika na dziobie łódki, udało się go odczepić. Gurgel zbliżył się już na tyle, że wystarczyło że nas przypilnował na halsówce i wygrał wyścig. Drugi start wygraliśmy od razu robiąc przewagę kilkudziesięciu metrów, ale wiatr ucichł zupełnie i wyścig przerwano. W powtórzonym biegu walka byla wyrównana, ale przed górna boja dostaliśmy kare za niby zbyt szybki zwrot na prawy. Przeciwnik całą trasę utrzymywał się na tyle blisko, że mimo iż staraliśmy się go blokować żeby wykręcić karę, wpłynął na metę pierwszy. Spadliśmy do rundy drugiej szansy. Kolejny wyścig wygraliśmy i wciąż byliśmy "w grze". Warunki tego dnia były bardzo loteryjne (nic prawie nie wiało), nas obowiązywał już system KO, więc najmniejszy błąd mógł drogo kosztować - jeden przegrany wyścig i mamy po regatach. Tego dnia pływalismy dobrze, starty wychodziły znakomicie, łódkę prowadzilismy bardzo ostrożnie, nie tracąc prędkośc, manewry również byly w porządku.


III dzień regat, 27.III.2005
Od rana wiało już zdecydowanie więcej niż w poprzednie dni, nawet do słabej trójki. Prawie od razy schodzimy na wodę, po krótkim treningu zaczynamy wyścigi. W fazie przedstartowej dyktujemy przeciwnikom nasze warunki, wygrywamy start i trzymając ich w kryciu wygrywamy wyścig. Kolejny wyścig ponownie z Maxem Gurgel'em. Tym razem bez większych historii prowadzimy od startu (wychodzimy z karą, którą wykręciliśmy) do mety i awansujemy do półfinału!

W półfinale (do dwóch zwycięstw) trafiliśmy na załogę, ktorej skipperem był Jan - Eike Andresen (41 w rankingu), zaczynaliśmy ze strony niebieskiej. Po ciężkiej fazie przedstartowej (dostaliśmy dwie kary, ale jedną udało nam się też wlepić Niemcom) przegrywamy start, na górze byliśmy już pierwsi, spinaker odpalił nam lepiej, zrobiliśmy spora przewagę i zdążyliśmy na ostrym wykręcić karę. Drugi wyścig ze strony żóltej. Ze startu wychodzimy trochę lepiej niż przeciwnicy. Płyniemy kawałek w prawo, później powtarzając zwrot Andresena kryjemy go płynąc w lewą stronę trasy. Dostajemy obydwoje zmianę, po której wygląda, że na boję wejdziemy lewym halsem bez zwrotu. Tuz przed boją zmiana odchodzi, wiatr cichnie prawie do zera. Staramy się dopłynąć do boi na inercji, przeszkadza nam w tym jednak Andresen, który nieco wyżej miał trochę więcej wiatru i jest tuż po naszej nawietrznej, blokując nas przed zrobieniem zwrotu (na boję już byśmy nie weszli). Licząc na zbliżający się szkwał i unikając dotknięcia boi przekładamy się na prawy, najważniejsze to teraz wejść na boję przed przeciwnikiem póki jest wiatr. Dochodzi do kolizji z naszej winy, więc dostajemy karę.

Jesteśmy jednak na prowadzeniu, szybkie odpadniecie na boi i postawienie spinakera w szkwale powiększa znacząco naszą przewagę, Andresen cały czas męczy się przy boi. Sędzia uznaje jednak, że przeszkodziliśmy przeciwnikowi na tyle, że powinniśmy zostać za to ukarani czerwoną flagą. Musieliśmy czekać, aż Andresen nas wyprzedzi, dopiero wtedy czerwona flaga została opuszczona. Niemcy pilnowali nas do końca i na metę wpłynęli pierwsi. W decydującym o wejściu do finału wygraliśmy pewnie, ale również z emocjami - na ostatniej prostej na metę, po boi zrobilismy rufę licząc na silniejszy wiatr z lewej strony trasy, przeciwnik popłynął w stronę przeciwną. Z naszej kilkunastometrowej przewagi na boi zostało kilka metrów na mecie, ale wygraliśmy, wchodząc do finału (wynik 2:1). Przepływając przy brzegu nieoczekiwanie dostaliśmy burzę braw od niemieckich kibiców :-) Później powiedziano nam, że zdecydowana większość była za nami i że zaimponowaliśmy widzom prowadzeniem łódki i szybkimi i doskonałymi manewrami :-)

