Reprezentacja Niemiec została pierwszym półfinalistą mistrzostw świata piłkarzy ręcznych rozgrywanych w Portugalii. Aktualni wicemistrzowie Europy sukces ten zawdzięczają triumfowi w grupie B, a następnie wygranej z Tunezją 30:21 (14:13) oraz remisowi z Jugosławią 31:31 (15:16). Polacy po trzeciej przegranej w turnieju, tym razem z Islandią 29:33 (17:14), mogli co najwyżej ubiegać się o dziewiąte miejsce.
POLSKA: Szmal, Bernacki - Paluch, Lijewski 2, Tkaczyk 9, Nilsson 2, Lis 3, Wleklak 3, Jurasik 7, Wuszter, Starczan 3, Drobik.
Tylko wygrana dawała biało-czerwonym szanse na grę o miejsca 5-8, a tym samym walkę o olimpijskie nominacje. Nie udało się, choć była wielka szansa na pokonanie czwartej drużyny ostatnich mistrzostw Europy. Może dlatego Marcin Lijewski, dla którego mecz z Islandią skończył się w 52 minucie, po czerwonej kartce wynikającej z gradacji kar, odważnie deklaruje:
- W czerwcu zrobimy wszystko, aby zakwalifikować się do finałów mistrzostw Europy, a w przyszłym roku pojedziemy na ten turniej po to, aby zdobyć ostatnie miejsce przysługujące naszemu kontynentowi na igrzyskach w Atenach.W pierwszej połowie Polacy nic sobie nie robili z klasy rywala. Bardzo składnie grali zwłaszcza w ataku, w którym przed przerwą popełnili zaledwie cztery błędy! Szybko odrobili straty z 5:7. Nieuchwytny dla rywali był Grzegorz Tkaczyk. Rozgrywający Magdeburga zdobył trzy ostatnie bramki przed przerwą, a tuż po wznowieniu gry dołożył dwie kolejne. Szkopuł w tym, że przestał celnie rzucać w 34 min, gdy prowadziliśmy 19:15.
- To był dobry mecz w naszym wykonaniu. W końcówce dwa razy trafiłem w poprzeczkę, dwa razy Islandię uratował słupek. Zabrakło szczęścia, ale ono podobno sprzyja lepszym - przyznał
Tkaczyk.
Rywale złapali wiatr w żagle, gdy dwuminutową karę otrzymał Leszek Starczan. W 38 min był już remis 19:19. Co prawda, rzuty Lijewskiego i Starczana dały jeszcze Polsce przewagę 22:20, ale później potrafiliśmy jedynie wyrównywać. Po raz ostatni ta sztuka udała się w 48 min Mariuszowi Jurasikowi (25:25). Kolejne cztery piłki wpadły do naszej siatki. W końcówce coraz więcej piłek odbijał Sławomir Szmal, a Rafałowi Bernackiemu udało się odbić dwa karne, ale w ataku z minuty na minutę było coraz gorzej. W tej części gry popełniliśmy aż 10 błędów, (rywale tylko jeden), o blisko 20 procent spadła skuteczność. Szkoda, że
Bogdan Zajączkowski, trener biało-czerwonych, nie zaryzykował i nie spróbował postraszyć rywali z drugiej linii Krzysztofem Górniakiem, czy najwyższym w naszej ekipie Maciejem Dmytruszyńskim. Do obrony zaś posłał Damiana Drobika, który przymusowe zastępstwo za Lijewskiego okupił odnowieniem kontuzji uda.
- Pozostał wielki niedosyt. W przerwie namawiałem zawodników do kontrolowania wyniku. Zemściły się na nas niewykorzystane sytuacje. Tak doświadczona drużyna jak Islandia musiała wykorzystać fakt, że nie rzuciliśmy bramek z kilku doskonałych sytuacji. Najwyraźniej dała o sobie znać... staropolska gościnność - mówił na gorąco po meczu polskim dziennikarzom w Portugalii szkoleniowiec biało-czerwonych.
Pozostałe wyniki
grupa I:Hiszpania - Katar 40:15 (20:6),
II:Jugosławia - Portugalia 30:28 (18:7),
III:Chorwacja - Egipt 29:23 (13:11), Dania - Rosja 28:35 (16:16);
IV:Szwecja - Węgry 33:32 (17:17), Francja - Słowenia 31:22 (14:11).