Siódme z rzędu zwycięstwo Nordcoopu. Efektowny sukces sopocian. Sławomir Wojciechowski w KPS? Pierwszy punkt Piasta. Trzeci rzut karny obroniony przez Grzegorza Kwiatkowskiego. Stanisław Mikołajczyk na rozdrożu. Andrzej Brendler na trybunach. Mecz Bałtyku w blasku jupiterów!
Ośma kolejka nie dostarczyła sensacji, ale niespodzianki były. Największa w Gdyni. W czterech kolejnych spotkaniach z beniaminkami (trzy u siebie) biało-niebiescy zdobyli tylko dwa punkty, spadli na 12. miejsce. Remis z Piastem jest dla nich wstydliwy.
Marek Wielewicki już chciał rezygnować z pracy w Człuchowie, działacze byli gotowi odsunąć starszych graczy, a jednak outsider sprężył się.
Bałtyk wpadł w dołek, doszło do niesnasek, przy Olimpijskiej zaczęto plotkować, że wypadnie z kadry najstarszy
Mikołaj Podgórniak... Być może lekarstwem okaże się kuracja świetlna? Otóż następny mecz w roli gospodarza KP rozegra 28 bm. o godzinie 18.00. Gryf musi przygotować się na niespodziankę, kibice (ponoć) na wiele atrakcji, m.in. pokaz sztucznych ogni. W polskiej IV lidze takiego show prawdopodobnie jeszcze nie było. Oby tylko kibice się nie zniechęcili, bo najpierw wyjazd do Kościerzyny, czyli wicelidera.
Cieszą się w Sopocie. 4:0 z Gryfem wyraźnie poprawiło sytuację KPS, o którym już powszechnie mówi się w kontekście pozyskania
Sławomira Wojciechowskiego. Były gracz Bayernu, stroniący od dziennikarzy, mieszka w tym kurorcie, przyjaźni się z braćmi Motykami, którzy występują w ekipie beniaminka, wreszcie przychodzi na ich mecze, a i bywa (popatrzeć) na treningach. Już trzy tygodnie temu prezes
Bolesław Szałatyński zachęcająco przygotował kartę zgłoszenia, ale nie było woli lechisty, który - jak się zdawało - po 31 sierpnia mógł wrócić tylko do Radomska. Jednak to się zmieniło. FIFA i PZPN zmądrzały. Wolni piłkarze mogą podpisać kontrakt w każdej chwili, więc na razie nieco plotkarski temat powrócił ze zdwojoną siłą. W samym klubie nikt już nie pamięta o (nie przyjętej) rezygnacji
Kazimierza Iwańskiego po klęsce z Kaszubią. Trener został i ma się coraz lepiej.
Nie wiadomo, co będzie ze
Stanisławem Mikołajczykiem. Przed meczem w Kwidzynie zapowiedział wiślakom, iż odejdzie w przypadku porażki. I tczewianie przegrali 2:3. Mikołajczyk jest rozczarowany stanem kadrowym i chciał być konsekwentny. - Z poprzedniego sezonu zostali tylko Modzelik, Szlicht, Szczepiński i Radzimski, z juniorów starszych nie mogę korzystać, bo jest ich za mało, a juniorzy młodsi na razie nie pomagają. Nie mam nikogo w rezerwie - mówił szkoleniowiec. Jedyna pociecha to interwencje
Grzegorza Kwiatkowskiego, który - przy stanie 2:2 - obronił trzeci w tym sezonie rzut karny. Tym razem niefortunnym wykonawcą był
Kuba Borowski.
Innego rodzaju kłopoty ma
Andrzej Brendler. Opiekun Pogoni został zawieszony na pięć meczów i dodatkowo musi wpłacić 500 zł na konto Pomorskiego ZPN. To jedna z konsekwencji zadymy w Chojnicach, gdzie, zdaniem trenera gości, skandalicznie zachowywały się służby porządkowe (m.in. pobiły brata jednego z piłkarzy). Jednak może i dobrze, że słynący z ekspresji Brendler siedział w Sztumie na trybunach. Lęborczycy stracili tam zwycięstwo w doliczonym czasie po rzucie wolnym, który miał być, w ich opinii, rozegrany na gwizdek arbitra. Olimpia na niego nie czekała, wyrównała, a sędzia wskazał na środek...
