Arka nie ma napastnika. Do zliczenia pomocników trener Gierszewski "pożycza" palców u rąk. Jednak największa konkurencja panuje wśród bramkarzy. Średnia trzech kandydatów na jedno miejsce, to dopiero znak rywalizacji. Rywalizacji szczególnej, bo chodzi o obsadę newralgicznej pozycji. Szczególnej również dlatego, iż - choć trójkę dżentelmentów różni wiek i ligowe ogranie - prezentują oni zbliżony poziom sportowy. A stawka nie jest mała. W sezonie znaczonym awansem grał każdy z nich: Waldemar Stanik (19 meczów, 16 wpuszczonych goli), Arkadiusz Zagórski (13, 3) i Jacek Wosicki (9, 4). Mimo to fakt, że Gierszewski całą trójkę - w kolejności: Zagórski, Wosicki, Stanik - w ciągu tygodnia zdążył sprawdzić w dwumeczu z Jagiellonią i spotkaniu z Orlenem, był szokujący. To późna pora na eksperymenty...
Na zgrupowaniu w Pustyni (4 sparingi) bronił tylko Wosicki. Jego koledzy po fachu leczyli urazy. Tymczasem przeciwko "Jadze" pojawił się Zagórski.
- Nie mogłem grać, ponieważ nie zostałem zgłoszony - wyjaśnił Wosicki.
- Spodziewałem się, że między słupkami stanie Waldek.- O tym, że zagram, usłyszałem w przeddzień spotkania - mówi "Zagór".
- Nie czułem, aby ktoś z nas był faworytem trenera. Do Gierszewskiego mam pełne zaufanie. Wiem, że to, co zrobi, będzie dobre, czego o moich poprzednich szkoleniowcach nie mogłem powiedzieć.- Gra w Pucharze Ligi, prezentowana przez Canal+, wiązała się z pewnym uznaniem, a tymczasem trener mnie pominął - żali się Waldek.
- Poczułem się głupio, zresztą nie pierwszy raz. U nas nie opłaca się chorować, ani być kontuzjowanym. Trzeba grać z blokadą bądź sprawić sobie nową nogę (śmiech). Pierwszy bramkarz może nie wrócić do składu. Gdybym wiosną nie doznał kontuzji, Czyżniewski nie ściągnąłby z powrotem "Zagóra", a Jacek siedziałby na ławce.W rewanżu w Białymstoku zobaczyliśmy Wosickiego, który zdążył podpisać kontrakt. Było 0:0, więc...
- W końcówce zderzyłem się z Grzesiem Wittem i rozbiłem biodro. Jakoś wytrzymałem, choć nie przeczę, że ryzykowałem. Występ z Orlenem nie wchodził w rachubę.Zagórski:
"Trener mówił, że zamierza sprawdzić każdego z nas, więc podejrzewałem, iż na inaugurację ligi szansę otrzyma Waldek." - W sobotę na bank grałby Jacek, ale skoro złapał kontuzję, byłem przekonany, że wraca Arek - przyznał z kolei Stanik.
- Aż tu nagle, dopiero 45 minut przed meczem, dowiaduję się, że gram. Fajnie, lecz nie do końca w porządku. Na debiut czekałem tyle lat i słyszę o nim tak późno. Jestem typem, który lubi wiedzieć, lubi być pewnym. Inaczej się denerwuję. Przepuściłem dwa gole. I co mam teraz myśleć?- Dla mnie moment wyboru nie ma znaczenia - zdradza Zagórski.
- Jestem zbyt doświadczony, abym miał się stresować. Jedyne, czego należy uniknąć, to gry do błędu. To zły wariant. Sprawdziłem go na własnej skórze. Musi być pierwszy. Komfort jest niezbędny. O porozumienie z obrońcami nie obawiałbym się, bo każdy z nas grał z nimi.Wbrew pozorom problem golkiperów nie jest błahy. W tym fachu, zwłaszcza w wieku dojrzałym, ciężko znosi się siedzenie na ławce, a przecież jeden delikwent wyląduje - nomen omen - na zielonej trawce. Do tej pory rezerwowy otrzymywał 75 procent premii za punkty. Nowy regulamin jeszcze nie powstał. Premii dla tego, kto obejrzy mecz z trybun, raczej nie będzie.
- Minie jeszcze kilka spotkań i trener wybierze jednego z nas - twierdzi Wosicki, który nie widzi w całej sprawie problemu.
- To chyba dobrze, że jest nas trzech... Zagórski dodaje:
"W dobrym klubie musi być tylu bramkarzy, choć przyznaję, że tym trzecim bywa zazwyczaj jakiś młokos. Przypomnijmy sobie sytuację z kwietnia. Waldek doznał kontuzji i Jacek został sam. Czyżniewski, który pomijał mnie od grudnia do marca, został więc zmuszony do zaproponowania mi umowy, notabene dwumiesięcznej."- Dotychczasowe ruchy świadczą, że trener nie jest zdecydowany, ale prędzej czy później będzie - zgadza się Stanik.
- Jednocześnie nie wyobrażam sobie, aby dwóch rezerwowych co mecz zmieniało się na ławce.Cała trójka żyje w zgodzie i ma dobry humor. Oby tak było zawsze. Kto jednak zagra w Radzionkowie?
star.