• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Boisko UG, 10 maja, godz. 16.00 Biali kontra Niebiescy

Tomasz Łunkiewicz
10 maja 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Uczestnicy meczu Białych z Niebieskimi, czyli absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego, odliczają ostatnie godziny do spotkania. Pierwszy gwizdek na boisku przy ul. Wita Stwosza zabrzmi w sobotę o godz. 16. Patronat prasowy nad meczem sprawuje "Głos Wybrzeża".

Drużyny Białych i Niebieskich, takie są barwy uczelni, zagrają przeciwko sobie po raz trzeci. Pierwszy mecz, w 2001 roku, 4:2 wygrali Niebiescy. Przed rokiem Biali udanie zrewanżowali się wygrywając 2:1.

Na boisku zaprezentuje się kilka pokoleń uniwersyteckiej piłki, medaliści akademickich mistrzostw Polski. Piotr Popiński, Tomasz Pachulczak, Maciej Dobrowolski, Wojciech Babiński mają na koncie srebrne i brązowe krążki. Ich trenerem był Mariusz Kinda, który nadal prowadzi uczelniane drużyny. - Bardzo mile wspominam okres pracy z zespołami uniwersyteckimi. To były wspaniałe chwile. W drużynach panowała znakomita atmosfera. Chłopcy tworzyli zgrane paczki czego wynikiem były medale mistrzostw Polski. Najcenniejszym krążkiem wywalczonym przez moich podopiecznych było srebro w 1991 roku. Dobrze pamiętam również brąz z 1994 roku. W tym okresie większy nacisk był na futsal. Niestety zabraknie mnie w tym meczu. Ukończyłem AWF... - powiedział nam pan Mariusz.

Największy sukces drużyna uniwersytecka odniosła w Toruniu zdobywając złoty medal. Trenerem "złotego" teamu był Roland Kossakowski. - Bardzo dobrze pamiętam ten turniej - przyznał Józef Borkowski. - Wygraliśmy imprezę nie ponosząc żadnej porażki, co było rzadkim wynikiem. Równie dobrze pamiętam mój pierwszy występ i srebrny medal w Krakowie. Byłem wówczas na pierwszym roku i wystąpiłem w turnieju finałowym po kilku miesiącach treningów. Miałem to szczęście, że w okresie gdy grałem, wywalczyliśmy najwięcej medali, w tym ten najcenniejszy. Cieszę się, że nasi następcy odnoszą sukcesy, ale jeszcze nikt nie powtórzył naszego - dodał elbląski mecenas.

Kolejnym graczem złotej drużyny, który wystąpi w sobotnim meczu, jest Janusz Goryszewski. - Wspominam ten okres z olbrzymim sentymentem. Tworzyliśmy wówczas niesamowicie zgraną paczkę. Byliśmy ze sobą na dobre i na złe. Nie było podziału na lepszych i gorszych. Każdy z nas wnosił coś do gry. Wszyscy byli równi. Byliśmy drużyną przyjaciół. Graliśmy dla przyjemności i staraliśmy się czerpać z niej jak najwięcej radości. Piłka była naszym sposobem na życie. Fenomenem pierwszego meczu absolwentów był fakt, że to, co było na studiach nie wróciło. Okazało się, że to coś wciąż jest, nigdy nie zginęło. Oprócz turnieju, na którym zdobylismy złoto, dobrze pamiętam turniej w Krakowie, gdzie prowadził nas Tomasz Maślanka. Przez pół godziny bylismy mistrzami. Przeciwnicy wyrównali w ostatniej minucie. Dziesięć sekund przed końcem mogłem zdobyć zwycięskiego gola, ale chyba nie byłem do końca skoncentrowany i trafiłem w poprzeczkę - wspomina pan Janusz.

Wśród zawodników, którzy grali w Toruniu był Jarosław Czarniecki. - Najbardziej zapadł mi w pamięć finał rozgrywany w Gdańsku. Było to dwa lata po wywalczeniu złota. W pierwszym meczu tego turnieju złamałem nogę i nie mogłem wspomóc kolegów w kolejnych spotkaniach. Zdobyliśmy wtedy srebro. To była piękna przygoda - zapewnia Jan Czarniecki.

Chętnych do udziału w sobotnim meczu nie brakuje. Nie wszyscy jednak będą mogli zagrać. Kilku absolwentów niedawno odniosło kontzuje i ich występ stoi pod znakiem zapytania. W spotkaniu nie zagrają m.in. Mirosław Zimny, trener Bałtyku, którego podopieczni w sobotę grają w Słupsku. Czynnie uprawia sport Artur Gliński, którego drużyna również w sobotę ma mecz, więc nie będzie mógł zagrać w spotkaniu absolwentów.

- Cieszy mnie odzew na tę inicjatywę. Kieruje nami nostalgia, a to coś więcej niż tęsknota. Z Witkiem Turnowieckim chcieliśmy, i nadal chcemy, by uniwersytet był miejscem integracji i tworzył siłę naszej środowiskowej wspólnoty. Przyjeżdżają ci, którzy uważają, że spotkają przy ul. Wita Stwosza fajnych ludzi, których połączyła nie tylko piłka, ale także poglądy na życie, dobre emocje, przyjaźń. Nie chcę komentować postawy Mirka Zimnego czy Artura Glińskiego. Widocznie żyją w innej przestrzeni i to nigdy nie było ich boisko. Ci, co przyjeżdżają, a jest nas zdecydowana większość, grają w innym meczu. Mam przyjemność spotkać się z kolegami, z którymi w Białogardzie, podczas strasznej zimy, pod okiem trenera Tomasza Maślanki wspólnie rozpoczynaliśmy bieg po medal w Krakowie - powiedział Marek Formela, trzykrotny uczestnik mistrzostw i współorganizator meczu.
Głos WybrzeżaTomasz Łunkiewicz

Opinie

Typuj wyniki Mistrzostw Europy w Niemczech!

Relacje LIVE

Najczęściej czytane