Naszym przeciwnikiem w finale (również do dwóch zwycięstw) miał byc Hendrik Witzmann. Zaczynamy ze strony niebieskiej, wpływamy w pole idealnie w czas, przeciwnik stoi pod wiatr po drugiej stronie startu i dopiero się rozpędza. Trzymamy go z dala od linii startu (na wpłynięcie w pole są 2 minuty, po tym czasie dostaje się karę), udaje mu się jednak przeciąć linię. W tym wyścigu podczas fazy przedstartowej doprowadzaliśmy do kilkunastu czystych i pewnych sytuacji protestowych - cały czas utrzymując prędkość łódki i atakując. Jednak sędziowie nie uznali żadnej z nich, twierdząc później że pływaliśmy zbyt agresywnie i na zbyt bliski kontakt. Trochę tym wszystkim "zagotowani" przegrywamy wyścig. Drugi start ze strony żółtej. Witzmann kolejny raz spóźnia się z wpłynięciem w pole, tym razem od początku byliśmy na prawym halsie (mamy prawo drogi) i spokojnie trzymając go z dala od linii nie pozwalamy mu na wpłynięcie w pole, w efekcie czego dostaje karę.

Dokładamy do tego wygrany start i pilnując przeciwnika dowozimy zwycięstwo do mety. Trzeci wyścig układał się po naszej mysli - w fazie przedstartowej nasze ataki zmuszają przeciwnika do ustępowania, w efekcie w decydujących momentach manewruje bez prędkości, my wygrywamy start i jesteśmy pierwsi na górnej boi. Na pełnym Witzmann dostaje szkwał z tyłu i dociska nas do betonowego pomostu. Rano na odprawie powiedziano nam, że strefa 5m od pomostu jest niebezpieczna i można żadać z tej odległości miejsca ("naszego" sędziego nie było na odprawie). Tak też robimy przed boją. Dodatkowo wydawało nam się, że przeciwnik po dogonieniu nas nie robił rufy, w takim przypadku nie ma krycia i nie może "wywozić" nas ponad kurs właściwy. W tym momencie sytacja zrobiła się nieciekawa... Wciskamy się na boję. Za ten manewr dostajemy karę, a drugą za dotknięcie boi. Jesteśmy pierwsi, ale musimy wykręcić jedną z kar, w efekcie tracimy pozycję lidera, Witzmann pilnuje nas i wygrywa wyścig i regaty (ponownie wynik 2:1), a my zajęliśmy i tak doskonałe drugie miejsce.

W sytuacji na boi zabrakło nam doświadczenia, górę wzięły też nerwy. Następnym razem w takiej sytacji, po już porządnych treningach w Polsce, tak zrobić się nie damy :)

Po regatach czuliśmy niedosyt, zwycięstwo było blisko. Ale jak już pisałem na początku, było to nasze pierwsze pływanie w tym sezonie i pierwsze w tym składzie. Akwen był trudny, łódki wymagające, a przeciwnicy też nie dawali sobie "dmuchać w kaszę". Na treningu z początku szło nam fatalnie, ale w regatach z wyścigu na wyścig szło nam coraz lepiej, cała załoga pracowała doskonale.
Rozważając kilka dni po regatach to wszystko, na pewno jest to nasz wielki sukces i miło, że został zauważony również "na zewnątrz" środowiska żeglarskiego. Muisimy też sobie zostawić jakieś osiągniecia na później :-)

Regaty były zorganizowane doskonale. Telewizja na wodzie, mikrofony dla sterników przekazujące komendy do głośników, kamery na sterach, radio które w dzień finałów miało bazę na pontonie i statku z publicznościa, relacje w gazetach, w radiu w Berlinie, plakaty na mieście - organizatorzy zrobili na prawdę świetną robotę. Tym bardziej cieszy nas, że mogliśmy wystartować w tych regatach - a to wszystko dzięki pomocy finansowej Samorządu Studentów Politechniki Gdańskiej - dziekujemy!!! Zapraszamy na stonę naszej załogi - www.470sailing.org.pl - są tam zdjęcia z regat i mnóstwo innych relacji.
Atomic Sailing Team

Opinie (1)

  • go, chlopaki, go!!

    gratulacje!!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane