Rozmowa z Michałem Smarzyńskim
- Wolałbym, żebyśmy już grali w lidze, bo od dawna człowiek nastawiał się na mecz z Hetmanem, ale przyznaję, że gra na przykład na naszym boisku nie byłaby dobrym pomysłem. Zniszczylibyśmy je - mówi
Michał Smarzyński, najpopularniejszy piłkarz Arki i całego Wybrzeża.
- Kiedy po raz ostatni trenowaliście na głównej płycie stadionu GOSiR?- Nie pamiętam. W tym roku jedynie biegaliśmy po asfaltowej bieżni wokół murawy i bawiliśmy się piłką na zakolach za bramkami. Naprawdę nie pamiętam, kiedy stałem na tym boisku. To musiało być jeszcze w lidze, a ja przecież, z powodu kartek, nie grałem w ostatnim, gdyńskim spotkaniu z Ceramiką... Zimowa przerwa trwa tak długo, że człowiek ma dość tego czekania. Cztery miesiące! Odliczam więc już dni do sobotniej gry i niech ta zima się wreszcie skończy.
- To będzie hitowa gra!- Mam nadzieję, że kibice wesprą nas dopingiem.
Arka u siebie nie przegrywa, a fakt, że skład Piotrcovii pęcznieje od głośnych nazwisk, jest mi obojętny. Nie śledzę doniesień prasowych, toteż nie przejmuję się nimi. Myślę, że nawet dobrze się stało, że wystartujemy akurat od Piotrcovii. To nowy zespół i na pewno oni sami są zaintrygowani tym, na co ich tak naprawdę stać. Widzę w tym szansę dla nas. Arka stanowi już zgraną ekipę, która potrafi z powodzeniem przeciwstawić się teoretycznemu faworytowi. Jesteśmy dobrze przygotowani, w Poznaniu, mimo trudnych warunków, na tle pierwszoligowca pokazaliśmy dobry futbol, szybko przystowaliśmy się do zmarzniętej murawy, co już świadczyło o naszej klasie, a oprócz tego dużo i często graliśmy z klepki, nie woziliśmy piłki. Szczerze powiem, że przed inauguracją jestem dobrej myśli. Zapraszam kibiców. To będzie wydarzenie.
- Piotrcovia trenowała na Cyprze.- Jeśli chcesz ponarzekać, zawsze znajdziesz powód. Arka nie była za granicą, bo jej na to nie stać, a przecież nie ma sensu, aby zażynała się finansowo, tylko po to, żeby dorównać rywalom pod względem atrakcyjności przygotowań. Cypr to fajna sprawa, lecz osobiście wolę, aby klub systematycznie wypłacał pensję, a trenować z dobrym skutkiem mogę w Gdyni.
- A propos pieniędzy. Prezes Milewski mówił, że zastanawia się nad systemem premiowania, a konkretnie nad rezygnacją z premii meczowych.
- Była rozmowa na ten temat, ale nie wiem, czy mogę o tym mówić... Sytuacja jest, jaka jest, i prezes, co uważam za słuszne, nie obiecał premii, których dzisiaj nie mógłby zagwarantować. Jednak mówił, że się postara coś zorganizować. Ufam, że mu się uda. I tak mamy do wywalczenia nagrodę za utrzymanie w II lidze, bo za zwycięstwa odbieraliśmy dotąd 60 procent premii, a możemy też pokusić się o nagrodę za udział w barażach. Dużo zależy od nas, piłkarzy.
- W piątek graliście na sztucznej nawierzchni.- Gra na zielonym, równym jak stół placu AWFiS, podczas gdy dookoła jest biało, to wielka przyjemność, chociaż nie ma się co kryć z odczuciem, które towarzyszy nie tylko mnie. Po meczu człowiek czuje w stawach wysiłek na sztucznej murawie. Piłka inaczej się odbija, boisko jest tępe. No, ale i tak wolę to, niż granie na hali. Nie ma w ogóle porównania. Tak sobie myślę, że byłoby lepiej, gdyby miasto - zamiast inwestować w trzy naturalne, boczne boiska - już w ubiegłym roku zdecydowało się na budowę sztucznego. Byłoby z tego znacznie więcej pożytku. Jeśli nie ma silnych mrozów, przez całą zimę można by trenować na idealnym placu, a nie w lesie albo naszej "klatce".
star.
