Klaudia Jans - urodzona 24 września 1984 roku w Gdyni. Wzrost: 173 cm. Waga: 62 kg. W tenisa gra od dziewiątego roku życia. Pierwszy trener: Henryk Dondajewski. Aktualny trener: Zdzisław Pluwak. Rakieta: Babolat. Praworęczna. Największe sukcesy: brązowa medalistka w grze pojedynczej halowych mistrzostw Polski w Sopocie (2002 rok), złota medalistka HMP w grze podwójnej HMP w Sopocie (2002), halowe mistrzostwo Polski juniorek w grze pojedynczej w Stalowej Wloi (2002). Ponadto dwudziestokrotna medalistka mistrzostw Polski wszystkich kategorii wiekowych. Zainteresowania: wszystkie dyscypliny sportu, kino, muzyka. Miejsce w rankingu PZT seniorek: 20. Miejsce w rankingu PZT juniorek: 43. Pozycja na liście WTA Tour: 570.
Rewelacją 52. Halowych Mistrzostw Polski w Tenisie była Klaudia Jans, zawodniczka SKT Sopot. Dość powiedzieć, że podoopieczna Zdzisława Pluwaka w swym pierwszym seniorskim czempionacie sięgnęła po dwa medale - brązowy w grze pojedynczej i złoty w parze z Martą Domachowską.
- Zdobycie w debiucie dwóch medali seniorskich mistrzostw Polski, to dla mnie wymarzony debiut - mówi Klaudia.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy teraz, analizując swój występ z dystansu, sądzisz, że mogłaś zdobyć jeszcze więcej?
- Trudno powiedzieć. Być może, gdybym walczyła w górnej połówce turniejowej drabinki, to byłby finał. A tak, trafiłam w półfinale na Joannę Sakowicz.
- Dodajmy od razu - twoją przyjaciółkę. To był dla ciebie najtrudniejszy występ w zawodach?
- Zecydowanie tak, nie tylko pod względem fizycznym, ale i mentalnym. Asia jest moją przyjaciółką, a na razie była także rywalką. Powiedziałam sobie jednak, że to nie jest najodpowiedniejsza chwila na sentymenty. Mimo to na korcie nasza przyjaźń była widoczna. Obie grałyśmy fair, przyznawałyśmy sobie sporne piłki.
- Mimo to w decydującym secie nie miałaś nic do powiedzenia. Przegrałaś go do zera.
- Niestety, nie miałam już sił na toczenie wyrównanej walki. Asia jeszcze bardziej podkręciła tempo, a ja - do czego się przyznaję - z wysiłku widziałam świeczki przed oczyma.
- Czy po meczu miałaś do Sakowicz pretensje o to, że nie oddała ci chociażby honorowego gema?
- Nie, chociaż w szatni śmiałyśmy się. Powiedziałam jej, że tego jednego gema mogła mi podarować. Asia odpowiedziała, że też już biegała na ostatnich nogach i chciała ten mecz jak najszybciej skończyć. Pojedynek z Sakowicz był dla mnie najtrudniejszą próbą podczas tej imprezy. Podeszłam do niej z dużym respektem. Pamiętałam, że jest jedna z najlepszych tenisistek w Polsce.
- W pierwszej rundzie odprawiłaś Annę Żarską, co uznano za największą niespodziankę zawodów.
- Przed meczem dawłam sobie 50 procent szans na zwycięstwo. Chciałam więcej, ale pewnie spoglądanoby na mnie z jeszcze większym zdziwieniem. To jest cenny sukces. Utwierdził mnie w moich możliwościach.
- Po medale sięgnęłaś na własnych kortach. Nie musiałaś więc martwić się o doping.
- Rzeczywiście. Najbardziej kciuki ściskali moi rodzice, którzy oglądali wszystkie moje występy. Oczywiście gratulacji nie byo końca.
- Kilka tygodni wcześniej wygrałaś w Stalowej Woli mistrzostwo Polski juniorek. Teraz jesteś bogatsza o dwa krążki seniorskiego czempionatu. Skąd ta zwyżka formy?
- Myślę, że jest to efekt dobrze przepracowanej zimy. Na pewno wzmocniłam się fizycznie, kondycyjnie.
- Przed tobą turniej w Atenach. Czy możemy liczyć na kontynuowanie zwycięskiej passy?
- Chciałabym bardzo, ale niczego nie obiecuję. Turniej w Atenach będzie rozgrywany na kortach ziemnych, a na cegle w tym roku jeszcze nie grałam. Spróbuję złapać byka za rogi.