• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mariusz Fyrstenberg i Joanna Sakowicz

Kryst.
18 marca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Mariusz Fyrstenberg z Mery Warszawa oraz Joanna Sakowicz z Wawelu Kraków zdobyli złote medale 52. Halowych Mistrzostw Polski w Tenisie. 21-letni "Frytka" (nr 1) w decydującym pojedynku pokonał w hali SKT broniącego tytułu Bartłomieja Dąbrowskiego (nr 2) 7:5, 4:3 i krecz "Dąbka". Niespełna 18-letnia krakowianka (nr 3) w decydującym rozdaniu ograła Katarzynę Strączy (nr 1) 6:3, 6:4. Sponsorem imprezy był Prokom Software S.A., a patrnował jej "Głos Wybrzeża".
"Frytka" kontra "Dąbek"

- Mariusz wydaje się być najtrudniejszym rywalem w tej imprezie - mówił przed meczem finałowym Dąbrowski. - Grając z nim wspólnie w grze podwójnej niczego nie podpatrywałem. Każdy wie jak on gra, każdy wie jak ja gram - przekonywał łodzianin.

Fyrstenberg, najzdolniejszy zawodnik młodego pokolenia, w najważniejszym meczu mistrzostw w pełni potwierdził swe walory. Mimo to do stanu 3:3 trudno było wyrokować, kto okaże się lepszy, choć tajemnicą poliszynela było, że Dąbrowski, czterokrotny mistrz kraju pod dachem, walczy nie tylko z rywalem, ale i z kontuzją. Warszawianin wykorzystał niedyspozycję rywala w siódmym gemie pierwszej partii, kiedy to po raz pierwszy przełamał podanie 30-letniego (starego?) mistrza. Swój serwis w kolejnym gemie 21-latek wykorzystał do posłania przeciwnikowi trzech asów. Udane zagrania tak go rozochociły, że... przegrał kolejne dwa gemy. Punkty oddane rywalowi to przede wszystkim owoc seryjnie popełnianych niewymuszonych błędów.

"Dąbek" kilkakrotnie nie wytrzymymał nerwowo, instruując młodego arbitra, jak należy sędziować. Jednak był to już jego łabędzi śpiew. W siódmym gemie drugiej partii (znów przy stanie 3:3) Fyrstenberg ponownie przełamał podanie Dąbrowskiego. Ten nie zastanawiając się wiele... podziękował za grę. - Plecy mnie tak bolały, że nie byłem już w stanie jednocześnie grać i zaciskać z bólu zębów - mówił przegrany.

Kasa, kasa, kasa
Za zwycięstwo Fyrstenberg otrzymał siedem tysięcy złotych. Doliczając do tego połowę z dwóch tysięcy za zwycięstwo w deblu - uzbierała się pokaźna sumka. "Dąbek", który chciał kupić za wygrane pieniądze stół i krzesła, zadowolił się sumą 5400 złotych. - I tak kupię, tylko trochę tańsze - zapewnił.

Była najlepsza
Wśrod pań pewne zwycięstwo odniosła Joanna Sakowicz, pokonując Katarzynę Strączy 6:3, 6:4. Było to jej pierwsze zwycięstwo nad tą zawodniczką w trzecim pojedynku. Nastoletnia krakowianka (18. urodziny będzie obchodzia 1 maja) powtórzyła swój sukces sprzed dwóch lat. Wygrana Sakowicz nie była zagrożona ani przez moment. - Mimo wszystko stawka powodowała, że to był trudny mecz. Wygrałam mistrzostwo, ponieważ miałam w sobie największą wolę walki, byłam odporna psychicznie - zapewniała triumfatorka.

- Była po prostu najlepsza. Tytuł dostał się w godne ręce, a dla mnie wicemistrzostwo to też spore osiągnięcie
- chwaliła rywalkę blondwłosa Strączy.

Oprócz złotego medalu Sakowicz otrzymała sześć tysięcy złotych. - Część tych pieniędzy przeznaczę na uregulowanie horrendalnych rachunków telefonicznych, a część na remont swego pokoju - planowała Sakowicz.

Los wybrał
W półfinałowym meczu ze Strączy dużego pecha miała Monika Schnieder, która po wygraniu pierwszego seta i prowadzeniu w drugim 3:2 skręciła staw skokowy prawej nogi. - Teraz już nie mam dylematu, czy jechać na turniej, czy uczyć się do matury. Będę zakuwała - zapewnia pechowa zawodniczka. W drugim półfinale Sakowicz dopiero po trzysetowym boju pokonała Klaudię Jans, rewelację turnieju (pierwsze MP seniorek). Jak na pierwszy raz, jestem zadowolona - dodała nasza zawodniczka.

Finał mężczyzn. Mariusz Fyrstenberg (Mera Warszawa, 1) - Bartłomiej Dąbrowski (MKT Łódź, 2) 7:5, 4:3 i krecz Dąbrowskiego. Półfinały. Fyrstenberg - Paweł Motylewski ((Mera, 7) 6:3, 7:5, Dąbrowski - Radosław Nijaki (SKT Sopot,) 6:2, 6:3.

Finał kobiet. Joanna Sakowicz (Wawel, 3) - Katarzyna Strączy (SKT, 1) 6:3, 6:4. Półfinały. Sakowicz - Klaudia Jans (SKT) 6:3, 5:7, 6:0, Strączy - Monika Schneider (Mera, 4) 3:6, 4:3 i krecz Schneider.

Finały gier podwójnych. Mężczyźni. Dąbrowski/Fyrstenberg (1) - Maciej Domka (Warszawianka)/Motylewski 4:6, 6:2, 6:4. Kobiety. Jans/Marta Domachowska (Warszawianka) - Alicja Rosolska (Warszawianka)/Katarzyna Siwosz (PKT Pabianice) 6:1, 6:2.


Gra jak z nut
Rozmowa z Mariuszem Fyrstenbergiem

Korty Sopockiego Klubu Tenisowego były szczęśliwe dla Mariusza Fyrstenberga. Zawodnik Mery Warszawa właśnie nad morzem sięgnął po swój pierwszy w karierze tytuł halowego mistrza Polski seniorów. Uczynił to w sposób nadzwyczaj efektowny, nie tracąc nawet seta.

- Mimo że po tytuł mistrzowski sięgnąłeś dopiero po raz pierwszy, twoje zwycięstwo nie jest zaskoczeniem...

- Powiem szczerze, że sam, po cichu, z całym szacunkiem dla rywali, zaliczałem siebie do grona faworytów. Swej formy byłem raczej pewny, gdyż w kilku poprzednich występach grałem niemal jak z nut. Wysokiej dyspozycji nie traci się z dnia na dzień.

- Postawiłbyś wszystkie pieniądze na swoje zwycięstwo?

- Nie popadam w skrajności. Nie byłem pewny, jak przyjmie mnie sopocka hala, jak będę czuł się na tej nawierzchni, a poza tym nie można lekceważyć czynnika losowego. Szczęście i pech przy decydujących piłkach, a także zdrowie, nie dają się zamknąć w sztywnych ramach.

- Pierwszy tytuł mistrzowski został okraszony dziewięcioma tysiącami złotych. Na co przeznaczysz tę sumę?

- No cóż, nie będę oryginalny. Przede wszystkim te pieniądze zainwestuję w siebie. Mimo dość zaawansowanych rozmów z jedną z poważnych firm, wciąż nie mogę powiedzieć, że mam stałego sponsora. Ta suma w pewnej części pokryje moje starty w najbliższych turniejach we Włoszech.

- Finałowy pojedynek to zwycięstwo przedstawiciela młodego pokolenia nad reprezentantem tego powoli już odchodzącego.

- Nie stawiałbym na Bartku krzyżyka. To zawodnik o tak olbrzymim doświadczeniu i ograniu, że nie musi każdego zwycięstwa wybiegać. Z kolei sam nie zaliczam się do młodego pokolenia. Jest wielu młodych gniewnych, którzy na pewno nie przejdą do porządku dziennego nad moimi wygranymi. Mam na myśli głównie braci Diłajów, którzy znakomicie zaprezentowali się w tej imprezie.

- Wciąż czekamy na następcę Wojciecha Fibaka.

- Na pewno nie będę nikogo przekonywał, że to właśnie ja nim jestem. Jedyne, o czym mogę zapewnić, to godne reprezentowanie siebie i kraju na wszystkich imprezach.
Głos WybrzeżaKryst.

Opinie (1)

  • Kto tylko przeczytał...

    Kto tylko przeczyta powyższy artykuł może dojść do wniosku, że z mistrzostwa stały na nie złym poziomie a to nie prawda.
    Poziom sportowy tych mistrzostw jak większość polskich turniejów tenisowych był słaby.
    A zachowanie działaczy tenisowych z Gdańska i Poznania żenujące.
    Napastliwe pyskówki na trybunach przeniosły się na korty i np. mecz miedzy Diłajem a Nijakim to farsa spotkania tenisowego. Ci młodzi chłopcy powinni czerpać wzory do naśladowania, ale od kogo ?
    Bardzo przykre, ale „zawodowy” tenis w Polsce nie istnieje są natomiast „polscy gracze”.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane