Agata Błażowska i Marcin Kozubek nie wystąpią w styczniowych mistrzostwach Europy, a co za tym idzie stracili definitywnie szanse na występ w igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City. Łyżwiarka figurowa Stoczniowca Gdańsk, która była operowana w Centralnym Ośrodku Medycyny i Sportu w Warszawie, na lód będzie mogła powrócić najwcześniej na początku lutego.
Przed dziesięcioma dniami Agata przewróciła się podczas tańca oryginalnego na mistrzostwach Polski w Oświęcimiu. Nie tylko nie ukończyła programu, ale nie mogła nawet opuścić tafli o własnych siłach. Pierwsza diagnoza mówiła o uszkodzeniu łękotki. Kolejna nie potwierdziła tego, kierując proces leczenia na rzepkę, z którą gdańszczanka miała kłopoty przed dwoma sezonami.
- Wówczas też miałam operowane kolano lewej nogi. W poprzednim sezonie wszystko było w porządku. Bóle powróciły, gdy w tym roku znacznie zwiększyliśmy intensywność treningu. Już w lipcu, na zgrupowaniu w USA, na lodzie spędzaliśmy po trzy godziny dziennie, później trenowaliśmy nawet do pięciu godzin - przypomina Agata Błażowska.
- Agata w miniony czwartek przeszła zabieg w stołecznym COMiS. Przez trzy tygodnie będzie miała unieruchomioną nogę, potem rozpocznie rehabilitację. Jednak nie podzielam sugestii, że sezon dla naszej pary się skończył. Jeśli - odpukać - nie będzie medycznych komplikacji, Agata powinna rozpocząć zajęcia na lodzie na początku lutego. Po igrzyskach olimpijskich jestem w stanie uzyskać dla nich staż u Aleksandra Gorszkowa w Moskwie. I wówczas można byłoby jeszcze powalczyć o to, aby Agata z Marcinem pojechali na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Zawody w Japonii odbędą się w drugiej połowie marca, a zatem gdańszczanie mieliby półtora miesiąca, aby wrócić do formy - dowodzi Sarkis Tewanian, trener-koordynator w Stoczniowcu.
Na razie Błażowska nie myśli o tej szansie ani nie płacze za igrzyskami olimpijskimi, na które - przynajmniej do USA - nie pojedzie. -
Powiem szczerze, obecnie sport zszedł na dalszy plan. Najważniejsze jest zdrowie - podkreśla. jag.