Rozmowa z Robertem Kościechą
- Co daje tak szybkie podpisanie kontraktu?
- Dzięki temu, że już na początku grudnia wiem, gdzie będę jeździł, mam większy spokój w przygotowaniach do sezonu. Na pewno będę mocniejszy psychicznie na starcie rozgrywek. Mam więcej czasu na przygotowanie sprzętu, co powinno zaprocentować od pierwszych spotkań.
- Dlaczego zdecydowałeś się jeździć dalej w Lotosie?
- Spadliśmy z ligi i czuję się współwinny. Chciałbym pomóc drużynie w powrocie do ekstraligi. Innym czynnikiem przemawiającym za Gdańskiem były dobre doświadczenia z minionego sezonu. Klub jest bardzo dobrze zorganizowany. Gdy przyszedł prezes Marek Formela, wszystko się uspokoiło. Współpraca z kierownictwem układała się bardzo dobrze.
Lotos był klubem wypłacalnym To ważne, bo umożliwia inwestowanie w sprzęt.
- Celem jest powrót do esktraligi.
- W kontraktach jest zapis, że część wynagrodzenia otrzymamy, gdy wywalczymy awans. To na pewno będzie mobilizujące. Wszystkim będzie zależało na osiągnięciu pierwszego miejsca, bo to wpłynie na zarobki. Drużyna jest wyrównana. Mamy solidnego zawodnika zagranicznego, powinien być silnym punktem zespołu.
- Jeżdżąc w pierwszej lidze nie będziesz miał kontaktu z najlepszymi zawodnikami na świecie...
- Nie widzę w tym żadnego problemu. Mam kontrakt w lidze szwedzkiej. Będzie okazja do rywalizacji ze światową czołówką. Gdybym miał kontrakt tylko w Polsce, to rzeczywiście byłby mały problem.
- Umowa jest ważna dwa lata.
- To prawda. Kontrakt jest spisany na dwa lata, ale może być rozwiązany po roku. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i do tego nie dojdzie.
- Dzięki tak szybkiemu podpisaniu umowy chyba masz trochę czasu na odpoczynek?
- Odpoczynek się skończył. Zacząłem już przygotowania do sezonu. Chciałbym znaleźć w Gdańsku sponsorów, którzy mogliby mnie wesprzeć. Będę się starał zrewanżować jak najlepszą jazdą.
- Dziękuję za rozmowę.