• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dama numer jeden

Jacek Główczyński
13 listopada 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Zygfrydem Kuchtą

Siedem zwycięstw, jeden remis i cztery przegrane - to bilans występów reprezentacji Polski piłkarek ręcznych pod wodzą Zygfryda Kuchty. Tak forsowne trzy tygodnie selekcjoner narzucił kadrowiczkom, bo nie ma zbyt wiele czasu na przygotowania do rywalizacji o finał mistrzostw Europy. Następne "okienko" dla drużyny narodowej w ligowych rozgrywkach wykrojono dopiero w marcu. A już w czerwcu trzeba będzie przystąpić do walki w play off.

- Przez kadrę przewinęło się ponad trzydzieści zawodniczek. Czy to oznacza, że będzie miał pan kłopoty bogactwa?
- Niezupełnie. Był to mój dziewiczy kontakt z żeńską reprezentacją. Chciałem sprawdzić jak największą grupę zawodniczek. Z drugiej strony, do tak wielu powołań zmusił mnie kompromis, jaki zawarłem z trenerami klubowym. Obiecałem, że żadnej zawodniczki nie powołam na wszystkie trzy turnieje, które mieliśmy w planie. Cele klubowe nie pokrywały się z celami reprezentacyjnymi także w kwestiach czysto szkoleniowych. Trenerzy ligowi zdecydowali się położyć nacisk na przygotowania motoryczne, a my głównie graliśmy. Właściwie tylko przed turniejem w Polsce mogliśmy odbyć pięć treningów przed pierwszym meczem. Przed Chorwacją spotkaliśmy się tylko na jednych zajęciach, a do Niemiec wyruszyliśmy nazajutrz po powrocie z Chorwacji.
- Niektóre zawodniczki zapewne wykorzystały reprezentacyjną szanse, inne nie. Jak wypadły szczypiornistki z Wybrzeża?
- Na pewno żadna zawodniczka nie przegrała definitywnie reprezentacji. Co więcej, kadra jest otwarta nawet dla tych zawodniczek, które na te zgrupowania z różnych względów nie przyjechały lub też nie były w ogóle powołane. Dla mnie głównym polem do obserwacji jest liga. Mimo obiekcji co do wieku, a tym samym obciążeń, które niosą ze sobą jej obowiązki względem kadry młodzieżowej, chciałem sprawdzić Karolinę Kudłacz, dla mnie damę numer jeden na lewym skrzydle w lidze. Pod jej nieobecność na tej pozycji dobrze zaprezentowała się Jochymek z SMS, zaś elblążanka Kinga Polenz miała wzloty i upadki. Była dobrze przygotowana motorycznie, na pewno ma możliwości. Niewiele mogę powiedzieć o jej koleżance z EB Startu. Anna Pałgan już w pierwszym meczu nabawiła się kontuzji. Jako bardzo ambitna zawodniczka dała się poznać gdańska bramkarka. Galina Łotariewa miała bardzo dobry mecz z Chorwacją, ale generalnie sama z siebie nie była zadowolona. Ta pozycja jest bardzo mocno obsadzona. Hanna Strzałkowska ma atut lewej ręki i jak na skrzydłową - bardzo dobre warunki fizyczne. Brakuje jej pewności siebie i chyba w tym zakresie trzeba dotrzeć do sfery jej psychiki. Na razie przegrywała z Majerek i Młot.
- Bilans pierwszych 12 gier wyszedł na plus. Czy rzeczywiście tak dobrze prezentujemy się na tle zagranicznych rywalek?
- Zawsze powtarzam, że wygrać play off jest trudniej niż później, już na mistrzowskim turnieju walczyć o dobre miejsca. Wygrywaliśmy z Czeszkami, Ukrainkami i Tunezyjkami, które zagrają w grudniowych mistrzostwach świata. Dystans, jaki dzieli nas od drużyn, które systematycznie grają w najważniejszych imprezach, nie jest duży. Wygrana z Chorwacją, która nie ukrywa ambicji pojechania na igrzyska, i to na jej terenie, dowodzi, że są duże pokłady możliwości. Szkoda, że nie udało się nam pojechać w optymalnym składzie na turniej do Niemiec. Lepiej moglibyśmy przymierzyć się do Niemek. Sądzę, że gdybyśmy przegrali, to nie więcej niż 4-5 bramkami, czyli niżej niż na przykład Rumunia w pełnym składzie. Nie przeceniałbym też sukcesu nad Ukrainą, bo grała w odmłodzonym składzie i nie wiem czy jest to już stała tendencja, czy starsze zawodniczki jeszcze wrócą. Generalnie w tych meczach nie goniłem wyniku. Zawsze starałem się, by grały wszystkie zawodniczki. Zdarzało się, że brakowało zrozumienia.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane