- 1 Czubak o Arce: Wygrywać i świętować (31 opinii) LIVE!
- 2 Chłań: Lechia w ekstraklasie jeszcze lepsza (46 opinii)
- 3 Wybrzeże liczy na mocny start z Polonią (50 opinii)
- 4 Święto gimnastyki. Ponad 20 krajów (1 opinia)
- 5 Kapić chce i zasłużył, by zostać w Lechii (61 opinii)
- 6 Arka: odwołanie od kartki, kontuzjowani walczą (51 opinii)
Polska prowadzi z Estonią 1:0 w meczu tenisa ziemnego grupy drugiej strefy euro-afrykańskiej Pucharu Davisa. W inauguracyjnym pojedynku na korcie centralnej gdyńskiej Arki Łukasz Kubot (PZT Prokom Team) pokonał Jaaka Poldmę 6:0, 6:1, 7:6 (9-7).
Polak zaprezentował się przy ul. Ejsmonda niczym nasi siatkarze w finale Ligi Światowej. Po dwóch gładko wygranych setach w kolejnym przyprawił wielu sympatyków swego talentu o gęsią skórkę. Z ta tylko róznicą, że gdy siatkarze nie potrafili się już podnieść z tarapatów, to Łukaszowi udało się to znakomicie.
- Nie oglądam siatkówki. Ten mecz tak wyglądał, gdyż rywal prezentował tenis usypiający. Kończył akcje po dwóch uderzeniach - przyznał Kubot.
W pierwszych dwóch partiach 17-letni Estończyk zrywał się do walki tylko w ostatnich gemach. Przy stanie 0:5 zagrał z Kubotem na przewagi. Nasz reprezentant zakończył tego seta asem serwisowym z drugiego podania.
W drugiej partii przy prowadzeniu zawodnika PZT Prokom Team 5:0, Poldma wywalczył pierwszego gema. Zdobyłgo mijając zmierzającego do siatki Kubota.
W trzecim secie mecz nadal był jednostronny, ale na korcie dominował... Poldma. Łupem rywala padły pierwsze cztery gemy. Co więcej przy 5:1 Estończyk miał piłkę setową. Nie wykorzystał jej. Kilka chwil wcześniej pękł mu naciąg.
- Nie będę się tym tłumaczył. Przegrałbym dzisiaj każdą rakietą - honorowo przyznał Poldma.
Po obronieniu setballa Kubot wygrał następne 19 akcji. "Załamał się" dopiero przy 15:0 i 6:5. Tym samym doszło do tie-breaka. A w nim znów były nieoczekiwane zwroty akcji.
Kubot rozpoczął od asa serwisowego, a potem prowadził 3:0. Estończyk odpowiedział czterema punktami. Jednak przy 6:4 to Polak miał dwie piłki meczowe. Przy 7:6 kolejną szansę na seta otrzymał Poldma. Ostatecznie Kubot zwyciężył po 100 minutach walki 9:7.
- Gdyby Estończyk grał z taką regularnością, jak przez pewien okres trzeciego seta to byłby w pierwszej "10" świata. Wiedziałem, że kiedyś to musi się skończyć. Wróciłem do gry także dzięki trenerowi. Cały czas mi powtarzał, żebym grał swoje, to znaczy grał przez środek, dużo biegał i trzymał piłkę w korcie - ocenił Kubot.
W drugim meczu na kort wyszli Adam Chadaj, dla którego jest do debiut w Pucharze Davisa i Mait Kunnap.
Polak zaprezentował się przy ul. Ejsmonda niczym nasi siatkarze w finale Ligi Światowej. Po dwóch gładko wygranych setach w kolejnym przyprawił wielu sympatyków swego talentu o gęsią skórkę. Z ta tylko róznicą, że gdy siatkarze nie potrafili się już podnieść z tarapatów, to Łukaszowi udało się to znakomicie.
- Nie oglądam siatkówki. Ten mecz tak wyglądał, gdyż rywal prezentował tenis usypiający. Kończył akcje po dwóch uderzeniach - przyznał Kubot.
W pierwszych dwóch partiach 17-letni Estończyk zrywał się do walki tylko w ostatnich gemach. Przy stanie 0:5 zagrał z Kubotem na przewagi. Nasz reprezentant zakończył tego seta asem serwisowym z drugiego podania.
W drugiej partii przy prowadzeniu zawodnika PZT Prokom Team 5:0, Poldma wywalczył pierwszego gema. Zdobyłgo mijając zmierzającego do siatki Kubota.
W trzecim secie mecz nadal był jednostronny, ale na korcie dominował... Poldma. Łupem rywala padły pierwsze cztery gemy. Co więcej przy 5:1 Estończyk miał piłkę setową. Nie wykorzystał jej. Kilka chwil wcześniej pękł mu naciąg.
- Nie będę się tym tłumaczył. Przegrałbym dzisiaj każdą rakietą - honorowo przyznał Poldma.
Po obronieniu setballa Kubot wygrał następne 19 akcji. "Załamał się" dopiero przy 15:0 i 6:5. Tym samym doszło do tie-breaka. A w nim znów były nieoczekiwane zwroty akcji.
Kubot rozpoczął od asa serwisowego, a potem prowadził 3:0. Estończyk odpowiedział czterema punktami. Jednak przy 6:4 to Polak miał dwie piłki meczowe. Przy 7:6 kolejną szansę na seta otrzymał Poldma. Ostatecznie Kubot zwyciężył po 100 minutach walki 9:7.
- Gdyby Estończyk grał z taką regularnością, jak przez pewien okres trzeciego seta to byłby w pierwszej "10" świata. Wiedziałem, że kiedyś to musi się skończyć. Wróciłem do gry także dzięki trenerowi. Cały czas mi powtarzał, żebym grał swoje, to znaczy grał przez środek, dużo biegał i trzymał piłkę w korcie - ocenił Kubot.
W drugim meczu na kort wyszli Adam Chadaj, dla którego jest do debiut w Pucharze Davisa i Mait Kunnap.
Opinie (1)
-
2005-07-15 14:15
ale sukces
szkoda ,że nie wygrywa na powaznych turniejach.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.