• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Łaskawość niebios nad kortem.

2 lipca 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Niebiosa zlitowały się nad organizatorami 41. międzynarodowych mistrzostw Polski weteranów w tenisie - Mostostal S.A. (w puli 12 tysięcy dolarów). Po niedzielnej ulewie poniedziałek przywitał uczestników nie tylko słońcem, ale co najważniejsze suchymi kortami Sopockiego Klubu Tenisowego. Jednym z pierwszych, który skorzystał z ich gościnności był Jacek Piętka, faworyt gospodarzy. W grupie powyżej 50 lat pokonał faworyzowanego Wojciecha Kulkę z Warszawy 6:1, 6:1.

Każdy z setów rozpoczynał się od prowadzenia ubiegłorocznego zwycięzcy, jednak zarówno w pierwszej, jak i w drugiej partii sopocianin serią zdobywał sześć gemów. Zaraz po meczu Piętka utonął w objęciach żony Alicji. - To dla mnie wielki sukces. Trafiając na obrońcę trofeum sprzed roku w losowaniu miałem pecha. Jednak teraz, gdy go pokonałem, droga do sukcesu będzie łatwiejsza - mówi triumfator.

Bardzo zacięty pojedynek stoczyli Andrzej Bartkowski z Gdyni z Romanem Sapiejewskim, akustykiem z Ustronia. Ten pierwszy jest niski, przysadzisty i eksplodujący niczym wulakn po każdej piłce. Drugi wysoki i flegmatyczny. O zwycięstwie prowadzącego prywatną firmę (posadzki) Bartkowskiego zadecydował tie-break. Wcześniej narzekał, że rywale grają o pietruszkę, a jemu przyszło od razu walczyć o mistrzostwo świata. - Zawsze tak mówię, gdyż do każdego meczu podchodzę bardzo poważnie. Znam tajemnicę mojego sukcesu. Gram pokracznie i to zaskakuje przeciwników. Poza tym dysponuję wspaniałą kondycją, ale trudno jej nie mieć, skoro mam młodszą o 20 lat żonę - mówi zwycięzca, który tuż po meczu w arabskim pokłonie wycałował kort nr 3, na którym grał.

Po równie wspaniałej walce na sąsiedniej "dwójce" Roman Mrozek z Rydułtów ograł Ryszarda Śmigaja z Gdańska - Nowego Portu 7:6 (5), 2:6, 6:1. Mrozek, który wygrał kilka dni temu turniej w Sierosławiu, imponował dokładnością w końcowych fragmentach meczu. - Muszę jednak przyznać, że rywal trochę popędził mnie po korcie - zapewniał.

Z kolei Śmigaj miał na głowie zupełnie inne zmartwienie, aniżeli porażka. - Jestem starszym mechanikiem na MT "Tarnica". Dopiero co wróciłem z rejsu. O 14.00 rozpoczęła się moja wachta, ale myślę, że koledzy wybaczą mi spóźnienie - mówi z nadzieją w głosie marynarz z tenisową rakietą w ręku...

Krystian Gojtowski
więcej we wtorkowym Głosie Wybrzeża



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane